Debiut WIG20 w kwietniu 1994 r. odbył się w słabym momencie w historii GPW. Miesiąc wcześniej byłoby znacznie gorzej. Na początku marca 1994 r. miał miejsce szczyt największej hossy z indeksem WIG powyżej 20 tys. pkt – w miesiąc spadł o połowę. Trzecia rocznica handlu na GPW przypadła w trakcie korekty największej hossy (kursy akcji wzrosły średnio pięciokrotnie w ciągu dziewięciu miesięcy) w historii polskiej giełdy. Korekta trwała jeszcze przez kilka miesięcy, co spowodowało spadek WIG20 o ponad 40 proc. od wartości bazowej z debiutu. Gdybyśmy poczekali z debiutem WIG20 do czwartej rocznicy GPW, indeks ten byłby obecnie w okolicy 4 tys. pkt. Skrócenie historii WIG20 z 30 do 29 lat zwiększyłoby tempo wzrostu do ponad 4 proc. rocznie – nadal niewiele. O debiucie WIG w 1994 r. zdecydowały przesłanki merytoryczne.
Liczba spółek na GPW
Gdy debiutował WIG20, poza indeksem były zaledwie dwie spółki notowane na GPW. Zarazem była to pierwsza rocznica, podczas której można było zbudować portfel z 20 akcji znajdujących się w obrocie. Poprzednie dwie rocznice otwarcia giełdy odbywały się w atmosferze pewnego rozczarowania słabym tempem debiutów giełdowych. W 1994 r. nie było jeszcze pięcioelementowej listy rezerwowej spółek dla WIG20, która do konstrukcji metody indeksu weszła kilka lat później.
Główną inspiracją dla indeksu WIG20 był BEL20 – indeks giełdy belgijskiej. W tamtym okresie analizowaliśmy konstrukcje takich indeksów, jak DAX 30 (Niemcy), CAC 40 (Francja), AOX 25 (Holandia), PSI 20 (Portugalia), FTSE 100 (Anglia) oraz DJIA 30 (USA). Nie chodziło tylko o liczbę spółek, ale też podążanie za zachodnimi giełdami. Indeksy elitarne zaczynały się od 20 spółek, więc szereg zasad konstrukcji pochodził z BEL20. Portfel był budowany z akcji dobieranych na bazie obrotów giełdowych (waga 60 proc.) oraz kapitalizacji (waga 40 proc.).
Celem była reprezentatywność parkietu giełdowego. Obroty poszczególnymi akcjami były niestabilne, ale dobrze pokazywały aktywność inwestorów. Kapitalizacja spółek zapewniała stabilną strukturę portfela, ale groziła zdominowaniem go przez spółki z dużymi pakietami akcji posiadanymi przez inwestorów strategicznych, instytucjonalnych i Skarb Państwa.
Dopiero po latach wzrosła międzynarodowa popularność „free-float” (tj. akcji w wolnym obrocie) w konstrukcji indeksów giełdowych.