Ostatni piątek okazał się niezwykle istotnym dniem z punktu widzenia rynku walutowego. Zaskakujące dane z amerykańskiego rynku pracy odcisnęły swoje piętno na notowaniach głównej pary walutowej EUR/USD. Pytanie, co dalej, znowu nabrało nowego wymiaru.
ze słabych danych
Amerykańskie dane okazały się bowiem wyjątkowo słabe. Pokazały one wzrost zatrudnienia o 266 tys. etatów, podczas gdy spodziewano się odczytu w okolicach 1 mln. Liczono także na spadek bezrobocia.
– Potwierdziłoby to ekspresowe tempo ożywienia amerykańskiej gospodarki. Dlatego niewielki wzrost stopy bezrobocia (z 6 do 6,1 proc.) oraz sporo mniej nowych miejsc pracy zostało przyjęte jako rozczarowanie – wskazuje Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers. To, co jednak jest złe dla gospodarki, niekoniecznie musi być złe dla rynków.
– Opublikowane w piątek kiepskie kwietniowe dane z amerykańskiego rynku pracy utwierdziły inwestorów w przekonaniu, że Fed jeszcze przez długi czas nie zdejmie nogi z gazu i z pełną mocą będzie wspierał gospodarkę – podkreśla Rafał Sadoch, analityk BM mBanku. Perspektywa dalszego dodruku pieniądza, ultraluźnej polityki pieniężnej Rezerwy Federalnej, a także dobre nastroje rynkowe nie służą natomiast dolarowi. W piątek główna para znowu znalazła się powyżej poziomu 1,21.