Czy Fed i EBC uratują rynki rozwijające się?

Wyprzedaż walut EM z ostatnich tygodni przyjęła w niektórych przypadkach spektakularne formy.

Publikacja: 29.05.2018 05:00

Damian Rosiński makler papierów wartościowych Dom Maklerski AFS

Damian Rosiński makler papierów wartościowych Dom Maklerski AFS

Foto: Archiwum

Zerwane porozumienie USA z Iranem przyczyniło się do wygenerowania kolejnej fali zwyżki cen ropy naftowej, co poprzez wzrost presji inflacji i oczekiwań na więcej podwyżek stóp procentowych Fedu dało silniejszego dolara. Rykoszetem oberwały rynki wschodzące (EM). Niektóre waluty emerging markets spadły do historycznych minimów. Potencjalny moment zakończenia największej od ponad dwóch lat fali wyprzedaży to połowa czerwca – termin posiedzeń obu największych banków centralnych świata.

Wybicie cen ropy naftowej na nowe, trzyletnie maksima na początku maja, co można łączyć z powołaniem na stanowisko sekretarza stanu M. Pompeo, zwolennika twardej linii w relacjach z Teheranem, nastąpiło w okresie, w którym surowiec zazwyczaj zbliża się do fazy sezonowych spadków. Jednak nie tym razem, bo geopolityczne napięcia wzięły górę. A to wszystko na rynku, który wydawał się zbilansowany i fundamentalnie mało perspektywiczny, co do kontynuacji zwyżek, z uwagi na duże możliwości zwiększania podaży surowca z amerykańskich łupków.

W ślad za rosnąca ropą i utrzymaniem solidnych odczytów z gospodarki USA umocniły się oczekiwania na podwyżki stóp procentowych Fedu. Obecnie rynek jako bardziej prawdopodobne uważa łącznie cztery, a nie trzy ruchy w górę po 25 pkt bazowych w tym roku. Ponieważ perspektywy wyższych stóp pozostałych walut G8 nie uległy zmianie (lub osłabły jak w przypadku euro i funta), doszło do dynamicznego wzmocnienia dolara. W tradycyjnej korelacji wzrost cen czarnego złota powodował najczęściej deprecjację dolara albo odwrotnie, wraz z umacnianiem się waluty USA taniała ropa.

Jednoczesny wzrost rynkowych stóp procentowych i aprecjacja dolara oraz dodatkowo ogólny wzrost kosztów w związku z podrożeniem cen energii, to zabójcze połączenie dla rynków wchodzących. Powoduje wzrost obaw o obsługę zadłużenia zagranicznego, stan rezerw walutowych i wypłacalność. Kluczowe kraje EM to dziś w większości importerzy netto ropy naftowej (Chiny, Indie, Brazylia, Turcja, Tajlandia, Indonezja, RPA, Polska). Wszystkie bez wyjątku są – często bardzo mocno – zadłużone w walutach obcych (USD). Szkodzi, więc im wzrost rynkowych stóp procentowych w USA i osłabienie lokalnych walut. Wiele z nich ma też na domiar złego obecnie słabą gospodarkę.

Wyprzedaż walut EM z ostatnich tygodni przyjęła w niektórych przypadkach spektakularne formy. Historyczne dołki w relacji do dolara osiągnęły tej wiosny argentyńskie peso i turecka lira. Blisko rekordów słabości są peso meksykańskie, brazylijski real oraz rupie – indyjska i indonezyjska. Ogółem najbardziej odporne na przecenę okazały się waluty azjatyckie, najmniej południowoamerykańskie, gdzie sytuację skomplikowała po raz kolejny bliska bankructwa Argentyna. Złoty i region w środku stawki. Nasza waluta (obok forinta) jest szósta, siódma w stawce najgorszych w tej fali wyprzedaży, ale wcześniejsze umocnienie (z I kwartale i ub.r.) sprawia, że jej obecna pozycja to okolice średniej z ostatnich kilku lat.

W kontekście trwającego minikryzysu na rynkach EM Polska prezentuje się mniej więcej tak, jak wynika z wyceny złotego (nie najgorzej, nie bardzo dobrze). Atutem jest mocna gospodarka, stabilny system bankowy i krótkookresowa pozycja finansowa państwa. Na neutralnym, zalecanym przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy poziomie, utrzymujemy rezerwy walutowe. Słabe strony to nadal duży udział inwestorów zagranicznych w finansowaniu zadłużenia (podejmowane są działania ograniczające w tym aspekcie), kredyty frankowe (ale brak nowych oznacza ich malejący udział), niepewność polityczna. Z punktu widzenia horyzontu powtarzalności kryzysów emerging markets uważam, że nie ma powodów, by złoty miał trwale i poważnie ucierpieć w sytuacji zaistnienia podobnego szoku w tym roku.

Jeśli trwające załamanie na rynkach wchodzących miałoby być trwałe, musiałoby się nasilić i wydłużyć na II połowę roku. Wcześniej, w połowie czerwca, będą miały miejsce dwa ważne wydarzenia, które kryzysowe nastroje mają szansę rozwiać. Dzień po dniu (13 i 14) odbywać się będą posiedzenia Rezerwy Federalnej oraz Europejskiego Banku Centralnego.

Choć z założenia obie instytucje dbają o realizację „wewnętrznych" celów, muszą brać pod uwagę też to, co dzieje się na rynkach globalnych. Fed nie ma palącej potrzeby zwiększania tempa podwyżek stóp (stabilne bieżące wskaźniki CPI). EBC powinien natomiast wygaszać QE stopniowo, skupując w mniejszym stopniu także w IV kwartale. Jednocześnie, biorąc pod uwagę osłabione perspektywy wzrostu gospodarczego w Europie w związku z nasileniem sporów handlowych, nie powinien przybliżać horyzontu podwyżki stóp. To, w jaki sposób Fed i EBC zareagują na bieżące wydarzenia, zdecyduje o losach rynków w II połowie roku.

Felietony
Ludzkie pułapki
Felietony
W cieniu Waszyngtonu
Felietony
Fundacja rodzinna jako akcjonariusz dominujący spółki publicznej
Felietony
Paradoks Tesli czy paradoks Muska?
Felietony
Fundacja rodzinna a inwestycje w papiery skarbowe
Felietony
Jest problem