Na koniec dnia zniżkowały właściwie wszystkie warszawskie indeksy. Wskaźnik szerokiego rynku stracił 1,56 proc., natomiast największa wyprzedaż dotyczyła spółek skupionych w indeksie WIG-chemia.
Indeks dużych firm zaczął dzień od zniżki poniżej 2150 pkt. Jest to dość istotny pułap dla WIG20 – właśnie w tych okolicach toczyła się zacięta walka rynkowych sił między końcem maja a końcem lipca. Wynik tej walki utkwił inwestorom w pamięci, a przez wielu nazywany był nawet letnią hossą. W jej efekcie WIG20 dotarł prawie do 2400 pkt. Czwartkową sesję kończyliśmy jednak o prawie 250 pkt niżej, natomiast około 100 pkt WIG20 stracił w dwie sesje. W czwartek paliwem do zniżek mogła być fatalna sesja za oceanem i w Azji. Jeśli ta prawidłowość sprawdzi się w piątek, to na zmianę sytuacji na GPW na razie trudno liczyć. Dzień w USA zaczął się od zniżki S&P 500 o 1,2 proc. Jednocześnie od południa polskiego czasu mocno zaczęło drożeć złoto.
Wracając jednak do GPW, wspomnijmy o indeksach średnich i małych spółek. mWIG40 kończył dzień grubo poniżej 4000 pkt (jeszcze w środę można było mówić o obronie tego pułapu). Oznacza to, że z hukiem wróciliśmy do dołka z września, spowodowanego wyprzedażą akcji z tego segmentu m.in. przez fundusze inwestycyjne. Na korzyść byków trzeba jednak wspomnieć, że na razie ten poziom został obroniony. Z kolei na małych spółkach pogrom trwa w najlepsze, a w czwartek sWIG80 spadł o 1,15 proc., do 11 223 pkt. To oczywiście nowe minima indeksu w trwającej od kilkunastu miesięcy bessie w tym segmencie. Do tego w czwartek notowania sWIG80 otworzyły się z dużą luką. ¶