Posiedzenia RPP potwierdzają, że realne szanse na zmianę retoryki gremium jako całości są obecnie iluzoryczne. W tej sytuacji pisanie o potrzebie normalizacji polityki pieniężnej może wydawać się bezcelowe, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że w dyskusji mocno zapomniano już o konsekwencjach, które może nieść ze sobą długotrwałe utrzymywanie niskich realnych stóp procentowych. Powszechnie akceptowaną opinią stała się natomiast bardzo przecież uproszczona „reguła kciuka", głosząca że im niższe stopy procentowe, tym szybszy wzrost gospodarczy. Jest to w mocnym konflikcie z teorią mówiącą, że dla maksymalizacji wzrostu gospodarczego w długim okresie stopa procentowa powinna być na poziomie „odpowiednim", a nie jak najniższym.
Reguła ta głoszona jest zresztą mimo ewidentnego braku sygnałów jej skuteczności, co widać choćby w niskiej dynamice inwestycji. Inne skutki są natomiast coraz bardziej widoczne. W strukturze wzrostu gospodarczego coraz wyraźniej dominuje konsumpcja. Nie powinno to dziwić w sytuacji gdy nie warto gromadzić oszczędności, które zresztą mogłyby stanowić bazę dla inwestycji. Wszystkim, którzy jednak chcieliby w tej sytuacji oszczędzać, pozostaje giełda i rynek nieruchomości, a więc te segmenty gospodarki, gdzie można jeszcze oczekiwać realnego zarobku. W przypadku krajowego rynku akcji trudno wprawdzie mówić o przegrzaniu, szczególnie jeśli spojrzeć na małe i średnie spółki, natomiast w przypadku nieruchomości sprawa wydaje się coraz poważniejsza.
Ewentualne powstanie bańki w tym segmencie gospodarki jest wyjątkowo niebezpieczne, gdyż dotyka zarówno gospodarstw domowych lokujących w nim oszczędności, jak też sektora finansowego, który finansuje zakupy na kredyt. Mechanizm jest stosunkowo prosty.
Strumień kapitału, który normalnie płynąłby w kierunku depozytów, kierowany jest w rynek mieszkaniowy, powodując wzrost cen. Z punktu widzenia banków oznacza to z kolei wzrost wartości zabezpieczeń i może zaniżać wycenę ryzyka. Końcowy efekt to zgromadzenie w bankach dużej liczby kredytów o pozornie wysokiej jakości, która urealni się dopiero w momencie dekoniunktury.
W dyskusji na temat konsekwencji niskich stóp procentowych wskazuje się też na inne, jeszcze trudniejsze do zaobserwowania efekty. Wśród nich można znaleźć nawet tak istotne kwestie jak rozwarstwienie społeczne, co wynika z faktu, że osoby zamożne mają łatwiejszy dostęp do kredytu i rynków finansowych przez co mogą skuteczniej wykorzystać niskie stopy do dalszego wzrostu majątku. Jeszcze innym skutkiem może być podtrzymywanie przy życiu firm, które nie radzą sobie z poprawą konkurencyjności i kontynuują działalność tylko dzięki nienaturalnie taniemu finansowaniu, co niekorzystnie wpływa na innowacyjność i konkurencyjność gospodarki. Trudno też wyobrazić sobie projekt budowania krajowego kapitału w warunkach ujemnych realnych stóp procentowych. Wartość oszczędności ulokowanych w akcjach bądź nieruchomościach będzie bowiem tak samo zmienna jak koniunktura i nie będzie mogła posłużyć do stabilizacji konsumpcji w warunkach spadku dochodu.