Posiedzenie ma więc wiele zalet i charakter obligatoryjny, ale ma także wady. Powstaje bowiem konieczność zebrania członków rady nie tylko w tym samym czasie, także w tym samym miejscu, często odległym od miejsc ich pracy i zamieszkania, co wiąże się z dojazdami, nierzadko czasochłonnymi. Dlatego posiedzenia są zazwyczaj zwoływane z wyprzedzeniem, a wobec tego rada nie zawsze bywa zdolna do pilnego zareagowania na nagłą sytuację w spółce. Obecnie, w obliczu pandemii, zebranie członków rady w jednym miejscu i związane z tym podróże przynajmniej części z nich to zagrożenie ich zdrowia i życia.
Powtarzam od lat do znudzenia, że dobrze zorganizowana rada nadzorcza może wykonać znaczną część swojej pracy poza posiedzeniami. Zbiera się ona kilka razy w roku, a ciąży na niej powinność wykonywania stałego nadzoru nad działalnością spółki we wszystkich dziedzinach tej działalności, zaś przedsiębiorstwo spółki jest coraz bardziej złożone, trudniejsze do ogarnięcia. Współczesna rada nadzorcza wyłania przeto z siebie komitety złożone z części jej członków i powierza im ważne zadania. Rada może delegować swoich członków do samodzielnego pełnienia określonych czynności nadzorczych. Może także podejmować uchwały poza posiedzeniami.
Powzięcie takiej uchwały wiąże się z koniecznością spełnienia kilku wymogów. Wszyscy członkowie rady powinni zostać powiadomieni o treści projektu uchwały. Należy także spełnić wymóg kworum, czyli udziału w głosowaniu przewidzianej statutem wystarczającej liczby członków rady. Głosowanie poza posiedzeniem stawia członka rady pod silną presją psychiczną: skoro zarządzono głosowanie – znaczy, że sprawa jest pilna; skoro gotowy jest projekt uchwały – znaczy, że nie ma warunków do zgłoszenia wniosków lub poprawek bądź nawet kontrprojektu, należy bez zwłoki oddać głos; skoro zaś należy bez zwłoki oddać głos – trzeba powstrzymać wszelkie wątpliwości, po prostu głosując za. Tak rodzi się fałszywa jednomyślność.
Statut, względnie regulamin rady, powinien przewidywać, że w głosowaniu poza posiedzeniem uprawniony do oddania głosu po otrzymaniu projektu uchwały ma czas na namysł albo konsultacje, ale nie jest to praktykowane. Nawet jeżeli głosowanie członków rady nadzorczej, względnie zarządu spółki, odbywa się przy wykorzystaniu środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość, służą one najczęściej jedynie, by za ich pośrednictwem oddać głos. Może ktoś kiedyś wstrzymał się od głosu, może nawet ktoś głosował przeciw, ale czy w głosowaniu poza posiedzeniem rady albo zarządu ktoś złożył zdanie odrębne? Przeważa nałogowa jednomyślność.
Podobnie w głosowaniu korespondencyjnym i w głosowaniu w trybie obiegowym: zjawia się posłaniec z dokumentem, na którym oddają głosy wszyscy członkowie rady, albo nadchodzi pismo, faks, względnie e-mail z tekstem projektu uchwały, na którą należy oddać głos. Wręcz nie wypada się zastanawiać, wszyscy głosują za. Tak utrwala się fałszywa jednomyślność. Czytam sprawozdania rad nadzorczych chełpliwie informujących, że wszystkie uchwały rady zostały powzięte jednomyślnie. Pandemia Covid-19 wpędza nas mechanicznie w pułapkę jednomyślności. Lecz pamiętajmy: uchwała powzięta jednomyślnie pod żadnym względem nie jest warta więcej od uchwały zapadłej wymaganą większością głosów, nawet przy zdaniach odrębnych zgłoszonych przez dysydentów. Rada nadzorcza dlatego jest ciałem kolegialnym, by jej członkowie mogli się różnić.