GPW zbiera siły przed końcem roku

Piszę ten tekst w dość ważnym dla rynku okresie. Co prawda z rynkiem jest jak z tenisem – mówi się, że żadna piłka nie jest najważniejsza, ale każda jest ważna. Podobnie z rynkami – każda sesja może, ale nie musi, być kluczowa.

Publikacja: 03.11.2025 06:00

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej był Piotr Kuczyński, ekonomista DI Xelion. Fot. mat. prasowe

Gościem Aleksandry Ptak-Iglewskiej był Piotr Kuczyński, ekonomista DI Xelion. Fot. mat. prasowe

Foto: parkiet.com

Dlaczego czas pisania tego tekstu był ważny? Otóż dlatego, że Wall Street biła rekordy, czekając na decyzję FOMC, EBC i BoJ. Poza tym czekano na wyniki kwartału publikowane przez Alphabet, Metę, Microsoft, Amazona i Apple’a oraz na spotkanie Xi – Trump.

Właściwie na początku ostatniego tygodnia października wszystko, oprócz wyników spółek, powinno być już wiadome. FOMC stopy obniży, mimo tego, że trwało częściowe „zamknięcie” rządu federalnego w USA. Nawiasem mówiąc, chyba już długo nie potrwa, bo demokraci zaczęli się łamać. To częściowe zamknięcie pozbawiło Fed informacji o rynku pracy (jeden z mandatów Rezerwy Federalnej), ale udało się (z opóźnieniem) opublikować dane o inflacji.

Według mnie nie były to pozytywne dane. Od lipca CPI systematycznie, aczkolwiek powoli, rośnie (z 2,7 do 3 proc.), a celem Fedu jest 2 proc. Jednak rynki ucieszyły się tym, że inflacja była niższa od oczekiwanych 3,1 proc. Wręcz utwierdziło to graczy w przekonaniu, że Fed musi obniżyć stopy. Zakładam też, że jeśli Jerome Powell, szef Fedu, zachował niezależność i nie ulega naciskom polityków, to podczas swojej konferencji prasowej postawił duży znak zapytania nad decyzją FOMC w grudniu.

Wydawało się też, że rozstrzygnięty jest problem stosunków handlowych USA – Chiny. Początek był dość dramatyczny. Zapowiedź Chin stosowania mocniejszej kontroli eksportu metali ziem rzadkich (68 proc. globalnej produkcji pochodzi z Chin) doprowadziła do gniewnej reakcji prezydenta Trumpa. Powiedział, że od 1 listopada cło na produkty z Chin wzrośnie o dodatkowe 100 proc., a amerykański software nie będzie eksportowany do Chin. Indeksy na Wall Street straciły 10 października ponad dwa (S&P 500) i ponad trzy (Nasdaq) proc.

Główne agencje informacyjne natychmiast pytały, czy TACO (Trump Always Chickens Out), czyli Trump zawsze w końcu się wycofuje, nadal obowiązuje? Obowiązywało. Już następnego dnia prezydent Trump powiedział, że te zwiększone o 100 proc. poziomy ceł są „nie do utrzymania” i że spotka się (31.10 w Korei) z Xi Jinpingiem. Tydzień wcześniej trwały rozmowy USA – Chiny przygotowujące to spotkanie. Oczywiście strona amerykańska ogłosiła pełen sukces, co doprowadziło do nowych rekordów na Wall Street.

Reklama
Reklama

Odnotować jednak trzeba, że giełdy chińskie reagowały na informacje o tym „sukcesie” bardzo wstrzemięźliwie. W ustaleniach między USA i Chinami nie było bardzo istotnych kwestii. Jedną z nich jest na przykład kwestia deficytu handlowego USA w handlu z Chinami. To porozumienie wyglądało raczej jak przedłużenie tymczasowego rozejmu. Nic dziwnego, że reakcji rynków chińskich prawie nie było.

Nawiasem mówiąc, nie było też poważnej reakcji na wynik IV plenum Komitetu Centralnego KPCh, który wyznaczył cele gospodarcze i strategiczne na lata 2026-2030 (piętnasty plan pięcioletni). Kluczowe ma być „silne pobudzenie konsumpcji” i rozbudowa rynku krajowego (zwiększenie siły popytu). Inaczej mówiąc, chodzi o takie zwiększenie popytu wewnętrznego, żeby zrównoważyć problemy eksportu. Jeśli ma się populację 1,4 miliarda ludzi, to zwiększenie siły popytu może naprawdę gospodarkę rozruszać. Zapowiedzi były więc obiecujące, ale brakowało szczegółów, które zapewne pojawią się w marcu 2026 r., kiedy plan pięcioletni zostanie oficjalnie przyjęty podczas obrad Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (to tylko formalność, bo parlament tak naprawdę o niczym nie decyduje).

W październiku nadal interesujące rzeczy działy się na rynku złota. Od początku września, kiedy to cena złota wyszła górą z pięciomiesięcznego trendu bocznego (3200 – 3400 USD/oz) mieliśmy do czynienia z kontynuacją „złotej hossy”. W połowie października cena uncji uderzyła w okolice 4400 USD (wtedy rozpoczęła się korekta). Od dawna mówiłem, że kierunek ceny złota jest właściwy, ale tempo wzrostu jest niezdrowe. Było wręcz szalone.

Nic więc dziwnego, że i korekta była nie mniej szalona. Inwestorzy indywidualni, tacy, którzy nie mają żadnego doświadczenia, rzucają się do kupowania danego aktywa wtedy, kiedy hossa jest już blisko szczytu, a w mediach mówi się i pisze tylko o tym, ile można było zarobić. Jeśli miliardy ludzi słyszą, że można dużo zarobić, to (często bezmyślnie) część z nich ulega presji FOMO (strach przed tym, że pociąg odjeżdża, a my stoimy na peronie). Taka to już jest ludzka natura.

Dziwić tylko mógł zbyt „książkowy” przebieg hossy. 16-21 października wrysowana została klasyczna formacja podwójnego szczytu (forma litery M). Często taka formacja powstaje na szczycie hossy i zapowiada dużą korektę. Niby nic nadzwyczajnego, ale gwałtowność tego procesu nieco mnie zdziwiła. Oczywiście, po fakcie znajdzie się wiele wytłumaczeń tego zwrotu, ale nie radzę na nich polegać. Zwracam jednak uwagę, że 12 lat temu, kiedy złoto też mocno się przeceniło, mówiono o tym, że jakiś podmiot doprowadził do przeceny „papierowego” złota po to, żeby taniej kupić fizyczne.

Nie sprawdzimy tego, ale odnotować warto, że analiza techniczna mówi o spadku ceny uncji przynajmniej do poziomu 4000 USD/oz. W dniu pisania tekstu było to już 3900 USD. Mocniejsze wsparcie jest zaś dopiero w okolicach 3630 USD. Warto przypomnieć, że jeśli Trump de facto przejmie rządzenie Fedem (do czego dąży), to hossa na rynku złota powróci. Analitycy Goldman Sachs twierdzą, że wtedy cena może uderzyć w 5000 USD.

Reklama
Reklama

Spójrzmy teraz na to, co dzieje się na GPW. W końcu października indeksy podążały za Wall Street, lekceważąc to, co widzieliśmy na innych giełdach europejskich. Niemiecki DAX jest od maja 2025 r. w trendzie bocznym. Wygląda to tak, jakbyśmy naśladowali inne giełdy z rynków rozwijających się (np. Indie, Brazylia). Pamiętać tylko trzeba, że gdyby nie(zły) pomysł podniesienia podatku dla banków, to indeks WIG20 byłby 10 proc. wyżej.

Felietony
Rynek publiczny, czy prywatny
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Felietony
Mogłoby być prościej
Felietony
Ateny – kolejny przystanek na drodze francuskiego giganta
Felietony
Ukryte indeksowanie
Felietony
Outsider trading
Felietony
Jesienią w Nowym Jorku
Reklama
Reklama