Ostatni raz tego typu sytuacja była w sierpniu 2015 r., kiedy to WIG20 przełamał lokalne wsparcia, schodząc na fali niekorzystnych informacji na nowe roczne minima. 24 sierpnia 2015 r. indeks 20 największych spółek otworzył się z luką bessy, łamiąc kluczowe na tamten okres wsparcia i wpędzając zwolenników gry na długich pozycjach w spore zakłopotanie. Po tamtej sesji przez miesiąc rynek próbował się jeszcze podnieść, neutralizując powstałe sygnały kontynuacji sprzedaży, jednakże wskutek przerwania tzw. granicy bessy długoterminowy „outlook" na rynek uległ wyraźnemu pogorszeniu i przez kolejne kwartały dominowały ursusy.
Obecnie historia zatacza koło i wskutek wtorkowego uderzenia podaży także pojawiły się sygnały bessy. Mowa jest o przekroczeniu 2120 pkt wynikających z 20 proc. zniesienia ostatniego szczytu ustanowionego na początku bieżącego roku i chociaż rynek próbował się jeszcze bronić w ostatnich dniach, to jednak siła podaży okazała się przytłaczająca. Co dalej?
Z jednej strony pojawia się lokalny pretekst do wyprowadzenia wzrostowej kontry, gdyż niedźwiedzie wypełniły ważny etap swojego planu i po przełamaniu ostatniego bastionu byków mają prawo odpocząć od niepotrzebnych przepychanek na zdobytym polu. Wycofanie się na wyższe poziomy i kontrolowane podejście na północ jest obecnie wskazane, tak aby ponownie pojawiły się nadzieje na nowy impuls hossy. To sprawiłoby, że okres czerwcowo-lipcowy może sprzyjać zieleni na GPW, jednakże powstała wyrwa w obronie byków wydaje się zbyt duża, aby można było z podniesionym czołem wrócić do gry.
19 czerwca był o tyle niekorzystny dla akcjonariuszy, że granicę bessy pokonały także maluchy. sWIG80 po wielu miesiącach deprecjacji i przebijaniu się przez kolejne wsparcia przerwał poziom 13 291 pkt liczony jako 20 proc. zniesienia ostatniego szczytu. Wcześniejsze sygnały typu SELL (linia trendu, dzienna dwusetka czy też tygodniowy układ średnich ekspotencjalnych EMA_w) obecnie zyskały na wartości i dzisiaj trudno jest znaleźć na tyle istotne argumenty analizy technicznej, aby na ich podstawie postawić optymistyczne wnioski dla GPW. Z jednej strony można doszukiwać się przyczyn bessy zarówno w otoczeniu zewnętrznym (zacieśnianie polityki monetarnej, wojna celna, sytuacja fiskalna europejskich państw), jak i wewnętrznym (degradacja siły nabywczej przysłowiowego Kowalskiego przez aferę z GetBackiem), z drugiej zaś, nie ma większego znaczenia, co stoi za tym, że wsparcia zostały przełamane – sygnał SELL to sygnał SELL.
Patrząc jednak na to, jak wysoko znajduje się DJIA oraz jak nisko są notowane jankeskie długoterminowe obligacje, można mieć obawy o to, czy mamy do czynienia z połowinkami bessy czy z jej początkiem na rynkach emerging marktes. MSCI EM znalazł się w II połowie czerwca na najniższym w tym roku poziomie, siła walut w tym złotego wyraźnie maleje z tygodnia na tydzień, zaś czynników stymulujących kontynuację wzrostów na Wall Street, jak i Deutsche Boerse jest coraz mniej. I co ważne z punktu widzenia analizy technicznej – 2018 to rok szczytowy zgodnie z cyklem Bennera–Fibonacciego, a to oznaczałoby, że zgodnie z obowiązującym od dziesięcioleci schematem 16-18-20 i 8-9-10 rynek niedźwiedzia powinien znaleźć swój koniec dopiero w 2021 r. Brzmi to trochę futurystycznie i niepokojąco. Dzisiaj, kiedy jeszcze za oceanem panuje względny spokój, mowa o spadkach wydaje się być nie na miejscu. Pamiętajmy jednak, że rynek zawsze spada w szybszym trybie niż poprzedzające go wzrosty...