Marek Dietl, szef GPW: Czekamy na białego łabędzia z Ukrainy

Największą naszą porażką jest platforma do surowców wtórnych i umarzania certyfikatów recyklingowych. Żałuję, że nie powstała, ale nie tracę nadziei. Liczę, że uda się ten projekt zrestartować – mówi w rozmowie z Andrzejem Stecem prezes warszawskiej giełdy, Marek Dietl.

Publikacja: 27.06.2022 15:46

Marek Dietl, szef GPW: Czekamy na białego łabędzia z Ukrainy

Foto: Parkiet TV

Krajowa branża TFI trwa w stagnacji od kilkunastu lat, i to pomimo dynamicznego wzrostu gospodarczego w Polsce. Za nami coroczna konferencja Izby Zarządzających Funduszami i Aktywami w Kazimierzu Dolnym. Czuć było przygnębienie?

Rzeczywiście, nie widać wielkiego entuzjazmu. Brakuje nam dużych graczy zarządzających aktywami o potężnych portfelach. Wśród 400 największych na świecie nie ma polskiej firmy.

Nasza branża jest w przededniu wyjścia na świat i pozyskiwania aktywów od międzynarodowych inwestorów. Upatruję w tym dużej szansy, bo jakość naszych zarządzających jest bardzo dobra, potrzeba tylko odwagi.

Na domowym rynku trudno przyciągnąć inwestorów do TFI. Rośnie odsetek Polaków, którzy mogą oszczędzać (70 proc.), ale ciągle lokują pieniądze w banku, trochę w obligacjach Skarbu Państwa. Miejsca na wyrafinowane strategie pomnażania pieniędzy nie ma. W krajach o tradycjach rolniczych stosunek do ryzyka jest umiarkowanie pozytywny.

To zmartwienie dla GPW, że nie ma silnej branży zarządzania aktywami. Staramy się oferować instrumenty pasywnego inwestowania. Przyszłość to wybieranie z portfela ETF produktów strukturyzowanych. Wybieranie poszczególnych akcji jest obciążone bardzo dużym ryzykiem.

Inwestujemy też w platformę do pożyczania papierów wartościowych. Polacy powinni być idealnymi klientami na strategie, na których zarabia się niezależnie od koniunktury rynkowej. Do tej pory pożyczanie papierów było bardzo trudne i drogie w Polsce. Chcemy to zmienić, o ile legislacja pozwoli.

Chcemy pomóc branży, żeby mogła zaoferować coś pasującego do naszego kodu kulturowego.

Został pan właśnie wybrany na drugą kadencję. Jak to jest być prezesem giełdy? Wcześniej do zmian dochodziło co kilka, kilkanaście miesięcy.

Wyzwania są cały czas podobne. Po pierwsze, żeby niczego nie zepsuć. GPW wspaniale się rozwinęła przez ostatnie 31 lat. Trzeba też szukać kierunków rozwoju i zastanawiać się, co można zrobić więcej. W ostatnich latach udało nam się zrealizować część zapowiedzianych rzeczy. Luka versus nasze ambicje to ok. 70 mln zł w przychodach. Część rzeczy będziemy realizować w kolejnych latach. Część się nie udało ze względów regulacyjnych, część opóźniliśmy celowo, inne wynikały z niedoskonałości w zarządzaniu projektami.

Jakie były największe trzy sukcesy i porażka prezesa giełdy minionej kadencji?

Najszczęśliwszym momentem było to, kiedy zespół kończący realizować projekt strategiczny zgłosił się, że chce rozpocząć nowy. Wytworzyła się grupa ludzi, którzy chcą iść po nowe rzeczy, chcą być zdobywcami.

Druga rzecz to wyniki finansowe. Wzrost zysków podczas mojej pięciolatki wyniósł 38 proc.

Udało nam się dowieźć szereg produktów technologicznych, a nawet mieć pierwszą ich sprzedaż. To zupełnie nowy obszar biznesowy, niezwykle konkurencyjny. Jesteśmy zapraszani do przetargów w instytucjach z całego świata, dopytują się o nasze rozwiązania. Jeszcze nie mamy potężnego zwrotu z nakładów.

Największa porażka jest związana z platformą do surowców wtórnych i umarzania certyfikatów recyklingowych. Żałuję, że nie powstała, ale nie tracę nadziei. Liczę, że uda się ten projekt zrestartować.

Jakie priorytety na kolejne cztery lata?

Doradcy rekomendują nam cztery priorytety. Jeśli będziemy ich słuchać, to jest mocny akcent, żeby poszerzać ofertę produktową na rynku kapitałowym i towarowym, bo jest tam duży potencjał.

Drugi to kwestie debiutów i ich uatrakcyjniania. Wiele rzeczy zautomatyzowaliśmy, ale jest jeszcze potencjał do poprawy procesu pojawiania się nowych firm.

Wysokie stopy procentowe pomogą rynkowi pierwotnemu czy spowolnienie gospodarcze bardziej zniechęci spółki do szukania kapitału i inwestowania?

Mimo wiary inwestorów w polską gospodarkę, aktywa złotowe nie cieszą się dużym powodzeniem. Jak duża firma przychodzi do nas, to szczerze mówimy, że trudno będzie w obecnych warunkach geopolitycznych przyciągnąć inwestorów zagranicznych, a to oni w dużej części decydują o obliczu warszawskiego parkietu. Rynek IPO jest w mocnym ochłodzeniu. Czekamy, aż pokój w Ukrainie będzie białym łabędziem. Ważne jest też przeniesienie ciężaru inwestycyjnego ze spółek technologicznych dla starej ekonomii. Tu są duże szanse dla polskich przedsiębiorstw, bo przeszliśmy reindustrializację. Mamy sporo przedsiębiorstw produkcyjnych, które przez inwestorów nie były doceniane. W kontekście odbudowy Ukrainy mają duże szanse.

Wróćmy do dwóch pozostałych priorytetów.

Trzeci to produkty danowe. Wydawało nam się, że zrobiliśmy dużo w tym obszarze, ale można więcej. Dodanie wartości do naszych danych powinno być priorytetem.

Na czwartym miejscu jest dywersyfikacja. Pod przełomie roku obwieścimy światu naszą strategię.

Jak się toczą rozmowy w Armenii?

Rozmowy zostały ukończone. W Davos podpisaliśmy dokument potwierdzający ustalenia zespołów negocjacyjnych. W planach jest formalne podpisanie przeniesienia własności akcji na nas. To wielopoziomowym proces. Więcej myślimy o biznesplanie, 17 elementach, które wspólnie wypracowaliśmy z EBOiR. Chodzi o szybki transport naszej wiedzy na rynek armeński.

Trzeba przygotować się na ciężkie czasy w krajowej gospodarce? Nastąpi recesja zysków przedsiębiorstw?

Dzielę światowe gospodarki na trzy grupy. Są takie, które nie muszą ograniczać inflacji, bo wyszły z pandemii relatywnie słabo (gospodarki azjatyckie, południe Europy). Dla tych krajów widzę ciężką perspektywę na najbliższe 1-2 lata.

Druga grupa to kraje, które tak rozpędziły ceny, że ograniczenie inflacji nie może się obyć bez wzrostu bezrobocia. W mniejszych krajach strefy euro inflacja dobija do 20 proc. Ewentualne hamowanie może być dużo trudniejsze.

Trzecia grupa krajów, do których należy Polska, ma szansę ograniczyć inflację poprzez zmniejszenie liczby proponowanych miejsc pracy, ale bez wzrostu bezrobocia. Czekają nas gorsze nastroje konsumentów, płace mogą nie gonić inflacji itp. Jednak na te wszystkie zaburzenia spowodowane przez Putina, jest to niska cena.

Rentowności obligacji skarbowych ostatnio w końcu spadają. To korekta czy punkt zwrotny? Inwestorzy zaczynają już wyprzedzać przyszłe obniżki stóp procentowych przez banki centralne?

Trzy miesiące temu nastąpiła inwersja wskaźników, że czeka nas spowolnienie gospodarcze. Oczekiwania rynku już wcześniej były takie, że długoterminowe stopy procentowe będą niskie. Teraz doszedł nowy element. Prezes amerykańskiego Fed Jerome Powell

powiedział, że bez recesji w USA nie da się ograniczyć inflacji. To oznacza spadek cen ropy naftowej i innych nośników energii, co już się dzieje. Naturalne jest, że konieczność podnoszenia stóp procentowych jest mniejsza w Polsce. Prof. Glapiński mówił, że jesteśmy blisko końca cyklu podwyżek i szczytu inflacji. To się materializuje.

Nie przywiązywałbym się do krótkoterminowych fluktuacji. Lepsze wyniki osiągają inwestorzy, którzy rzadziej sprawdzają swój rachunek maklerski.

Partner rozmowy:

materiały prasowe

Firmy
Prezes Grupy Wielton: Nastawiamy się na trudny rok. Chcemy powalczyć o udziały
Firmy
Grupa Kęty: dywidenda niższa niż przed rokiem
Firmy
Nierentowne spółki Boryszewa w Niemczech chcą ogłosić upadłość
Firmy
Grupa Boryszew w nowej odsłonie
Firmy
Zdarzenia jednorazowe mogą mocno zmienić wyniki giełdowych firm
Firmy
Boryszew z nową strategią do 2028 roku