Fitch zaburzył sielankę

Pierwszy miesiąc II półrocza był wypakowany ważnymi wydarzeniami, które – jak się okazało – niczego na rynkach finansowych nie zmieniły.

Publikacja: 07.08.2023 21:00

Piotr Kuczyński analityk, DI Xelion

Piotr Kuczyński analityk, DI Xelion

Foto: fot. mat. prasowe

W lipcu odbyło się kilka posiedzeń banków centralnych (o tym niżej). W połowie miesiąca ruszył sezon publikacji raportów kwartalnych amerykańskich spółek (kończył się w zasadzie w I tygodniu sierpnia). I w końcu biuro polityczne Komunistycznej Partii Chin (KPCh) zapowiedziało wsparcie dla kulejącej gospodarki Chin.

Zarówno Fed, jak i EBC nie zawiodły oczekiwań – stopy zostały podwyższono po 25 pb. W obu przypadkach zarówno Jerome Powell, szef Fedu, jak i Christine Lagarde, szefowa EBC, zapowiedzieli, że we wrześniu (w sierpniu posiedzeń nie ma) decyzje o poziomie stóp będą podejmowane w oparciu o dane makro (podczas dwóch miesięcy będzie ich wiele). Dano wyraźnie do zrozumienia, że za dwa miesiące możliwa jest zarówno podwyżka stóp, jak i pauza, ale nie koniec cyklu zacieśniania polityki monetarnej.

Fed ma problem, bo co prawda inflacja CPI zeszła do poziomu 3 proc., ale będzie już teraz dużo trudniej ściąć ją do oczekiwanego poziomu 2 proc. Widzą to inwestorzy, którzy rzucili się na obligacje TIPS (indeksowane inflacją). Odległość rentowności 10-letnich TIPS od rentowności normalnych obligacji skarbowych wynosi 2,3 pkt. proc. Z tego wynika, że inwestorzy lepiej wyjdą na obligacjach TIPS niż na tych normalnych, jeśli inflacja przekroczy 2,3 proc. Jak widać, wielu inwestorów nie wierzy w sukces Fedu w sprowadzeniu inflacji do 2 proc.

Decyzja Rady Polityki Pieniężnej też nikogo nie zaskoczyła – stopy pozostały na poziomie 6,75 proc. Rozpętała się jednak dyskusja na temat możliwej obniżki stóp. Wydaje się, że jest prawie pewna, ale ja twierdzę, że byłby to bardzo duży, wręcz niewybaczalny błąd. Nie będę powtarzał swoich argumentów, ale nadal twierdzę, że są one zarówno natury ekonomicznej, jak i politycznej.

W USA utrwaliła się wiara w scenariusz „gospodarki Złotowłosej” (chodzi o bajkę): miękkie lądowania gospodarki, czyli zejście do niskiej inflacji bez nadmiernego zaszkodzenia gospodarce. Ma to jakąś rację bytu, bo publikowane tam dane makro na razie potwierdzają taką tezę. Jednak w Europie daleko jest do tego. Największa gospodarka Eurolandu mocno kuleje. Odczyt indeksu PMI dla przemysłu niemieckiego spadł do 38,8 pkt, czyli do poziomu najniższego od 14 lat, jeśli nie bierze się pod uwagę pandemii. 50 pkt to granica, powyżej której jest ożywienie gospodarcze, a poniżej recesja.

Gdy kuleją Niemcy, to kuleje też Polska, której gospodarka jest mocno z niemiecką związana. Analogiczny indeks PMI dla polskiego przemysłu wylądował na poziomie 43,5 pkt. Poziom 50 pkt był w Polsce ostatnio widziany w kwietniu 2022 r. Niemiecka gospodarka jest mocno uzależniona od eksportu, czyli de facto od tego, co dzieje się w Chinach. Tam zaś zapowiedzi KPCh były na tyle mało konkretne, że przed ich realizacją nie pozwalały na zbytni optymizm.

Jeśli weźmie się to wszystko pod uwagę, to można się dziwić, dlaczego to w Europie niemiecki indeks Xetra DAX ustanowił w lipcu rekord wszech czasów, a hossy na Wall Street i w Warszawie wydawały się być nie do zatrzymania. Nastroje indywidualnych inwestorów były wręcz szampańskie, co widać było zarówno w indeksach nastrojów inwestorów indywidualnych w Polsce i w USA. Takie nastroje pojawiają się zazwyczaj przed korektą.

Pretekstu do korekty dostarczyła agencja ratingowa Fitch, obniżając rating długu USA z AAA do AA+. To drugi taki ruch, bo 12 lat temu, też w sierpniu (5.08.2011) podobną decyzję podjęła agencja ratingowa Standard & Poor’s. Zabawne było to, że dolar się po tej decyzji bardzo umocnił. Czyli jak niepokój zagości na rynkach, to ucieka się do dolara, mimo że jego emitent ma problemy. Nawet uznawane za bezpieczną przystań złoto taniało. Widać było, że rynki szybko o tej decyzji Fitcha zapomną.

USA są emitentem wehikułu finansowego całego świata, czyli dolar jest globalną walutą rezerwową. Udział dolara w rezerwach banków centralnych spadł w ciągu 20 lat z 70 proc. do około 50 proc., ale nadal jest potężny. Udział w handlu zagranicznym też spada, ale 40 proc. to nie jest mało. Amerykańska gospodarka jest największa na świecie – PKB ponad 25 bln USD. Tak więc bankructwo USA na razie nie grozi, bo będą w stanie spłacać odsetki od potężnego długu.

Generalnie jednak można powiedzieć, że Fitch słusznie postąpił, obniżając rating USA, bo ich zadłużenie w relacji do PKB przekroczy w tym roku 130 proc. Porównując, polskie zadłużenie, szacowane przez Eurostat, wynosi poniżej 50 proc., natomiast średnia unijna to ok. 70 proc. Obniżka była znikoma, a więc należy uznać, że było to ostrzeżenie: uważajcie, bo mimo że jesteście najwięksi na świecie i możecie wydrukować globalną walutę, to w kwestii zadłużenia posuwacie się w niewłaściwym kierunku.

Zakładam, że trendy będą dla USA i dolara niekorzystne, do czego dążyć będą Chiny. Tam politycy się nie śpieszą, więc problemy USA, które każą powiedzieć, że Fitch i Standard & Poor’s były kanarkami w kopalni, odłożone są w czasie nie o parę, ale raczej o parędziesiąt lat. Na razie jednak czekamy na sierpniowo-wrześniową korektę na rynku akcji, po której hossa będzie kontynuowana. Być może spadki indeksów 2 sierpnia zapoczątkowały trend boczny, czyli płytką korektę.

Felietony
30 lat z WIG20
Felietony
Co czeka rynek venture capital w Polsce?
Felietony
Dwie strony medalu
Felietony
Rozważając błędy młodości. I błędy w ogóle
Felietony
Trudne relacje
Felietony
Zmiana perspektyw polityki Fedu