Są takie momenty w życiu eksperta od relacji inwestorskich, gdy czuje się niczym Hamlet, rozdarty między nawet nie dwoma, ale dziesiątkami możliwych do podjęcia działań. I to wszystko w sytuacji, gdy wewnętrzny, choć indukowany prawem, imperatyw mówi mu „publikuj natychmiast". To te sytuacje, gdy mamy do czynienia z ewolucją cenotwórczości w czasie.
Etap pośredni rozciągniętego w czasie procesu jest uznany za informację poufną, jeżeli sam w sobie spełnia kryteria informacji poufnych – taki utrudniający życie zapis znajdujemy w art. 7 ust. 3 Market Abuse Regulation. W połączeniu z rozciągniętą ponad granice rozsądku gumową definicją informacji poufnej znajdujemy się w rzeczywistości regulowanej zasadami wyjątkowo niejasnymi. Jak traktować dziesiątki zdarzeń, które mają miejsce w trakcie długiego procesu negocjacji kontraktu – od pierwszego obiecującego kontaktu potencjalnych partnerów biznesowych do chwili, gdy na naszym biurku leży podpisana przez obie strony umowa?
Do odpowiedzi na to pytanie można podejść z dwóch stron: od strony cenotwórczości informacji samej w sobie oraz od strony potrzeb inwestora jako odbiorcy informacji. Pierwsze podejście jest łatwiejsze, bo wystarczy do niego jedynie analiza informacji, które już mamy. W drugim, działając pod presją czasu („emitent podaje niezwłocznie do wiadomości publicznej informacje poufne") i będąc w obowiązku zachowania poufności, nie możemy racjonalnie zbadać potrzeb informacyjnych wśród inwestorów, a zatem musimy podejmować decyzję w oparciu o niepełną wiedzę.
W pierwszym podejściu, badając określony etap rozciągniętego w czasie procesu, możemy stwierdzić, że posiadana przez nas dziś informacja spełnia przesłanki definicji informacji poufnej. Zanim jednak ją niezwłocznie opublikujemy, powinniśmy się zastanowić, czy te przesłanki będą spełnione w kontekście całego procesu. Być może to, co wiemy dziś, oznacza, że „można zasadnie oczekiwać" (vide sformułowanie w art. 7 ust. 2 MAR) zawarcia kontraktu w przyszłości. Jednocześnie, znając planowane dalsze etapy procesu, może już dziś wiemy, że etap, w którym jesteśmy, wcale nie przesądza o możliwym rezultacie całego procesu?
Przy stosowaniu pierwszego podejścia może się okazać, że informacja, którą tu dziś analizujemy, ma cechy „informacji Schrödingera". Jest ona jednocześnie cenotwórcza (spełnia przesłanki definicji informacji poufnej) i nieistotna (z punktu widzenia całego procesu nie spełnia tych przesłanek). Co więcej, przed przejściem do dalszych etapów procesu lub jego zakończeniem nie jesteśmy w stanie określić, w którym z tych dwóch stanów znajduje się dziś informacja. Używając języka fizyki kwantowej, mówimy w tym przypadku o superponowanym stanie cenotwórczej i nieistotnej informacji. Dopiero dalszy przebieg procesu zdecyduje o tym, czy była ona cenotwórcza.