Kurs akcji Work Service utrzymuje się ostatnio poniżej ceny emisyjnej. Kiedy będą mogli zarobić inwestorzy, którzy kupili akcje spółki w ofercie publicznej i od razu ich nie sprzedali?
Przede wszystkim chciałbym zwrócić uwagę na obroty akcjami Work Service. Są coraz większe, sięgają już 150–200 tys. zł. To oznacza, że spółka dopracowała się normalnego, naturalnego handlu jej akcjami. Płynność papierów zwiększa bezpieczeństwo inwestycji, dlatego chcę, by nasze akcje miała jak największa rzesza inwestorów i by spółka była warta wielokrotnie więcej niż dziś.
Każdy by tak chciał...
Ale my akurat to możemy osiągnąć. Operujemy na takim rynku i możemy tak sprawnie przeprowadzić sensowne akwizycje, że za kilka lat; dwa – trzy albo pięć, Work Service będzie miała kilka miliardów złotych przychodów i będzie działała na ośmiu – dziesięciu rynkach w Unii Europejskiej i poza nią. Wtedy ci, którzy długofalowo zainwestują teraz w jej akcje, zarobią wielokrotnie. Również z tego powodu, że płacimy dywidendy. Część osób już teraz w nas uwierzy, a część będzie się do tego przekonywać.
Plany są ambitne, ale na ich realizację potrzeba pieniędzy, których nie udało się zdobyć zbyt wiele w marcowej emisji publicznej. Pozyskaliście 30 mln zł, a nie 120–150 mln zł, jak planowaliście. Jak więc spółka będzie finansować swój rozwój?