Każdy chce być podmiotem a nie przedmiotem. My też mamy swoje aspiracje. Na dzień dzisiejszy mamy dwie grupy nawozowo chemiczne, które mają potencjał i w jakiś sposób na siebie patrzą. Patrzą nie tylko przez pryzmat konkurencji, ale też czy są między nimi obszary wspólnego działania. Przykładem tego jest projekt budowy z Azotami Tarnów zakładu w Chinach.
Czy ta współpraca może doprowadzić w przyszłości do fuzji?
O te tematy trzeba pytać głównego akcjonariusza obu spółek. Jestem jednak przekonany, że wszystkie scenariusze, zwiększające wartość jego aktywów, są przez właściciela analizowane.
To co chciałbym jeszcze podkreślić, to fakt, że Puławy są już teraz jednym z największych konsumentów gazu. Jesteśmy w trakcie realizacji elektrowni gazowej, więc nasze zapotrzebowanie na ten surowiec wzrośnie ponad dwukrotnie. W kontekście ostatniego porozumienia spółek z udziałem Skarbu Państwa, które powinno znacząco przyspieszyć poszukiwania i wydobycie gazu łupkowego w Polsce nasza rola, jako jednego z głównych odbiorców gazu, jest bardzo istotna. Nasza elektrownia będzie mogła też pracować na LNG, czyli kolejnym strategicznym dla MSP projekcie.
A jeśli chodzi o potencjalne przejęcia, to w ilu procesach negocjacyjnych uczestniczycie?
Nasza strategia zakłada jednak ukierunkowanie się na rynek nawozowy. Widzimy swoje miejsce na nim nie tylko w roli producenta, ale też dystrybutora, który prowadzi dialog z finalnymi odbiorcami. Nie bez powodu przejęliśmy gdańskie Fosfory oraz Adipol na południu Polski. Po wypracowaniu efektów synergii i doinwestowaniu tych zakładów miejsca te będą dla nas stanowić ważny punkt w łańcuchu dystrybucji z możliwością budowy baz logistycznych.
Warto też podkreślić, że na dzień dzisiejszy spółka analizuje kilka tematów nie związanych stricte z biznesem nawozowym. Ostatnio ogłosiliśmy nowy obszar zainteresowań, którym jest biotechnologia. Ale to jeszcze początek drogi.
Ciech byłby dla was interesujący?
W tej grupie są aktywa interesujące dla każdej firmy chemiczno-nawozowej. Już podczas nabywania gdańskich Fosforów wskazywaliśmy na interesujące nas aktywa w tej grupie.
Jak pan zareagował na słowa wiceministra Pawlaka, że Synthos jest dla Pulaw dobrym, bo polskim inwestorem?
Nie znam kontekstu ani całości wypowiedzi, więc niezręcznie jest mi to komentować. Puławy są polską firmą, która inwestuje i uczestniczy w konsolidacji polskiej chemii. Proszę zauważyć, że wezwanie do sprzedaży akcji Puław odbywa się w kontekście równoległego wezwania Acronu na Tarnów.
Skąd takie zainteresowanie spółkami z sektora chemicznego w tym momencie?
Jak widać polska chemia ze swoimi rekordowymi wynikami w ostatnim czasie znalazła się w czołówce światowej jeśli chodzi o efektywność technologiczną. Pojawianie się potencjalnych inwestorów, którzy są zainteresowani zakupem firm pokazuje, że polska chemia ma swoją wartość i ta wartość została dostrzeżona. Inna sprawą jest to, kto jak tę wartość liczy.
Zarząd Puław stwierdził, że cena zaproponowana przez Synthos nie jest godziwa. Jaka byłaby odpowiednia?
Oferowana cena nie uwzględnia sytuacji Puław, które od kilku lat pokazują bardzo dobre wyniki. Nie zmieniło się to nawet w ostatnich latach kryzysu, kiedy pokazywaliśmy dodatnie wyniki netto. W ciągu trzech ostatnich lat zainwestowaliśmy ponad 1 mld zł, żeby podnieść swoją efektywność. Jesteśmy w połowie realizacji strategii, która doprowadzić ma do dalszego zwiększania konkurencyjności. Można powiedzieć, że Puławy są dziś w czołówce światowej jeśli chodzi o firmy nawozowe i chemiczne.
Nie bez znaczenia jest też to, że posiadamy znaczące zasoby gotówki. Po trzech kwartałach było to ponad 400 mln zł. Wyniki mieliśmy rekordowe i nie ma żadnych symptomów, by potencjał spółki miał się znacząco zmniejszyć w ostatnim kwartale roku obrotowego. To znaczy, że pieniędzy w spółce przybywa z miesiąca na miesiąc. Taka sytuacja może być interesująca dla potencjalnych inwestorów. My jednak chcemy te pieniądze chcemy podzielić zgodnie z naszą polityką podziału zysku. Począwszy od debiutu giełdowego w 2005 roku corocznie zyskiem dzielimy się z akcjonariuszami - w formie dywidendy, pracownikami – w formie nagrody z zysku oraz planami inwestycyjnymi. To buduje wartość spółki, daje wymierną korzyść akcjonariuszom a pracowników motywuje do dalszej pracy.
Pana zdaniem Synthos celowo ogłosił wezwanie przez raportem rocznym, by dać niższą cenę?
Oczywiście, że czas miał znaczenie. Wyniki będziemy ogłaszać w połowie września. Już po trzech kwartałach są rekordowo wysokie. A sytuacja w branży w dalszym ciągu nam sprzyja.
Związkowcy zwracają uwagę na niepokoje społeczne, które już mają miejsce w Puławach.
W tym mieście mają one szczególne podłoże, bo w latach 90-tych, kiedy prywatyzowano spółkę Żelatyna zapowiadając pozytywne tego efekty, po kilku latach zlikwidowano fabrykę. Ludzie, którzy stracili wtedy pracę przeszli do Azotów. Dzisiaj to my jesteśmy głównym pracodawcą, który zapewnia byt wielu rodzinom w tym mieście. Nic więc dziwnego, że obawiają się jakiekolwiek zachwiań w zakładzie. To bowiem mogłoby się negatywnie odbić na ich życiu.
Komitet Obrony puławskich Azotów twierdzi, że gdyby Synthos przejął waszą spółkę to, powtórzyłby się scenariusz z Oświęcimia, gdzie po zakupie zakładów chemicznych zwolniona znaczną część załogi. Pan najwyraźniej podziela ich obawy.
Synthos nigdy tego nie zdementował, więc przy braku jasności i ogólnikowych stwierdzeniach w wezwaniu, można zakładać, że ten kierunek byłby realizowany
Jesteście przeciwko prywatyzacji spółki, czy tylko przeciwko temu konkretnemu inwestorowi?
Puławy już są sprywatyzowane. Jesteśmy przecież na giełdzie od siedmiu lat i mamy stały akcjonariat.
A więc widzicie się raczej w roli konsolidatora polskiej chemii?
Każdy chce być podmiotem a nie przedmiotem. My też mamy swoje aspiracje. Na dzień dzisiejszy mamy dwie grupy nawozowo chemiczne, które mają potencjał i w jakiś sposób na siebie patrzą. Patrzą nie tylko przez pryzmat konkurencji, ale też czy są między nimi obszary wspólnego działania. Przykładem tego jest projekt budowy z Azotami Tarnów zakładu w Chinach.
Czy ta współpraca może doprowadzić w przyszłości do fuzji?
O te tematy trzeba pytać głównego akcjonariusza obu spółek. Jestem jednak przekonany, że wszystkie scenariusze, zwiększające wartość jego aktywów, są przez właściciela analizowane.
To co chciałbym jeszcze podkreślić, to fakt, że Puławy są już teraz jednym z największych konsumentów gazu. Jesteśmy w trakcie realizacji elektrowni gazowej, więc nasze zapotrzebowanie na ten surowiec wzrośnie ponad dwukrotnie. W kontekście ostatniego porozumienia spółek z udziałem Skarbu Państwa, które powinno znacząco przyspieszyć poszukiwania i wydobycie gazu łupkowego w Polsce nasza rola, jako jednego z głównych odbiorców gazu, jest bardzo istotna. Nasza elektrownia będzie mogła też pracować na LNG, czyli kolejnym strategicznym dla MSP projekcie.
A jeśli chodzi o potencjalne przejęcia, to w ilu procesach negocjacyjnych uczestniczycie?
Nasza strategia zakłada jednak ukierunkowanie się na rynek nawozowy. Widzimy swoje miejsce na nim nie tylko w roli producenta, ale też dystrybutora, który prowadzi dialog z finalnymi odbiorcami. Nie bez powodu przejęliśmy gdańskie Fosfory oraz Adipol na południu Polski. Po wypracowaniu efektów synergii i doinwestowaniu tych zakładów miejsca te będą dla nas stanowić ważny punkt w łańcuchu dystrybucji z możliwością budowy baz logistycznych.
Warto też podkreślić, że na dzień dzisiejszy spółka analizuje kilka tematów nie związanych stricte z biznesem nawozowym. Ostatnio ogłosiliśmy nowy obszar zainteresowań, którym jest biotechnologia. Ale to jeszcze początek drogi.
Ciech byłby dla was interesujący?
W tej grupie są aktywa interesujące dla każdej firmy chemiczno-nawozowej. Już podczas nabywania gdańskich Fosforów wskazywaliśmy na interesujące nas aktywa w tej grupie.
Jak pan zareagował na słowa wiceministra Pawlaka, że Synthos jest dla Pulaw dobrym, bo polskim inwestorem?
Nie znam kontekstu ani całości wypowiedzi, więc niezręcznie jest mi to komentować. Puławy są polską firmą, która inwestuje i uczestniczy w konsolidacji polskiej chemii. Proszę zauważyć, że wezwanie do sprzedaży akcji Puław odbywa się w kontekście równoległego wezwania Acronu na Tarnów.
Skąd takie zainteresowanie spółkami z sektora chemicznego w tym momencie?
Jak widać polska chemia ze swoimi rekordowymi wynikami w ostatnim czasie znalazła się w czołówce światowej jeśli chodzi o efektywność technologiczną. Pojawianie się potencjalnych inwestorów, którzy są zainteresowani zakupem firm pokazuje, że polska chemia ma swoją wartość i ta wartość została dostrzeżona. Inna sprawą jest to, kto jak tę wartość liczy.
Zarząd Puław stwierdził, że cena zaproponowana przez Synthos nie jest godziwa. Jaka byłaby odpowiednia?
Oferowana cena nie uwzględnia sytuacji Puław, które od kilku lat pokazują bardzo dobre wyniki. Nie zmieniło się to nawet w ostatnich latach kryzysu, kiedy pokazywaliśmy dodatnie wyniki netto. W ciągu trzech ostatnich lat zainwestowaliśmy ponad 1 mld zł, żeby podnieść swoją efektywność. Jesteśmy w połowie realizacji strategii, która doprowadzić ma do dalszego zwiększania konkurencyjności. Można powiedzieć, że Puławy są dziś w czołówce światowej jeśli chodzi o firmy nawozowe i chemiczne.
Nie bez znaczenia jest też to, że posiadamy znaczące zasoby gotówki. Po trzech kwartałach było to ponad 400 mln zł. Wyniki mieliśmy rekordowe i nie ma żadnych symptomów, by potencjał spółki miał się znacząco zmniejszyć w ostatnim kwartale roku obrotowego. To znaczy, że pieniędzy w spółce przybywa z miesiąca na miesiąc. Taka sytuacja może być interesująca dla potencjalnych inwestorów. My jednak chcemy te pieniądze chcemy podzielić zgodnie z naszą polityką podziału zysku. Począwszy od debiutu giełdowego w 2005 roku corocznie zyskiem dzielimy się z akcjonariuszami - w formie dywidendy, pracownikami – w formie nagrody z zysku oraz planami inwestycyjnymi. To buduje wartość spółki, daje wymierną korzyść akcjonariuszom a pracowników motywuje do dalszej pracy.
Pana zdaniem Synthos celowo ogłosił wezwanie przez raportem rocznym, by dać niższą cenę?
Oczywiście, że czas miał znaczenie. Wyniki będziemy ogłaszać w połowie września. Już po trzech kwartałach są rekordowo wysokie. A sytuacja w branży w dalszym ciągu nam sprzyja.
Związkowcy zwracają uwagę na niepokoje społeczne, które już mają miejsce w Puławach.
W tym mieście mają one szczególne podłoże, bo w latach 90-tych, kiedy prywatyzowano spółkę Żelatyna zapowiadając pozytywne tego efekty, po kilku latach zlikwidowano fabrykę. Ludzie, którzy stracili wtedy pracę przeszli do Azotów. Dzisiaj to my jesteśmy głównym pracodawcą, który zapewnia byt wielu rodzinom w tym mieście. Nic więc dziwnego, że obawiają się jakiekolwiek zachwiań w zakładzie. To bowiem mogłoby się negatywnie odbić na ich życiu.
Komitet Obrony puławskich Azotów twierdzi, że gdyby Synthos przejął waszą spółkę to, powtórzyłby się scenariusz z Oświęcimia, gdzie po zakupie zakładów chemicznych zwolniona znaczną część załogi. Pan najwyraźniej podziela ich obawy.
Synthos nigdy tego nie zdementował, więc przy braku jasności i ogólnikowych stwierdzeniach w wezwaniu, można zakładać, że ten kierunek byłby realizowany
Jesteście przeciwko prywatyzacji spółki, czy tylko przeciwko temu konkretnemu inwestorowi?
Puławy już są sprywatyzowane. Jesteśmy przecież na giełdzie od siedmiu lat i mamy stały akcjonariat.
A więc widzicie się raczej w roli konsolidatora polskiej chemii?
Każdy chce być podmiotem a nie przedmiotem. My też mamy swoje aspiracje. Na dzień dzisiejszy mamy dwie grupy nawozowo chemiczne, które mają potencjał i w jakiś sposób na siebie patrzą. Patrzą nie tylko przez pryzmat konkurencji, ale też czy są między nimi obszary wspólnego działania. Przykładem tego jest projekt budowy z Azotami Tarnów zakładu w Chinach.
Czy ta współpraca może doprowadzić w przyszłości do fuzji?
O te tematy trzeba pytać głównego akcjonariusza obu spółek. Jestem jednak przekonany, że wszystkie scenariusze, zwiększające wartość jego aktywów, są przez właściciela analizowane.
To co chciałbym jeszcze podkreślić, to fakt, że Puławy są już teraz jednym z największych konsumentów gazu. Jesteśmy w trakcie realizacji elektrowni gazowej, więc nasze zapotrzebowanie na ten surowiec wzrośnie ponad dwukrotnie. W kontekście ostatniego porozumienia spółek z udziałem Skarbu Państwa, które powinno znacząco przyspieszyć poszukiwania i wydobycie gazu łupkowego w Polsce nasza rola, jako jednego z głównych odbiorców gazu, jest bardzo istotna. Nasza elektrownia będzie mogła też pracować na LNG, czyli kolejnym strategicznym dla MSP projekcie.
A jeśli chodzi o potencjalne przejęcia, to w ilu procesach negocjacyjnych uczestniczycie?
Nasza strategia zakłada jednak ukierunkowanie się na rynek nawozowy. Widzimy swoje miejsce na nim nie tylko w roli producenta, ale też dystrybutora, który prowadzi dialog z finalnymi odbiorcami. Nie bez powodu przejęliśmy gdańskie Fosfory oraz Adipol na południu Polski. Po wypracowaniu efektów synergii i doinwestowaniu tych zakładów miejsca te będą dla nas stanowić ważny punkt w łańcuchu dystrybucji z możliwością budowy baz logistycznych.
Warto też podkreślić, że na dzień dzisiejszy spółka analizuje kilka tematów nie związanych stricte z biznesem nawozowym. Ostatnio ogłosiliśmy nowy obszar zainteresowań, którym jest biotechnologia. Ale to jeszcze początek drogi.
Ciech byłby dla was interesujący?
W tej grupie są aktywa interesujące dla każdej firmy chemiczno-nawozowej. Już podczas nabywania gdańskich Fosforów wskazywaliśmy na interesujące nas aktywa w tej grupie.