Droga pełna pułapek

Trwająca pandemia co i rusz uświadamia nam, że strategie, które sprawdzają się w krótkim okresie, nie muszą sprawdzać się w długim.

Publikacja: 01.09.2020 05:00

Andrzej Halesiak, ekonomista, członek TEP i Rady Programowej Kongresu Obywatelskiego

Andrzej Halesiak, ekonomista, członek TEP i Rady Programowej Kongresu Obywatelskiego

Foto: materiały prasowe

I na odwrót – to co z perspektywy tygodni i miesięcy wydaje się w ujęciu relatywnym (na tle innych krajów) porażką, z czasem okazuje się zwycięstwem. Dotyczy to nie tylko kwestii podejścia do wirusa (skali i czasu trwania lockdownów, wymogów sanitarnych, itd.), ale także działań podejmowanych w sferze gospodarczej.

W tym drugim przypadku kwestia bilansu korzyści krótko- i długookresowych wydaje się być szczególnie istotna. Może się bowiem okazać, że stawianie na minimalizację skutków w krótkim okresie (najbliższych kwartałów) może się negatywnie odbić na dłuższej, kilkuletniej perspektywie. Dlatego też jest kilka elementów, na które szczególnie trzeba zwrócić uwagę w odniesieniu do podejmowanych w sferze publicznej działań związanych z wychodzeniem z kryzysu.

Pierwszy z nich odnosi się do kwestii zachowania możliwości działania. Można odnieść wrażenie, że dziś wiele krajów przyjmuje zasadę zróbmy wszystko, co się da, kryzys jest bowiem przejściowy – gdy wirusa uda się zwalczyć, będziemy mieć wiele lat dobrej koniunktury, aby sytuację fiskalną ustabilizować. Z wysokim prawdopodobieństwem okaże się to być błędnym założeniem; głębokie kryzysy – jak ten obecny – z reguły wywołują „wstrząsy wtórne", rodzą nowe problemy i ogniska zapalne (np. kryzys strefy euro, który pojawił się w konsekwencji globalnego kryzysu finansowego). Trzeba więc mieć możliwość reagowania w dłuższym okresie, a nie tylko teraz.

W kontekście powyższego punktu ważna jest także inna kwestia – narastającego w ostatnich miesiącach przekonania, że rządy i banki centralne mogą wszystko, mają nieograniczone wręcz możliwości działania. To pochodna upowszechniania się teorii głoszących, że tak długo, jak dług publiczny ma głównie charakter lokalny (finansującym jest np. lokalny bank centralny), to w zasadzie skala ekspansji fiskalnej rządu jest nieograniczona. To szkodliwa iluzja, której nie warto ulegać. Prawdą jest, że łącząc działania w polityce monetarnej i fiskalnej „można więcej", ale nie oznacza to braku granic jako takich. Te granice są gdzie indziej w przypadku małych, otwartych gospodarek (takich jak nasza), a gdzie indziej w przypadku emitentów waluty rezerwowej (USA), ale zawsze są.

Trzecia ważna kwestia odnosi się do tego, czy i w jakim stopniu w ramach udzielanej firmom przez państwo pomocy rozróżnia się problemy płynnościowe od przypadków niewypłacalności. Kryzys trwale zmienia sytuację wielu branż. Dla jednych są to zmiany na lepsze (np. branża e-commerce), dla innych na gorsze. W tym drugim przypadku trzeba jak najszybciej pozwolić (bankructwa, likwidacje) na uwolnienie zasobów do wykorzystania gdzie indziej, a nie sztucznie podtrzymywać je przy życiu.

Czwarty punkt jest częściowo związany jest z powyższym. Pomoc publiczna nie może trwać zbyt długo, nie może stać się czynnikiem hibernującym strukturę firm, branż i gospodarki. W świecie zachodzi wiele dynamicznych zmian (pisałem o tym w „Pandemia, roboty i nowy system społeczno-gospodarczy", „Parkiet" 5.05.2020) i ci, którzy nie są w stanie się do nich dostosować – we wszystkich branżach, nie tylko tych szczególnie dotkniętych przez wirusa – powinni ustąpić pola innym, lepiej czytającym trendy, bardziej dynamicznym.

Piąty ważny aspekt odnosi się do kwestii dobrego zrozumienia tego, na co faktycznie idzie państwowa pomoc i jakie niesie to ze sobą potencjalne konsekwencje. Dobitnym przykładem, jak nieoczekiwane mogą one być, jest USA – tam niektóre gospodarstwa i firmy postanowiły wykorzystać pozyskane od państwa środki do... pomnożenia majątku na giełdzie. Zachęcane do tego przez różnego rodzaju „naganiaczy" – pewnie w dużej mierze tych samych, co dekadę temu sprzedawali masowo kredyty hipoteczne – „podpięli" się pod technologiczną bańkę. Gdy już ona pęknie, jej społeczne i gospodarcze oddziaływanie będzie znacznie szersze i głębsze niż normalnie.

Szósta wreszcie kwestia dotyczy różnego rodzaju inwestycji publicznych, w tym infrastrukturalnych. Duża dostępność środków na tego typu projekty – chociażby tych unijnych – może łatwo stać się inhibitorem koniecznych zmian systemowych. Zmian niezbędnych z punktu widzenia upowszechnienia się nowoczesnego modelu gospodarczego – gospodarki opartej na wiedzy (the knowledge economy). Nie możemy bowiem zapominać, że oprócz bieżących wydarzeń (wirus) są też długoterminowe trendy i związana z nimi ewolucja procesów i modeli gospodarczych. Gospodarka oparta na wiedzy wymaga zupełnie odmiennych od tradycyjnych rozwiązań instytucjonalnych w zasadzie w każdym obszarze: edukacji, rynku pracy, relacji praca– kapitał, alokacji kapitału, itd. Równocześnie, gdy ma się do wydania nakręcające koniunkturę łatwo dostępne środki, pokusa dryfu i nicnierobienia niestety znacząco wzrasta.

Reasumując, polityka gospodarcza „wychodzenia z kryzysu" jest pełna potencjalnych pułapek, w które łatwo jest wpaść. Połączenie przedcovidowych rozwiązań instytucjonalnych i naprędce wydawanych publicznych pieniędzy może stworzyć coś na kształt sarkofagu skutecznie hibernującego tradycyjną strukturę i tradycyjne rozwiązania, w sytuacji gdy istnieje potrzeba szybkich zmian modernizacyjnych i dostosowawczych, transformacji do opartej na wiedzy gospodarki.

Choć pokusa wychodzenia z kryzysu przede wszystkim w oparciu o łatwo dostępny i tani pieniądz jest duża, to trzeba bardzo uważać, by w tym przypadku za kilka lat nie obudzić się z kacem. W efekcie naprędce wymyślanych, skoncentrowanych w dużej mierze w sektorze publicznym inwestycji, przeciętna produktywność aktywów spadnie, odbijając się negatywnie na średnioterminowym wzroście i międzynarodowej konkurencyjności. Z czasem więc część powstałej infrastruktury nie będzie z czego utrzymać. Równocześnie w gospodarce zamiast nowoczesnych firm rozpanoszą się nieefektywne firmy zombie – utrzymywane przez tani (coraz powszechniej państwowy) kapitał, np. po to, by za wszelką cenę chronić tradycyjne miejsca pracy.

Zadbajmy o to, by nie był to nasz scenariusz. Byśmy za kilka lat nie musieli boleśnie uświadomić sobie, że utraciliśmy zdolność konkurowania w świecie, który wyłoni się po pandemii. By tak się nie stało, trzeba właściwego podejścia: należy wyjść od jasnej wizji specyficznych w naszym kraju wymagań gospodarki opartej na wiedzy. Następnie do wizji tej dopasować trzeba rozwiązania instytucjonalne. Gdy dwa pierwsze warunki zostaną spełnione, wówczas oczywiste staną się też priorytety, na co i ile wydawać.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie