W lipcu odbyło się kilka posiedzeń banków centralnych (o tym niżej). W połowie miesiąca ruszył sezon publikacji raportów kwartalnych amerykańskich spółek (kończył się w zasadzie w I tygodniu sierpnia). I w końcu biuro polityczne Komunistycznej Partii Chin (KPCh) zapowiedziało wsparcie dla kulejącej gospodarki Chin.
Zarówno Fed, jak i EBC nie zawiodły oczekiwań – stopy zostały podwyższono po 25 pb. W obu przypadkach zarówno Jerome Powell, szef Fedu, jak i Christine Lagarde, szefowa EBC, zapowiedzieli, że we wrześniu (w sierpniu posiedzeń nie ma) decyzje o poziomie stóp będą podejmowane w oparciu o dane makro (podczas dwóch miesięcy będzie ich wiele). Dano wyraźnie do zrozumienia, że za dwa miesiące możliwa jest zarówno podwyżka stóp, jak i pauza, ale nie koniec cyklu zacieśniania polityki monetarnej.
Fed ma problem, bo co prawda inflacja CPI zeszła do poziomu 3 proc., ale będzie już teraz dużo trudniej ściąć ją do oczekiwanego poziomu 2 proc. Widzą to inwestorzy, którzy rzucili się na obligacje TIPS (indeksowane inflacją). Odległość rentowności 10-letnich TIPS od rentowności normalnych obligacji skarbowych wynosi 2,3 pkt. proc. Z tego wynika, że inwestorzy lepiej wyjdą na obligacjach TIPS niż na tych normalnych, jeśli inflacja przekroczy 2,3 proc. Jak widać, wielu inwestorów nie wierzy w sukces Fedu w sprowadzeniu inflacji do 2 proc.
Decyzja Rady Polityki Pieniężnej też nikogo nie zaskoczyła – stopy pozostały na poziomie 6,75 proc. Rozpętała się jednak dyskusja na temat możliwej obniżki stóp. Wydaje się, że jest prawie pewna, ale ja twierdzę, że byłby to bardzo duży, wręcz niewybaczalny błąd. Nie będę powtarzał swoich argumentów, ale nadal twierdzę, że są one zarówno natury ekonomicznej, jak i politycznej.
W USA utrwaliła się wiara w scenariusz „gospodarki Złotowłosej” (chodzi o bajkę): miękkie lądowania gospodarki, czyli zejście do niskiej inflacji bez nadmiernego zaszkodzenia gospodarce. Ma to jakąś rację bytu, bo publikowane tam dane makro na razie potwierdzają taką tezę. Jednak w Europie daleko jest do tego. Największa gospodarka Eurolandu mocno kuleje. Odczyt indeksu PMI dla przemysłu niemieckiego spadł do 38,8 pkt, czyli do poziomu najniższego od 14 lat, jeśli nie bierze się pod uwagę pandemii. 50 pkt to granica, powyżej której jest ożywienie gospodarcze, a poniżej recesja.