Zastanawiać się można, na ile obecne poziomy amerykańskich indeksów odzwierciedlają sytuację gospodarczą, z wyskokiem bezrobocia niewidzianym od czasów wielkiego kryzysu lat 30. Z drugiej strony jeśli posługiwać się analogią do poprzednich dwóch recesji, warto przypomnieć, że dołek bessy miał w obu przypadkach miejsce nie po, lecz przed szczytem stopy bezrobocia.

Kontrowersje budzą też wyceny akcji, szczególnie za oceanem. Nasze długoterminowe modele prognostyczne sugerują wieloletnie stopy zwrotu z S&P 500 rzędu 3–4 proc. w skali roku przy obecnych poziomach. To nie jest szczególnie atrakcyjna perspektywa, ale też nie jest tragicznie słaba, szczególnie w porównaniu z rekordowo mało rentownymi obligacjami. Warto przy tym podkreślić, że wiele rynków poza USA jest wycenianych na niskich, typowo kryzysowych poziomach.

A co ze wskaźnikami nastrojów? Według najnowszego sondażu Bank of America aż 68 proc. ankietowanych zarządzających funduszami na świecie zakłada, że mamy do czynienia jedynie z korektą w trakcie bessy („bear market rally") – pesymizm zdaje się więc dominować. Pierwsze sygnały przegrzewania się koniunktury na krótką metę zaczynają natomiast płynąć z amerykańskiego rynku opcji. Warto obserwować, czy podobne sygnały będą się pojawiały ze strony innych wskaźników nastrojów. ¶