Nowe spółki a nowe emisje

Po ubiegłotygodniowym felietonie zawierającym dane dotyczące odpływu z giełdy ponad 180 mld zł w ciągu ostatnich 14 lat, pojawiły się wątpliwości, czy te statystyki należałoby uzupełnić o dane dotyczące sprzedaży na giełdzie akcji przez dotychczasowych akcjonariuszy w ramach IPO. Bo przecież wejście nowej spółki na giełdę jest bardzo ważnym elementem rozwoju rynku, nawet jeśli nie jest powiązane z nową emisją akcji. Według mnie absolutnie nie powinniśmy uwzględniać tych danych w kontekście finansowania spółek, a może nawet w kontekście rozwoju rynku, i postaram się wyjaśnić to poniżej.

Publikacja: 31.10.2024 06:00

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

Z perspektywy funkcjonowania rynku kapitałowego w przypadku sprzedaży akcji przez dotychczasowych akcjonariuszy nie kreujemy istotnej wartości dodanej. Natomiast debiut giełdowy spółki powiązany z emisją nowych akcji jest zupełnie inną jakością niż wprowadzenie to obrotu akcji już istniejących. Wskazałbym tu na przynajmniej trzy zasadnicze różnice: konsekwencje asymetrii informacyjnej, brak potrzeb kapitałowych i brak korzyści dla spółki.

W przypadku spółek już notowanych problem asymetrii informacyjnej jest w dużej mierze rozwiązany – oprócz prospektu, na podstawie którego kiedyś debiutowała spółka, mamy bardzo wyśrubowane standardy obowiązków informacyjnych, konieczność publikacji informacji o transakcjach menedżerów, zakaz wykorzystywania informacji poufnej, dotychczasowa historia notowań – wszystko to powoduje, że ryzyko w tym obszarze jest minimalizowane. Natomiast w przypadku spółki debiutującej jest inaczej – wprawdzie musi ona przygotować prospekt zawierający wszelkie informacje ważne z perspektywy podejmowania decyzji inwestycyjnej, ale przecież nie da się zmieścić wszystkich informacji z wielu lat funkcjonowania spółki w dokumencie, który inwestorzy byliby w stanie przeczytać i przyswoić.

Zawsze zatem przy okazji debiutu giełdowego mamy do czynienia z większym poziomem asymetrii informacyjnej niż w przypadku spółek notowanych i dotyczy to każdego debiutu, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z nową emisją, czy też nie. Jednak już konsekwencje tej asymetrii będą różne – jeśli pojawia się nowa emisja, to ewentualny negatywny efekt asymetrii informacyjnej jest mniejszy. Bo przy „starych” akcjach dochodzi po prostu do transferu pieniądza od nowych do wcześniejszych właścicieli. A przy akcjach nowo emitowanych pieniądze trafiają na konto spółki i jeśli projekt biznesowy finansowany z tych pieniędzy się powiedzie, spółka wygeneruje zyski, które zmniejszą ewentualną stratę wynikającą z nadmiernie optymistycznej wyceny w procesie IPO lub nawet pozwolą zwiększyć wycenę akcji powyżej poziomu z IPO.

Jeszcze większym problemem związanym z brakiem nowej emisji jest ewidentny brak potrzeby finansowania poprzez nowe emisje akcji. Ta oczywista oczywistość niesie ze sobą kolosalne implikacje. Jeśli bowiem mamy do czynienia ze spółką, która ma w planach kolejne emisje akcji, wycena w procesie IPO musi być do tego odpowiednio dostosowana. W skrócie – inwestorzy muszą zarobić, żeby byli skłonni kupować kolejne emisje akcji w przyszłości. Jeśli natomiast spółka nie planuje w przewidywalnej przyszłości nowych emisji, pojawia się naturalna pokusa, aby sprzedać akcje po jak najwyższej cenie, nawet kosztem strat inwestorów. Brak potrzeb kapitałowych oznacza bowiem brak konieczności zadbania o zysk akcjonariuszy w długim okresie na potrzeby nowej emisji w przyszłości. Połączenie tej pokusy z przedstawioną powyżej asymetrią informacyjną może generować olbrzymie problemy.

Trzecia wreszcie kwestia to brak korzyści dla spółki. Rozpoczęcie notowań wiąże się z wieloma ryzykami, kosztami i problemami, w tym z drastycznym zwiększeniem przejrzystości informacyjnej utrudniającym prowadzenie biznesu. Jeśli zatem na drugiej szali nie mamy korzyści związanych z lepszym dostępem do finansowania, to siłą rzeczy spółka będzie funkcjonować gorzej niż przed debiutem. A zatem nawet jeśli wszelkie dane w prospekcie zostały przedstawione w pełni rzetelnie, nawet jeśli moment sprzedaży nie został intencjonalnie dobrany w absolutnym szczycie wartości spółki, musimy mieć świadomość, że obciążenie faktem notowania najprawdopodobniej odbije się negatywnie na wynikach spółki.

Oczywiście warto dodać, że na giełdzie nie ma uniwersalnych prawd – bywały IPO bez nowych emisji akcji, na których inwestorzy zarobili, i takie nowe emisje, które zakończyły się pokaźnymi stratami. Celem powyższego tekstu nie jest wskazanie strategii inwestycyjnej, ale wykazanie, że – co do zasady – spółki debiutujące na giełdzie bez nowych emisji akcji nie generują wartości dodanej w kontekście transformacji oszczędności inwestorów w rzeczowe inwestycje emitentów, nie podnoszą innowacyjności gospodarki, a może nawet nie sprzyjają rozwojowi rynku. Jeśli bowiem inwestorzy na takim IPO nie zarobią, a stracą, to na długie lata zniechęcą się do rynku.

Na koniec chciałbym jednak optymistycznie dodać, że w najbliższych dniach oczekujemy wejścia w życie regulacji umożliwiających bezprospektowe emisje akcji przez dojrzałych emitentów. Przy wtórnych emisjach sytuacja będzie zgoła odwrotna – ryzyko inwestycyjne jest dużo mniejsze (bo spółka jest już notowana, mamy do czynienia z mniejszą asymetrią informacyjną i ugruntowaną wyceną rynkową), a spółka osiąga konkretną korzyść z emisji (pozyskane środki na rozwój) bez ponoszenia nowych długofalowych kosztów (wszelkie ograniczenia związane ze statusem spółki publicznej i tak już były odczuwane wcześniej). Życzę zatem inwestorom jak najwięcej udanych SPO!

Felietony
Życie szkodzi
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Felietony
Dlaczego Hamlet nie byłby dobrym przedsiębiorcą
Felietony
Ryzyka prawnika
Felietony
Raportowanie zrównoważonego rozwoju po japońsku
Felietony
Strategiczne zmiany po obu stronach Atlantyku
Felietony
Rośnie ryzyko fiskalne