Sytuacja na rynku pierwotnym wciąż jest bardzo trudna. Analitycy mieli nadzieję, że trwające oferty publiczne będą impulsem do ożywienia. Tak się jednak nie stało. Już kilka dni temu okazało się, że Alior Bank musiał ustalić cenę emisyjną akcji znacząco niżej, niż wynosił poziom maksymalny. Jeszcze gorzej wypadła oferta Czerwonej Torebki – czyli sieci pasaży handlowych, należących do Mariusza Świtalskiego.
Strategia bez zmian
Wczoraj podano, że akcje Czerwonej Torebki będą sprzedawane po 7 zł, podczas gdy maksymalna cena wynosiła 17,2 zł. Firma chciała uplasować emisję ponad 16,3 mln akcji i pozyskać brutto 281 mln zł. Ostatecznie zaoferuje jedynie ok. 2,7 mln papierów – z tego ponad 2,5 mln sztuk obejmą inwestorzy instytucjonalni, a pozostałe ok. 123 tys. trafi do drobnych graczy.
– Podczas spotkań z inwestorami w czasie roadshow spotkaliśmy się z pozytywnym odbiorem naszej koncepcji biznesowej. Budowa księgi popytu pokazała, że jest popyt na akcje. Jednak możliwa do ustalenia cena emisyjna przy obecnych realiach rynkowych była na tyle niska, że zdecydowaliśmy się w znaczącej mierze zredukować liczbę oferowanych akcji – mówi Ireneusz Kazimierczyk, prezes Czerwonej Torebki. Dodaje, że strategia spółki nie ulegnie zmianie.
Czerwona Torebka to sieć 26 pasaży handlowych. Docelowo do 2021 r. ma ich być niemal 1,9 tys. Czy spółka jeszcze raz spróbuje sprzedać swoje papiery? – Wejście na giełdę otwiera przed nami wiele możliwości pozyskania kapitału w przyszłości. Jest jednak za wcześnie, aby mówić o kolejnej emisji akcji
– mówi Kazimierczyk. Zaznacza jednocześnie, że emisja akcji nie jest jedynym źródłem finansowania strategii. – Planujemy również wykorzystanie środków kredytowych czy środków ze sprzedaży nieruchomości, które nie są związane z pasażami handlowymi. Do rozważenia może być również emisja obligacji – mówi.