- Polska gospodarka ma zdrowe fundamenty, PKB rośnie szybko na tle innych krajów Europy środkowowschodniej, szybko nawet na tle całego Starego Kontynentu, gospodarka ma niewielkie powiązania z Chinami i innymi krajami rozwijającymi się, wzrost wynagrodzeń i akcji kredytowej będzie napędzał konsumpcję – zaczyna van Nieuwenhuijzen, na co dzień pracujący w NN Investment Partners w Hadze (180 mld euro zarządzanych aktywów). - Problem w tym, że zdrowe fundamenty nie wystarczą. Inwestorzy reagują bowiem na kierunki zmian, a te – na razie – są dla niepokojące. To oznacza, że sam fakt pojawienia się ryzyka politycznego w Polsce, będzie ciążył rynkowi akcji – uważa zarządzający. – Potencjalny wzrost deficytu budżetowego, pogorszenie klimatu inwestycyjnego i napięcie na linii Warszawa-Bruksela, nie zachęcają do lokowania Polsce – przekonuje.
Jak długo utrzyma się ta sytuacja? – Być może miesiące, ale niewykluczone, że lata. Dopóki wszystkie plany gospodarcze nowego rządu nie zostaną skonkretyzowane, dopóty inwestorzy zagraniczni będą unikać warszawskiego parkietu. Wystarczy jednak samo rozwianie niepewności – nawet jeżeli zmiany w prawie wprowadzone przez nową władzę miałyby się okazać niekorzystne gospodarczo – a inwestorzy wrócą do fundamentów – uważa van Nieuwenhuijzen.
W środę po godzinie 13:20 WIG20 traci 1,4 proc. przy obrotach rzędu 400 mln zł. Jedną ze spółek najbardziej ciążących wskaźnikowi jest PZU, spadające o 3,6 proc. do 32,58 zł – firma, w której wspomniane „ryzyko polityczne" urzeczywistniło się z całą mocą wtorkową rezygnacją wieloletniego prezesa, Andrzeja Klesyka.