Ministerstwo Skarbu Państwa, które wystawiło na sprzedaż 51 proc. akcji Enei, konsekwentnie odmawia informacji na temat ewentualnej transakcji. Jednak nie ukrywa, że między świętami?w ministerstwie będzie obecnych wystarczająco wielu pracowników merytorycznych, by umowy prywatyzacyjne można było podpisywać.
Co dałoby ministrowi skarbu Aleksandrowi Gradowi podpisanie umowy? Zapewnienie wpływów do państwowej kasy przekraczających 5 mld zł, ale ze względu na konieczność ogłoszenia przez inwestora wezwania transakcja byłaby rozliczona w przyszłym roku. Obecnie prywatyzacyjny licznik publikowany na stronie ministerstwa informuje, że udało się uzyskać ponad 26 mld zł. To sugeruje, że resort ma już sukces w kieszeni, nawet bez sprzedaży Enei, bo plan wynosił 25 mld zł.
Sęk w tym, że resort, podsumowując dotychczasowe wpływy, wykazuje podpisane umowy prywatyzacyjne, a nie przelane kwoty. W sumie 26 mld jest więc także 7,5 mld zł, które Polska Grupa Energetyczna powinna zapłacić za 84,19 proc. akcji Energi (na mocy umowy z listopada). Jednak zgodnie z tym, co już pisaliśmy w „Parkiecie”, nic nie wskazuje na to, by te pieniądze mogły wpłynąć do państwowej kasy przed końcem 2010 r. Do czasu zamknięcia tego wydania gazety kierowany przez Małgorzatę Krasnodębską-Tomkiel Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nie wydał zgody na przejęcie Energi przez PGE. A bez takiej zgody nie ma mowy o dopięciu transakcji. Nie było też spotkania premiera Donalda Tuska z prezes UOKiK.
PGE potrzebuje tygodnia na przelanie pieniędzy za Energę, jest więc już niemal pewne, że operację trzeba będzie przenieść na 2011 r. O ile do niej dojdzie – nieoficjalnie mówi się, że?opinia UOKiK będzie negatywna.Czy Ministerstwo Skarbu Państwa będzie intensywnie rozmawiało w najbliższych dniach z koncernem Electricite de France, który ma wyłączność negocjacyjną w sprawie zakupu Enei? Wkrótce się dowiemy. Jeżeli decyzje nie zapadną do sylwestra, to prywatyzacja poznańskiej grupy może się przeciągnąć do 31?marca 2011 r.