Ustawa o 70-proc. podatku od odpraw dla odchodzących członków zarządów „państwowych" przedsiębiorstw, która będzie obowiązywać od 1 stycznia 2016 r., miała być sposobem na szybką czystkę kadrową. Papierami rzucili m.in. Jakub Karnowski z PKP, Andrzej Klesyk z PZU czy Paweł Tamborski z GPW.
Wprowadzone w ekspresowym tempie przepisy mają wiele luk interpretacyjnych, co skłania wielu menedżerów do pozostawania na stanowiskach.
Presja jest jednak coraz większa. Według naszych informacji spółki pod nowymi zarządami mają interpretować zapisy ustawy zgodnie z duchem ustawodawcy – a więc niekorzystnie dla „niepokornych" członków zarządów. Takie działanie ma być usprawiedliwione ostrożnościowym podejściem do nieprecyzyjnych zapisów ustawy, głównie z punktu widzenia relacji z fiskusem. To spółki bowiem odprowadzają do urzędu podatek.
Zwolnionym menedżerom pozostanie żmudna walka sądowa, jeśli uznają, że niesłusznie zostali objęci nową daniną.
Definicja „kontroli"
Zapisy ustawy nie precyzują m.in., jak należy rozumieć kontrolę Skarbu Państwa nad spółkami. W ustawie czytamy, że chodzi o firmy, w których państwo ma większość głosów na walnych zgromadzeniach. Może to oznaczać posiadanie ponad 50 proc. udziału w ogólnej liczbie głosów. Są jednak spółki, w których Skarb Państwa dysponuje większością podczas walnych zgromadzeń, mimo że nie posiada klasycznie rozumianego pakietu kontrolnego (np. dzięki statutowemu ograniczeniu prawa głosu innych akcjonariuszy).