Podobnie jest z gospodarką, gdzie zmiany nie zachodzą w równym tempie. Fakt, w ostatnich dekadach było ich na tyle dużo, że można było odnieść wrażenie ciągłości, ale w przeszłości ludzie potrafili żyć w podobny sposób przez setki lat. Nawet jednak od czasów rewolucji przemysłowej to wynalazki były kołami zamachowymi postępu: maszyna parowa, elektryczne oświetlenie, samochód osobowy, telefon, telewizor, internet, smartfon – wszystko to zmieniło sposób, w jaki żyjemy. Tak jak w naturze są mocniejsze i słabsze trzęsienia ziemi, tak w gospodarce poszczególne wynalazki mają różnego kalibru wpływ na nasze życie. Teraz zaś mamy trzęsienie ziemi o mocy 9 w skali Richtera – sztuczną inteligencję.
Hasło to nie jest nowe, można wręcz powiedzieć, że jest nieco wyświechtane. O SI mówi się przecież od dawna, a media fantazjują, jak to maszyna zastąpi (a może zniewoli?) człowieka. Jednak wytrenowanie dużych modeli językowych i – co nie mniej ważne, upublicznienie ich to prawdziwy przełom. Nie mam wątpliwości, że następuje właśnie istotna zmiana cywilizacyjna, nie wiem, czy na miarę popularyzacji internetu w latach 90., ale myślę, że porównanie to nie jest całkowicie przesadzone. Internet w znakomity sposób usprawnił nasz proces uczenia – a czymże innym jest postęp cywilizacyjny? Gdzie byśmy byli, gdyby każdy wszystko musiał odkrywać zupełnie na nowo? Żyjemy na tym świecie na tyle krótko, że jako cywilizacja jesteśmy w stanie budować jedynie na wiedzy już zgromadzonej. Internet w znakomity sposób tę wiedzę zdemokratyzował i jednocześnie podniósł efektywność w jej zdobywaniu i systematyzowaniu (oczywiście nie bez efektów ubocznych, ale te miała chyba każda forma postępu gospodarczego). Sztuczna inteligencja dostawia tutaj drugi krok – efektywne jej wykorzystanie przez firmy, przez naukowców, w edukacji, w rozwiązywaniu naszych codziennych problemów sprawi, że będziemy (choć nie wiem, czy czas przyszły jest tu adekwatny) startować z innego poziomu. Od razu budujemy na kolejnym piętrze, wykorzystując najlepszą wiedzę i rozwiązania, które już do teraz zostały stworzone i udokumentowane. Można w pewnym sensie porównać to do coraz bardziej efektywnej „mądrości roju”, gdzie jednostka jest w stanie korzystać z wiedzy zgromadzonej do tej pory przez całą ludzkość.
Niesie to za sobą liczne konsekwencje w aspekcie gospodarczym, rynkowym, społecznym, geopolitycznym – tak naprawdę można by pisać o potencjale godzinami, ale zawęźmy to do trzech aspektów. Po pierwsze, czeka nas gospodarcze przetasowanie. Skoro wiele czynności można wykonywać w sposób znacznie bardziej efektywny, zmienia się relacja konkurencyjności w gospodarce. Niektóre obszary będą w stanie wykorzystać te zmiany w większym stopniu i skorzystają względem innych, tracących na znaczeniu. Na przykład działy IT zautomatyzują znaczną część manualnej obsługi klienta, autonomiczne pojazdy z czasem odeślą szkoły jazdy na emeryturę, algorytmy zastąpią księgowe i kontrole. Zmieni się też wiele w zakresie poszczególnych dziedzin i firmy, które szybciej to dostrzegą i wdrożą efektywne rozwiązania zdobędą przewagę, prowadząc do marginalizacji tych opornych na zmianę.
Po drugie, sytuacja jest szansą, jak i wyzwaniem dla inwestorów. Wielu inwestorów dobrze odnajduje się w schematach. Jako osoba lubująca się w danych doskonale to rozumiem. W powtarzalnym świecie możemy wyznaczyć standardy dobrej spółki, a następnie szukać inwestycji o takiej charakterystyce. Problem w tym, że skoro zmienia się konkurencyjny układ sił, ta powtarzalność przestaje obowiązywać. Inwestorzy muszą ocenić, na ile nowe modele biznesu będą dochodowe, a przykład bańki dotcomów pokazuje, że nie jest to proste. Mam wrażenie, że dziś SI to na rynku przede wszystkim procesory Nvidii plus chmura obliczeniowa. Być może skończy się tak jak nieco ponad 20 lat temu – wyceny powędrują w kosmos, będzie zejście na ziemię i finalnie powrót tych firm, które efektywnie wykorzystały rewolucję SI (czy to od strony produkcyjnej, czy zastosowań). W sumie byłbym zdziwiony, gdyby tym razem było inaczej.
Po trzecie, jest to też szansa i zagrożenie dla społeczeństw. Wspomniana Tore de Belem powstała w konsekwencji wielkich odkryć geograficznych. Nie mam wątpliwości, że choć technologia posuwa nas naprzód, jest to postęp coraz bardziej ekskluzywny. Prostota zastosowania zazwyczaj kryje skomplikowane rozwiązania. A to oznacza przetasowanie zarówno wewnątrz społeczeństw (wygrywający i tracący na zmianach), jak i pomiędzy nimi (liderzy postępu versus bierni odbiorcy zmian). Jako Polska nie będziemy raczej sercem produkcji najnowszych półprzewodników, procesorów czy lokalizacją centrów danych. Natomiast możemy być częścią ekosystemu. Mamy mocne uczelnie techniczne, warto na nie stawiać, podobnie jak na wysoki poziom nauczania przedmiotów ścisłych. Wraz z promocją zastosowań SI w sektorze publicznym to chyba najlepsze, co państwo może w tej kwestii zrobić.