Reklama
Rozwiń

Gra o wszystko: strategie negocjacyjne

Sprzedaż firmy funduszowi private equity często przypomina partię szachów, w której przeciwnik zna wszystkie twoje ruchy z góry, podczas gdy ty ledwo orientujesz się w zasadach gry.

Publikacja: 04.11.2025 06:00

Robert Nogacki radca prawny, partner zarządzający, Kancelaria Prawna Skarbiec

Robert Nogacki radca prawny, partner zarządzający, Kancelaria Prawna Skarbiec

Foto: materiały prasowe

Ta asymetria nie jest przypadkowa – wynika z ogromnej przewagi doświadczenia funduszy PE, które przeprowadzają dziesiątki transakcji rocznie, oraz systematycznego stosowania przez nich wyrafinowanych strategii negocjacyjnych. Strategie te, choć mieszczą się w granicach prawa, są zaprojektowane tak, by maksymalnie wykorzystać każdą przewagę informacyjną, psychologiczną i strukturalną na korzyść kupującego.

Psychologia pierwszej oferty

Fundusze private equity rozpoczynają grę negocjacyjną od wykorzystania zjawiska, które psychologowie nazywają „efektem zakotwiczenia” – tendencji ludzkiego umysłu do nadmiernego przywiązywania się do pierwszej otrzymanej informacji przy podejmowaniu decyzji.

Mechanizm jest prosty, ale niezwykle skuteczny. Gdy fundusz PE przedstawia pierwszą wycenę – powiedzmy 40 mln za firmę, którą wyceniałeś na 60 mln – ta liczba natychmiast staje się kotwicą w twoim umyśle. Od tej chwili, nawet jeśli racjonalnie wiesz, że oferta jest zaniżona, twój mózg nieświadomie traktuje ją jako punkt odniesienia. Każda kolejna propozycja jest porównywana nie do twojej pierwotnej wyceny, ale do tej pierwszej oferty.

To nie kwestia naiwności czy braku doświadczenia – to fundamentalna cecha ludzkiego poznania. Eksperymenty Daniela Kahnemana i Amosa Tversky’ego pokazały że nawet gdy ludzie są świadomi istnienia efektu zakotwiczenia, nadal mu ulegają. Fundusz oferujący 45 mln po początkowych 40 mln nagle wydaje się „ustępować”, choć wciąż oferuje mniej niż wynosi wartość rynkowa.

Fundusze PE wzmacniają ten efekt, nadając swojej kotwicy pozory obiektywności. Nie rzucają liczby z powietrza – otaczają ją analizami, wykresami, porównaniami do innych transakcji. „Na podstawie mnożników EBITDA w waszej branży...” – zaczynają, wiedząc, że im bardziej „naukowa” wydaje się wycena, tym silniej zakotwiczy się w umyśle sprzedającego. Jeśli początkowa oferta wynosiła 40 milionów, a ostateczna cena to 48 milionów, sprzedający często czuje satysfakcję z „wywalczenia” 20 proc. podwyżki. Tymczasem fundusz PE od początku planował zapłacić 48 mln, a może nawet był gotów na 52 mln.

Reklama
Reklama

Gra na wyczerpanie

Fundusze PE stosują wyrafinowaną formę psychologicznej wojny podjazdowej, która opiera się na trzech wzajemnie wzmacniających się mechanizmach. Pierwszy to wyczerpanie ego – zjawisko odkryte przez psychologa Roya Baumeistera, który udowodnił, że samokontrola i siła woli działają jak mięsień. Im dłużej ich używamy, tym bardziej się męczą. Każda decyzja, każda odpowiedź na kolejne pytanie due diligence, każda runda negocjacji zużywa twoje zasoby psychiczne. Fundusze PE świadomie eksploatują to zjawisko poprzez „taktykę tysiąca cięć” – niekończące się żądania dokumentów, wielogodzinne spotkania, setki szczegółowych pytań.

Po sześciu miesiącach takiego procesu twój „mięsień decyzyjny” jest wyczerpany. Badania pokazują, że w stanie wyczerpania ego ludzie są trzykrotnie bardziej skłonni do przyjmowania niekorzystnych propozycji, tylko by zakończyć bolesny proces. To nie słabość charakteru – to biologiczna reakcja mózgu na przedłużony stres decyzyjny.

Równolegle uruchamia się drugi mechanizm – pułapka utopionych kosztów. Po trzech miesiącach due diligence wydałeś 200 tysięcy na doradców. Po sześciu – pół miliona. Twoi menedżerowie spędzili setki godzin przygotowując dokumenty. Odłożyłeś ekspansję na nowy rynek. Ekonomiści nazywają to „błędem utopionych kosztów” – irracjonalną tendencją do kontynuowania działania tylko dlatego, że już dużo w nie zainwestowaliśmy. W pewnym momencie koszt emocjonalny i finansowy wycofania się wydaje się większy niż zaakceptowanie gorszej oferty.

Najbardziej perfidny jest trzeci element: złudzenie kontroli. Przez cały czas masz wrażenie, że to ty decydujesz – możesz przecież w każdej chwili przerwać negocjacje. Ta pozorna wolność wyboru paradoksalnie zwiększa twoje zaangażowanie. Fundusz PE mistrzowsko balansuje między przedłużaniem procesu a dawaniem nadziei na szybkie zakończenie. „Jesteśmy już blisko” – słyszysz co miesiąc. „Tylko jeszcze ta jedna kwestia do wyjaśnienia”. To taktyka kasyna – gracz zawsze jest „o krok” od wielkiej wygranej, więc gra dalej, nie zauważając, że dom zawsze wygrywa.

Due diligence jako narzędzie destrukcji

To, co kiedyś było rzeczowym badaniem firmy, przekształciło się w wyrafinowaną maszynerię psychologicznej destrukcji. Współczesne due diligence w wykonaniu funduszy PE to nie szukanie prawdy o biznesie – to celowa kampania mająca zniszczyć twoją pewność co do wartości własnej firmy.

Fundusz PE nie pyta o to, co naprawdę istotne. Pyta o wszystko. W pierwszym tygodniu otrzymujesz listę 200 pytań. Odpowiadasz. W drugim – kolejne 150, bardziej szczegółowych. W trzecim dostajesz „tylko kilka pytań uzupełniających” – 89 pozycji. Po miesiącu przestajesz liczyć. Psychologowie nazywają to „techniką nadmiaru poznawczego” – gdy mózg otrzymuje więcej informacji niż jest w stanie przetworzyć, przestaje odróżniać ważne od nieważnego. Paradoks polega na tym, że fundusz PE też nie jest w stanie przetworzyć tych wszystkich danych. To zasłona dymna – ma Cię zmęczyć, zdezorientować, sprawić, że zaczniesz wątpić we własną wiedzę o firmie.

Reklama
Reklama

Każda firma ma słabe punkty. Fundusz PE sprawia, że widzisz tylko je. Kontrakt z klientem wygasający za 18 miesięcy? „Krytyczne ryzyko biznesowe”. System IT z 2019 r.? „Przestarzała infrastruktura wymagająca natychmiastowych inwestycji”. Jeden z pięciu menedżerów ma 58 lat? „Problem sukcesji zagrażający ciągłości operacyjnej”. Te same cechy, które w normalnej rozmowie biznesowej byłyby standardowymi kwestiami do zarządzania, pod mikroskopem due diligence stają się „czerwonymi flagami”. Fundusz PE nie odkrywa problemów – on je konstruuje z normalnych aspektów prowadzenia biznesu.

Najbardziej destrukcyjna psychologicznie jest metoda przyrostowej redukcji, którą można nazwać „taktyką salami”. Nie ma jednej dużej renegocjacji – są dziesiątki małych cięć cenowych. Każde pojedyncze cięcie wydaje się zbyt małe, by zerwać negocjacje. To wykorzystanie „progu bólu” – psychologicznej granicy, poniżej której ustępstwo wydaje się mniej bolesne niż konflikt. Genialność tej metody polega na wykorzystaniu „efektu normalizacji” – każda zaakceptowana obniżka staje się nową normą, nowym punktem odniesienia. Po dziesiątym cięciu nie pamiętasz już pierwotnej ceny. Twój mózg zaadaptował się do nowej rzeczywistości, gdzie twoja firma jest warta mniej.

Podsumowanie

Choć wiele z tych taktyk działa w granicach prawa, mogą one znacząco zmniejszyć wpływy sprzedającego i tworzyć trwałe ryzyka po zamknięciu transakcji. Zrozumienie tych metod umożliwia sprzedającym i ich doradcom wdrożenie odpowiednich środków zaradczych, utrzymanie dźwigni negocjacyjnej i strukturyzację transakcji, które lepiej chronią interesy sprzedającego. Sukces w negocjacjach z PE wymaga wczesnego przygotowania, profesjonalnej analizy prawnej, utrzymywania napięcia konkurencyjnego i wyrafinowanego strukturyzowania prawnego – wszystko to musi być wdrożone przed zaangażowaniem z potencjalnymi kupującymi, a nie w odpowiedzi na ich inicjatywy.

Paradoks polega bowiem na tym, że sprzedający często są świadomi manipulacji, ale i tak jej ulegają – bo mechanizmy psychologiczne działają poniżej progu świadomości. Fundusz PE nie musi cię oszukać; wystarczy, że zmęczy, zdezorientuje i sprawi, że zapomnisz o własnej pierwotnej wycenie. W świecie, gdzie informacja jest władzą, asymetria doświadczenia staje się bronią nie mniej skuteczną niż przewaga kapitałowa.

Większość przedsiębiorców sprzedaje firmę raz w życiu. Dla nich to emocjonalna kulminacja dekad pracy. Dla funduszu PE to po prostu zwykły wtorek. Ta asymetria emocjonalna jest być może najsilniejszą bronią w całym arsenale – gdy ty walczysz o uznanie wartości swojego życiowego dzieła, oni kalkulują kolejną stopę zwrotu. I właśnie dlatego prawie zawsze wygrywają.

Felietony
Informacja poufna po nowemu
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Felietony
Rok rekordów na polskim rynku
Felietony
GPW zbiera siły przed końcem roku
Felietony
Rynek publiczny, czy prywatny
Felietony
Mogłoby być prościej
Felietony
Ateny – kolejny przystanek na drodze francuskiego giganta
Reklama
Reklama