Lustrzane odbicie ubiegłej dekady?

Ekonomiczną charakterystyką ostatnich kilkudziesięciu lat było przyspieszenie globalizacji oraz oparty na niej bezprecedensowy wzrost wielkości i znaczenia Chin.

Publikacja: 19.06.2022 21:00

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Damian Rosiński, makler, Dom Maklerski AFS

Foto: parkiet.com

W momencie, gdy dochodzi do kolejnej zmiany nastawienia rynku w kwestii tempa zacieśniania polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych, zastanawiam się, czy wydarzenia, które właśnie obserwujemy, nie są preludium do głębszych, wieloletnich przemian. Przychodzi mi na myśl wizja, że rozpoczęta z przytupem największą od stulecia pandemią dekada lat 20. XXI w. nie będzie dla światowej gospodarki i rynków finansowych lustrzanym odbiciem minionej.

Pojawia się ku temu, niestety, coraz więcej przesłanek. Szybkie tempo zacieśniania polityki pieniężnej w skali globu jest jedną z ważniejszych. A niestety, ponieważ wątpię, by warunki, które pojawiłyby się w konsekwencji odwrócenia procesów, z którymi żyliśmy i funkcjonowaliśmy przez ostatnie kilkanaście lat, miały przynieść większy dobrobyt.

Od wybuchu kryzysu finansowego w 2008 r. rynkową rzeczywistość w dużej mierze kształtowała polityka ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (quantitative easing, QE). Wprowadzona na szeroką skalę w USA przez ówczesnego prezesa Fedu B. Bernankego w listopadzie 2008 r., stosowana wcześniej w zbliżonej formie w Japonii, na ponad dekadę zmieniła reguły gry. Zapoczątkowała erę pędu do ryzyka, dynamicznych wzrostów cen akcji, spadku rynkowych stóp proc. i rentowności obligacji, gdyż to one były głównymi instrumentami skupowanymi przez Fed, EBC czy Bank Anglii.

Zamiast mozolnych kalkulacji, znacznie lepszą strategią inwestowania stała się od tego czasu analiza wahań płynności w systemie finansowym i środków dostarczanych przez największe banki centralne świata w ramach kolejnych odsłon programów QE.

Dziś Fed robi dokładnie odwrotnie. Rozpoczął proces odsprzedaży aktywów skupowanych przez ostatnie 13 lat, czyli zmniejsza swoją sumę bilansową i ściąga pieniądze z rynku. Z łagodzeniem ilościowym kończą także inne banki centralne. Do tego większość albo już zaczęła podwyżki, albo się do nich przymierza. Lustrzane odbicie minionej dekady.

Ekonomiczną charakterystyką ostatnich kilkudziesięciu lat było przyspieszenie procesu globalizacji oraz oparty na niej bezprecedensowy wzrost wielkości i znaczenia Chin. W pełni wpleciona w światowy handel, przejmująca dominujące znaczenie w produkcji kolejnych produktów gospodarka Państwa Środka stała się fabryką świata. Jednak pandemia Covid-19 oraz napięcia na linii Waszyngton–Pekin za prezydentury D. Trumpa spowodowały daleko idące zmiany w tym zakresie. Firmy zobaczyły, jak niedemokratyczne władze w Pekinie mogą utrudniać prowadzenie biznesu, a państwa uświadomiły sobie, że w kryzysowej sytuacji, bez produkcji strategicznych dóbr na terenie własnego kraju, mają związane ręce, nie mogąc zapewnić podstawowej opieki swoim obywatelom. Powrót do macierzy stał się priorytetem dla wielu przedsiębiorstw i rządów, a deglobalizacja kierunkiem zmian w światowej gospodarce. Dokładne przeciwieństwo minionej epoki.

Lata po kryzysie finansowym były też okresem bardzo wolnego wzrostu cen, przeplatanego okresami dezinflacji, a nawet deflacji. Jedną z istotnych przyczyn tego zjawiska był opisywany wyżej proces globalizacji. Jego odwrócenie, też przez wzbogacenie się setek milionów Chińczyków, którzy nie chcą już pracować za przysłowiową miskę ryżu, obok wzrosty cen surowców, energii i żywności będą wzmagać procesy inflacji. Może się okazać, co zaczyna dostrzegać teraz rynek, a za nim bankierzy centralni, że nadchodzące lata będą czasem długotrwale podwyższonej inflacji.

Ze zwrotem o 180 stopni mamy również do czynienia w kwestii podejścia do wydatków państwa. Od kryzysu zadłużenia w Europie w 2011 r. przez długi czas dominującym słowem w dyskursie polityczno-gospodarczym było angielskie austerity. Oznaczało ono politykę zaciskania pasa, która została narzucona biedniejszym krajom południa strefy euro (słynne PIGS) zagrożonym niewypłacalnością. Od dwóch lat na oszczędności, poziom zadłużenia państw do PKB czy deficyt budżetowy nikt specjalnie uwagi nie zwraca. Mamy czasy rozpasanych wydatków, programów wsparcia, tarcz, ulg i obniżek podatków. Teoretycznie fajnie, miło i syto, tylko czy nie odbije się to czkawką.

Wreszcie, wśród trendów, które w latach 20. tego stulecia mogą stać się dokładnym przeciwieństwem ubiegłej dekady, jest hossa spółek technologicznych. Przez ostatnie dziesięć lat firmy z sektora IT notowały gigantyczne wzrosty cen akcji liczone w setki, a nawet tysiące procent. Kulminacją tych zjawisk były ostatnie dwa lata, gdy pandemia wymusiła większe uzależnienie od handlu, usług, edukacji i rozrywki przez internet. Lecz wraz z nadejściem 2022 r. tendencja ta się odwróciła. Od szczytów z ubiegłego roku największe spółki z indeksu Nasdaq straciły kilkadziesiąt procent i setki miliardów dolarów kapitalizacji. Czyżbyśmy i tutaj mieli do czynienia z trwałą, dekadową tendencją?

Felietony
Nowa epoka w prospektach?
Felietony
Altcoiny – między potencjałem a ryzykiem
Felietony
Dyskretny urok samotności
Felietony
LSME – duże wyzwanie dla małych spółek
Felietony
Złoty wciąż ma potencjał do aprecjacji, ale w wolniejszym tempie
Felietony
Jak wspominam debiut WIG20