Analizując jakiś czas temu zmiany w przepisach odnoszących się do przenoszenia kosztów podatkowych ze spadkodawców na spadkobierców, jako istotny mankament nowelizacji wypominałem pominięcie w niej tematu darowizn. Ponieważ przeciętny podatnik obcuje zwykle z wiedzą popularną, powielaną towarzysko lub pozyskiwaną z internetu, warto do tematu darowizn powrócić, aby przestrzec przed niekorzystnymi skutkami w podatku dochodowym.
Oczywiście popularny jest obecnie pogląd, że darowizna jako taka nie podlega opodatkowaniu, jeśli dokonywana jest w obrębie osób z tzw. I grupy podatkowej. Chodzi tu o grupę wyznaczoną przez ustawę o podatku od spadków i darowizn, osób najbliżej spokrewnionych i – nie oszukujmy się – osób, które najczęściej wpadają na pomysł zawierania takiej umowy.
Pozornie możemy być przeświadczeni, że umowa darowizny da się wykorzystać do takiej czy innej optymalizacji podatkowej, jeśli wykonamy ją w obrębie osób zwolnionych z podatku. Pozornie... Bo mamy tu do czynienia z dwoma pułapkami. Po pierwsze, sama umowa nie może być fikcyjna (np. gdy w jedną stronę darowizna i w drugą stronę darowizna wykonana z wzajemnością), po drugie, obdarowany musi pamiętać o „utraconych" kosztach uzyskania.
Dlaczego „utraconych"? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w niedoskonałości przepisów dotyczących podatku dochodowego. Dochodowego, czyli tego, który płacimy od osiągniętego dochodu. A co jest dochodem obdarowanego? Oczywiście nie korzyść uzyskana wprost z samej umowy darowizny, bo ta nie podlega w ogóle opodatkowaniu, lecz korzyść uzyskana ze spieniężenia tego, co w darowiźnie otrzymaliśmy. Pułapka zaszyta jest w niemożności uznania za koszt uzyskania przychodu żadnej w zasadzie wartości, która jest pochodną wartości darowizny lub wydatków ponoszonych przez darczyńcę.
Obdarowany musi więc pamiętać: każde nabycie papierów wartościowych na podstawie umowy darowizny sprawi, że przy sprzedaży papieru wartościowego opodatkowaniu podlegać będzie praktycznie cała kwota uzyskana z transakcji. Koszty poniesione przez darczyńcę przepadną. Jeśli darowizna była autentyczna, pół biedy – darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, więc zapłacić od 100 niecałą jedną piątą wartości da się jakoś przeboleć. Gorzej, jeśli darowizna była fikcyjna i dokonana w celu wątpliwej optymalizacji. Jej skutki finansowe uderzą w każde pokrewieństwo, nawet tak silne jak w „pierwszej" grupie podatkowej.