To była najważniejsza informacja czwartkowej sesji. Początkowo nie wywołała wielkiego entuzjazmu inwestorów, bowiem WIG20 i DAX zyskiwały po południu tylko po 0,5 proc. Impuls musiał przyjść zza oceanu. Indeksy na Wall Street wystartowały na plusie, a S&P 500 znów zaatakował okrągłe 3000 pkt. Jego śladem podążył główny wskaźnik na GPW. W ostatniej fazie sesji udało się wyśrubować dzienne maksima i ostatecznie WIG20 zyskał w czwartek 0,8 proc. i zakończył dzień na poziomie 2173 pkt. Z technicznego punktu widzenia niewiele to wnosi. WIG20 dopiero odrobił straty poniesione podczas dwóch pierwszych sesji października i wciąż bliżej mu do tegorocznych minimów niż maksimów.
Duże spółki zazwyczaj są największymi beneficjentami pozytywnych wieści zagranicznych, co w czwartek się potwierdziło. Na 20 spółek wchodzących w skład portfela blue chips 14 kończyło sesję na plusie. Ponad 2 proc. zyskiwały przed fixingiem Dino, Alior, PKO BP, Play i PZU. Na drugim biegunie były JSW i CD Projekt.
Niewrażliwe na wieści zagraniczne pozostają małe spółki. Indeks sWIG80 spadał pod koniec sesji o 0,3 proc. i znów znalazł się poniżej 11 500 pkt. Na szerokim rynku siły były dość wyrównane. W ostatniej fazie handlu 39 proc. spółek notowało wzrost, a 40 proc. spadek kursu. Na co najmniej rocznym maksimum znalazło się osiem podmiotów (m.in. Amrest), a na analogicznym minimum dziewięć (m.in. Esotiq). Wciąż kiepsko wygląda aktywność inwestorów na rodzimym parkiecie. Przed czwartkowym fixingiem wartość obrotów ledwo przekroczyła 0,5 mld zł. Za połowę tej kwoty odpowiadało tylko pięć spółek. ¶