– Jeśli miałbym wskazać jedno najważniejsze wydarzenie z historii polskiego rynku funduszy, byłoby to wprowadzenie tzw. podatku Belki – takiej odpowiedzi udzieliło kilku przedstawicieli TFI.
Czas sukcesów i kryzysów
Lato 2002 r. Jest już jasne, że podatek od zysków kapitałowych zacznie obowiązywać jesienią. Polacy coraz mocniej zaczynają interesować się funduszami inwestycyjnymi, chcąc uchronić kapitał przed opodatkowaniem. Klienci przeprowadzili prawdziwy szturm na bankowe (i nie tylko bankowe) okienka sprzedające fundusze inwestycyjne. Jednostki funduszy można było jeszcze kupić i trzymać teoretycznie bez ograniczeń czasowych i w przyszłości sprzedać bez podatku. W ciągu kilku dni aktywa zgromadzone w funduszach wzrosły o kilkadziesiąt procent. W ówczesnym Pioneerze ostatniego dnia przed wprowadzeniem nowych zasad opodatkowania sprzedaż sięgnęła 1 mld zł, co na ówczesne realia było sumą przekraczającą najśmielsze oczekiwania. Paradoksalnie to, co miało funduszom zaszkodzić, czyli podatek od zysków kapitałowych, stało się dla nich najskuteczniejszą reklamą. Dziś, zdaniem wielu byłych i obecnych przedstawicieli TFI, jest to kluczowe wydarzenie dla branży. Wcześniej aktywa zgromadzone w poszczególnych towarzystwach były na tyle małe, że ich ekonomiczna racja bytu stała pod dużym znakiem zapytania.
Wzrost zainteresowania funduszami inwestycyjnymi na początku XXI wieku był także efektem rosnącej pozycji otwartych funduszy emerytalnych, które napędzały hossę na GPW, trwającą w latach 2003–2006. Jej koniec był jednak na tyle bolesny, że wielu inwestorów i klientów TFI pamięta go do dziś. Mowa oczywiście o kryzysie finansowym, który skutkował potężnymi zniżkami akcji – w 2008 r. indeks WIG stracił 51 proc. Spadki na giełdach oznaczały oczywiście gwałtowny wzrost skali umorzeń – na rynku wcześniej zdarzały się podobne sytuacje, jak np. kryzys wokół rynków wschodzących z roku 1998 czy też pęknięcie bańki dot-comowej. Echa tych wydarzeń docierały na rynek polski, ale nie były tak dramatyczne dla rodzimego rynku funduszy ze względu na niewielki wówczas poziom aktywów w zarządzaniu. Tym razem wzrost skali umorzeń spowodowany stratami funduszy akcji, które sięgały kilkudziesięciu procent, w kilka dni sprawił, że klienci szukali płynności. Wówczas nawet najbezpieczniejsze fundusze rynku pieniężnego również uległy przecenie, tracąc w kilka dni całoroczne zyski. Dramatycznie spadały wartości zarządzanych aktywów. W przypadku wielu towarzystw o ponad połowę w kilka dni. Odrobienie tych strat zajmie TFI wiele lat.
Kryzys z końca pierwszej dekady wieku był zarazem najpoważniejszą próbą zaufania do TFI. – Po kilku latach hossy i nabraniu przekonania, że inwestowanie w szeroko rozumiane aktywa finansowe, w tym fundusze, jest lekkie, łatwe i przyjemne wielu klientów uświadomiło sobie, że bywa też bardzo ryzykowne – wspominają dziś uczestnicy tamtych wydarzeń. Odrobienie poniesionych wówczas przez branże strat w aktywach trwało mniej więcej cztery lata.
Jak się z czasem miało okazać, do kolejnego poważnego kryzysu na rynku TFI trzeba było czekać około dekady. W roku 2018 wybucha afera GetBacku, której żniwem pada kilka TFI. Wielu inwestorów znów odwraca się od funduszy, szczególnie absolutnej stopy zwrotu.