Prace nad konsultacjami "Listing Act" wkroczyły w nową fazę – porównujemy opinie organizacji emitentów z różnych krajów i staramy się wypracować wspólne stanowiska w poszczególnych działach. Teraz zajmujemy się prospektem emisyjnym i choć nie ma rozbieżności (wszyscy wiemy, że jest za długi i że nie jest czytany przed podjęciem decyzji inwestycyjnej), to raczej nic z tym nie będziemy w stanie zrobić, bo chyba zbyt wielu uczestników rynku jest zadowolonych z obecnego stanu rzeczy.
Na początek warto przywołać garść statystyk. Według danych Komisji Europejskiej średni prospekt dla średniej spółki (tj. o kapitalizacji od 150 mln do 1 mld euro) ma objętość 577 stron, a dla spółki dużej (powyżej 1 mld euro) – 514 stron (tak, średnia spółka ma średnio dłuższy prospekt niż duża). Oczywiście są prospekty krótsze i dłuższe od średniej. Amatorów sportów ekstremalnych zapraszam do lektury prospektu Poste Italiane liczącego aż 988 stron formatu A4. Przy czym bariera 1000 stron prędzej czy później pęknie, bo mechanizm zwiększania objętości prospektu jest niezawodny w swojej prostocie – jeśli nadzorca o coś dopyta, to kolejne prospekty będą już zawierały tę informację (choćby w kontekście innej spółki nie miała żadnego znaczenia), żeby ograniczyć czas zatwierdzania prospektu. A jeśli na rynku wybuchnie jakiś skandal, to przyrost wymaganych informacji staje się skokowy.
Jednocześnie warto podkreślić, że emitent nie jest podmiotem, który chciałby celowo wprowadzić w błąd inwestorów. Przecież jeśli ktoś chce oszukać, nie będzie chciał zrobić tego w ramach najbardziej doregulowanego i przejrzystego procesu. Racjonalny przestępca nie kradnie roweru z oświetlonego i monitorowanego parkingu przed komendą policji. A jeśli ktoś ma jakąś perwersyjną potrzebę, żeby tak właśnie zrobić, żeby oszukać w świetle jupiterów, to szeroka objętość prospektu temu nie zapobiegnie, a może nawet będzie sprzyjać.
Po wielu rozmowach z wieloma osobami z wielu rynków (co ciekawe, gdyby nie Covid-19 takie natężenie międzynarodowych interakcji nie byłoby możliwe), reprezentujących różne środowiska, mogę stwierdzić, że grupa osób szczerze zainteresowanych skróceniem prospektów jest bardzo nieliczna. A mamy bardzo wiele grup podmiotów zainteresowanych nadmiernie obszernym prospektem: regulatorzy, nadzorcy, domy maklerskie, podmioty sporządzające prospekty, kancelarie prawne, biegli rewidenci i w jakimś sensie... sami emitenci.
Regulatorzy i nadzorcy za nadmiernie rozbudowany prospekt kupują spokój. Nikt im nie zarzuci, że było tam za mało informacji. Dom maklerski podobnie – im więcej będzie danych, pod którymi zarząd podpisze się własną krwią, tym mniejsze ryzyko. Im dłuższy prospekt, tym więcej zarobi sporządzający. Im więcej danych w prospekcie, tym większy zakres prac kancelarii prawnych. Im dłuższy okres wymaganych historycznych danych finansowych, tym więcej zarobią biegli rewidenci (jedni za konwersję raportów do MSSF, a drudzy za ich zbadanie).