Jednak – jak wynika z informacji „Parkietu” – sprawa raczej nie trafi szybko na wokandę.

– Świadkowie są wciąż przesłuchiwani. Prokurator prowadzący rozważa też powołanie biegłego, który obliczyłby ewentualną wielkość powstałej szkody – powiedział nam wczoraj Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Oznacza to, że minie jeszcze co najmniej kilka miesięcy, zanim sprawa niemieckiej akwizycji Ciechu trafiłaby do sądu.

Zakup 90-proc. akcji spółki Sodawerk (dziś Soda Deutschland Ciech) pod koniec 2007 r. był jedną ze sztandarowych akwizycji Ciechu za czasów, gdy kierował nim Mirosław Kochalski. Transakcja warta 75 mln euro wzbudziła jednak szereg wątpliwości analityków, a później także zarządu prezesa Ryszarda Kunickiego. Jeszcze w 2008 r. Ciech wynajął więc niezależnego audytora, który zbadał niemiecką inwestycję. Raport, jaki wówczas powstał, potwierdził obawy zarządu co do nieprawidłowości przy zakupie niemieckiego przedsiębiorstwa. Opracowanie trafiło więc do Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która 3 marca 2009 r. złożyła wniosek do prokuratury.

Nieprawidłowości mogą dotyczyć nie tylko wysokiej ceny, ale i innych uzgodnień, poczynionych przez strony przy okazji transakcji. Chodzi m.in. o to, że – choć to Ciech był większościowym akcjonariuszem niemieckiej firmy – faktyczną kontrolę nad nią miał Jochen Ohm, prezes i właściciel kilku procent akcji. Decydował o wszystkich umowach. Miał też prawo do 50 proc. zysków ze sprzedaży kawern należących do Sodawerku. Teraz 100 proc. akcji firmy należy do Ciechu i powyższe zapisy już nie obowiązują.

Kochalski odpiera zarzuty o nieprawidłowościach i twierdzi, że zakup przeprowadzono profesjonalnie, z zachowaniem wszelkich standardów.