WIG20 utknął w konsolidacji między 2360 i 2260 pkt. i czekamy na wybicie. Który kierunek pan obstawia?
W ujęciu długoterminowym cały czas pozostaję optymistą. Myślę, że obecna konsolidacja nie jest schyłkiem hossy. Pamiętam, że w latach 2003-2007 trend wzrostowy też był przerywany kilkumiesięcznymi ruchami bocznymi, które nie kończyły rynku byka. Na wykresie WIG20 poziomem, którego przebicie mogłoby zmienić sytuację jest 2200 pkt. Wtedy zacząłbym się martwić, a potwierdzeniem złego scenariusza byłoby zejście poniżej 2000 pkt. Muszę jednak przyznać, że coraz więcej spółek wybiło się dołem, a obserwowane odbicie nie daje odpowiedzi, czy to był tylko fałszywy sygnał, czy jednak początek silniejszej wyprzedaży. Czas pokaże. Na GPW jest teraz mniej atrakcyjnych techniczne spółek niż jeszcze dwa, trzy miesiące temu. Zapanowała rynkowa nuda. Widać to też na kontraktach, które mają kilkupunktową zmienność i stosuje się tutaj „technikę jamnika" – odgryźć kawałek i w nogi. Nie można stosować techniki „buy and hold", tylko właśnie liczyć na krótkoterminowe zagrania.
W taki lekko pesymistyczny wygląd rynku wpisuje się sWIG80, który powoli spada i próbuje przełamać 16 000 pkt.
Ten indeks dobrze pokazuje właśnie to, że coraz więcej spółek zaczyna uginać się pod własnym ciężarem i nie ma dalszego przyłożenia środków. Warto jednak zwrócić uwagę, że lepiej wygląda sytuacja na mWIG40, który jest w minimalnym trendzie wzrostowym od kwietnia. Zawęziła się mocno wstęga Bollingera i aż pachnie wybiciem. Jeśli pęknie 5000 pkt to będziemy mieć sygnał kupna.