Początek tygodnia na warszawskiej giełdzie wypadł naprawdę nieźle. Co prawda przez długą część poniedziałkowej sesji byki miały problem aby coś ugrać, ale na ostatniej prostej pokazały moc i WIG20 zakończył dzień całkiem przyzwoitym wzrostem. To mogło napawać optymizmem przed dzisiejszą sesją. Na razie jednak optymistyczne założenia się nie zmaterializowały.
Od początku notowań jesteśmy świadkami przeciągania liny. WIG20 w pierwszych minutach balansował przy poziomie zamknięcia z wczoraj, z nieznacznym wskazaniem na popyt. Czekamy więc na jakiś mocniejszy impuls do działania.
Wzrostami i nowymi rekordami zakończyła się wczorajsza sesja na Wall Street. Można więc powiedzieć, że mieliśmy dzień jak co dzień. S&P500 zyskał niecałe 0,2 proc. i zamknął dzień na poziomie 4187pkt co jest nowym rekordem. Podobnie wyglądała sytuacji w przypadku Nasdaq Composite, który zyskał prawie 0,9 proc. Inwestorzy zapomnieli więc już o temacie podwyżek podatków od zysków kapitałowych. Teraz tematem jeden są wyniki spółek za I kwartał.
Spadki przeważały za to podczas azjatyckiej części notowań. Nikkei225 spadł prawie 0,5 proc. Na nieznacznych minusach dzień zakończyły także takie wskaźniki jak Kospi czy też Hang Seng.
Kalendarz makroekonomiczny, jak to przy wtorku, raczej dzisiaj nie rozpieszcza inwestorów. Ciężko oczekiwać aby odczyt indeksu Conference Board mógł tchnąć w giełdy życie, tym bardziej, że ten tydzień upływa przede wszystkim pod znakiem banków centralnych. W środę po europejskiej sesji poznamy dalszy kształt polityki pieniężnej Rezerwy Federalnej.