Kurz po załamaniu cen akcji z początku lutego nieco opadł. Było ono tyleż dynamiczne, co nieuniknione, patrząc na tempo zmian z poprzednich miesięcy. Spadki w ledwie kilka sesji niwelujące dwa–trzy miesiące ciągłych zwyżek pokazały, że choć naturą rynków jest dążenie do skrajności, średnie przyciągają ceny jak magnes. Pomimo tak poważnego strząśnięcia notowania, większości klas aktywów są wciąż dalekie od równowagi. W szerokim aspekcie nadal panuje poważne niedostosowanie wycen do fundamentów. To podpowiada, że ta historia będzie wkrótce miała swój sequel.
Cechą charakterystyczną ostatniej zawieruchy było to, że dotyczyła ona w zasadzie tylko indeksów spółek. Obraną wcześniej ścieżką podążały obligacje, kosmetycznej przeceny doznały towary, a praktycznie w ogóle w zawierusze nie wziął udziału rynek walutowy. Dolar zyskał niewiele lub, jak w przypadku jena, stracił. Zmienność franka szwajcarskiego była niższa niż miesiąc przed załamaniem. Złoto praktycznie nie zareagowało.
Teoretycznie świadczyć to może o tym – jak chyba nadal twierdzi większość – że była to tylko zdrowa korekta. Dotknęła najbardziej napompowanego rynku, ale w kolejnych tygodniach nastroje ulegną trwałej poprawie. Tezę tę umacniało zachowanie cen do wydłużonego weekendu w USA związanego z Dniem Prezydenta. Główne indeksy zniosły ponad połowę spadków na przełomie stycznia i lutego. Tylko czy to rzeczywiście zakończyło przecenę? Moim zdaniem nie.
Uważam, że wyprzedaż w pierwszej fazie ograniczyła się jedynie do mniejszej części rynku kapitałowego (obligacje traciły już wcześniej) z prostego powodu: kapitał odpłynął w pierwszej kolejności z rynków o mniejszej masie (rozumianej jako wielkość zaangażowanych pieniędzy razy płynność), a zrobi to później na większych. Z pęknięciem bańki na rynku kryptowalut mieliśmy do czynienia, jeszcze zanim do załamania doszło na Wall Street.
Wzmożona nerwowość i ruchy kapitału to efekt mniejszej płynności dostarczanej przez banki centralne w ramach ilościowego łagodzenia polityki monetarnej. Amerykańska Rezerwa Federalna redukuje sumę bilansową, wstrzymując reinwestycje środków z posiadanych obligacji. EBC od stycznia o połowę obniżył wielkość skupu papierów. To łącznie ponad 50 mld dol. miesięcznie mniej pieniędzy na inwestycyjne szaleństwa. Do tego Fed zacieśnia politykę także za pomocą podwyżek stóp procentowych (następna już w marcu). Za chwilę – najpewniej w maju – kolejny raz stopy podniesie Bank Anglii.