Przedwczoraj w Ministerstwie Finansów odbyło się spotkanie poświęcone potencjalnym zmianom regulacyjnym związanym z ostatnimi dramatycznymi wydarzeniami na rynku obligacji. Wbrew moim obawom miało ono bardzo konstruktywny przebieg i możemy się spodziewać całkiem sensownych rozwiązań.
Obawiałem się, że – jak zwykle w przypadku nadużyć na rynku – będziemy się zastanawiać, jak ukarać niewinnych za winy winnych. Że ktoś złamał obowiązujące na rynku regulacje, a my będziemy się starali tak je zmodyfikować, aby ich złamanie było jeszcze trudniejsze, kosztem tworzenia nowych procedur, raportów i sankcji. Okazało się jednak, że przedmiotem dyskusji były sprawy związane z doprecyzowaniem niepublicznych emisji dla inwestorów detalicznych, czyli kwestie jak najbardziej wymagające poprawy.
Postulaty zgłoszone przez uczestników spotkania wskazują, że należy się spodziewać pewnych zmian dotyczących obligacji niepublicznych w zakresie oferowania i raportowania. Poczynając od samej definicji oferty publicznej – tak aby uniemożliwić skierowanie niepublicznej oferty do bardzo szerokiego grona odbiorców poprzez jej multiplikację (kolejne oferty do kolejnych 149 osób). Pojawiła się propozycja, aby w danym roku możliwe było przeprowadzenie tylko jednej takiej oferty, co wydaje się krokiem zbyt daleko idącym.
Oferowanie obligacji niepublicznych odbiorcom detalicznym miałoby wymagać dematerializacji tych instrumentów, pośrednictwa firmy inwestycyjnej, nagrywania rozmów w procesie sprzedaży, a nawet wprowadzenia odpowiedzialności cywilnej w przypadku oferowania obligacji niewłaściwym osobom lub w niewłaściwy sposób, bez wskazania związanych z tym ryzyk. Na takim poziomie ogólności pomysły te brzmią atrakcyjnie, ale ich doprecyzowanie (w taki sposób, aby obciążenia kosztowo-proceduralne były jak najmniejsze, a ograniczenie ryzyka – jak największe) będzie bardzo trudne.
Druga grupa postulatów dotyczy umieszczenia w dokumencie informacyjnym oferowanych obligacji niepublicznych nowych rodzajów danych. Należałyby do nich: precyzyjniej opisany cel emisji, planowane źródło wykupu emitowanych obligacji (względnie wyraźne stwierdzenia, że na etapie emisji takiego źródła nie ma), wysokość zadłużenia spółki na bieżąco podawana przed każdą emisją (sprawa niby oczywista, ale doświadczenie uczy, że niekoniecznie) czy też informacje o kapitale obrotowym lub o stopniu dopasowania aktywów i pasywów. Warto podkreślić, że oczekiwane jest nie tyle tworzenie nowych informacji, ile udostępnianie takich, które są w spółkach i tak gromadzone. Wyjątkiem mógłby być obowiązek audytu sprawozdania za pierwsze półrocze w przypadku, kiedy obligacje oferowane są w drugim – pomysł ten oczywiście mógłby podnieść bezpieczeństwo, ale utrudniłby finansowanie.