7 kwietnia Sejm przyjął projekt ustawy o biegłych rewidentach. Za dokumentem głosowało 371 posłów, 52 było przeciwnych, a siedmiu wstrzymało się od głosu. Wcześniej odrzucono wszystkie wnioski mniejszości i poprawki opozycji. Teraz dyskusja przenosi się na poziom Senatu. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że branża i ustawodawcy znaleźli kompromis – jednak jest on już nieaktualny. Najnowsze propozycje są w dużej mierze dla audytorów niekorzystne, natomiast idą na rękę firmom doradztwa podatkowego.
Sztywny podział usług
– Wszystko wskazuje na to, że najważniejsza zmiana dotyczyć będzie wprowadzenia do nowych przepisów listy usług zabronionych – mówi Dominik Biel, menedżer z grupy UHY ECA. Dodaje, że do tej pory przede wszystkim duże podmioty traktowały audyt jako pierwszy krok w sprzedaży szerokiego wachlarza proponowanych usług doradczych. Audyt pozwalał na zidentyfikowanie kluczowych czynników ryzyka i słabości klienta, co dawało audytorowi przewagę nad konkurencyjnymi firmami doradczymi. – Takie rozwiązanie dawało także klientom większą pewność, że biegły rewident pozytywnie ustosunkuje się do rozwiązań proponowanych przez firmy doradcze, będące częścią struktury audytora – podkreśla ekspert. Jego zdaniem wprowadzona zmiana prawdopodobnie wpłynie dwojako na rynek audytu. Po pierwsze, możemy spodziewać się znacznej rotacji w ramach jednostek zainteresowania publicznego (JZP), które korzystają z usług tej samej firmy w zakresie audytu i pozostałych usług doradczych.
Drugim skutkiem planowanych zmian może być wzrost cen usług audytorskich. Często bowiem firmy zaniżały ceny za audyt w zamian za korzystniejsze warunki umów doradczych. – W momencie, kiedy jeden podmiot będzie mógł świadczyć usługi tylko jednego rodzaju, taka praktyka nie będzie już występować. Audyt nie będzie już stanowił bazy do sprzedaży pozostałych usług – zaznacza Biel.
Zaufanie? To nie wystarczy
Nasi rozmówcy podkreślają, że ustawodawca zdecydował się na ustawową ingerencję w kwestie, które dotychczas pozostawione były etyce. Już teraz istnieją unormowania (np. w Kodeksie Etyki IFAC), które wiążą się z rotacją lub ze świadczeniem dodatkowych usług, a zostały stworzone właśnie w celu zapobiegania ograniczeniom niezależności. – Przeniesienie unormowań z płaszczyzny etyki na płaszczyznę zakazów prawnych nie koresponduje z pożądaną odbudową etosu biegłego rewidenta – ocenia Radosław Gumułka, prezes Grupy Gumułka. Jego zdaniem w profesji biegłego rewidenta, czyli zawodzie zaufania publicznego, nie należy opierać się na instrumentach, które stanowią zaprzeczenie idei zaufania. Jedno jest pewne: zakaz oferowania usług, których świadczenie dotychczas było możliwe (z zachowaniem wymogów niezależności), wpłynie na ich ceny.
– Klient mógł na przykład nas zwyczajnie zapytać o radę lub poprosić o wsparcie w określonym zakresie. Świadcząc naszą usługę inną niż audyt, wykorzystywaliśmy swoją wiedzę pozyskaną w trakcie audytu. Było to po prostu efektywniejsze z punktu widzenia klienta. Teraz z każdym drobiazgiem będzie musiał skierować się do innego doradcy, który będzie musiał zapoznać się ze specyfiką klienta i jego problemu – opisuje Jan Letkiewicz, partner zarządzający departamentem audytu Grant Thornton. Zastanawia się, czy regulatorzy zdawali sobie sprawę z konsekwencji podjętych decyzji. – Wystarczy, że księgowy ze spółki zależnej od danej jednostki zaufania publicznego pójdzie na szkolenie do firmy audytorskiej. Wystawienie faktury za takie szkolenie eliminuje firmę audytorską z badania grupy – podkreśla.