Niby wszystko jest już jasne. W czerwcu na prezesa GPW wybrany został, podczas walnego zgromadzenia, Marek Dietl. Formalnie do objęcia tej funkcji potrzebuje jednak jeszcze zgody KNF. I tu zaczynają pojawiać się znaki zapytania. Tymczasem bezkrólewie na GPW trwa w najlepsze.
Inicjatywa KNF
W sumie GPW na pełnoprawnego prezesa czeka już 123 dni. Tyle czasu minęło, od kiedy oficjalnie ze stanowiskiem pożegnała się Małgorzata Zaleska. Co prawda przez chwilę (90 dni) warszawskim rynkiem dowodził Jarosław Grzywiński, on jednak „jedynie" pełnił obowiązki prezesa. W efekcie jesteśmy świadkami kolejnych odcinków sagi z obsadą szefa GPW.
Tym razem w roli głównej obsadzony został Marek Dietl oraz KNF. To od Komisji zależy, czy Dietl faktycznie zostanie prezesem GPW czy też nie. Od walnego zgromadzenia, podczas którego akcjonariusze wybrali go na to stanowisko, minęło właśnie 25 dni. Warto przypomnieć, że na zgodę KNF czeka jednak nie tylko on, ale także Jarosław Grzywiński, który ma zostać wiceprezesem GPW. Na jego „liczniku" jest już 31 dni (został powołany wcześniej przez Radę Giełdy).
Przedstawiciele Komisji zwracają jednak uwagę, że faktycznie prace nad obiema kandydaturami trwają krócej, a ich inicjatorami była... sama Komisja.
– Wnioski o powołanie Jarosława Grzywińskiego na stanowisko wiceprezesa GPW oraz Marka Dietla na stanowisko prezesa GPW wpłynęły do KNF odpowiednio 30 czerwca 2017 r. oraz 29 czerwca 2017 r., po uprzednim skierowaniu do władz GPW pisma, w którym KNF dała wyraz swojemu zainteresowaniu tym, aby skład zarządu GPW został uzupełniony jak najszybciej – usłyszeliśmy w biurze prasowym KNF.