I na odwrót – to co z perspektywy tygodni i miesięcy wydaje się w ujęciu relatywnym (na tle innych krajów) porażką, z czasem okazuje się zwycięstwem. Dotyczy to nie tylko kwestii podejścia do wirusa (skali i czasu trwania lockdownów, wymogów sanitarnych, itd.), ale także działań podejmowanych w sferze gospodarczej.
W tym drugim przypadku kwestia bilansu korzyści krótko- i długookresowych wydaje się być szczególnie istotna. Może się bowiem okazać, że stawianie na minimalizację skutków w krótkim okresie (najbliższych kwartałów) może się negatywnie odbić na dłuższej, kilkuletniej perspektywie. Dlatego też jest kilka elementów, na które szczególnie trzeba zwrócić uwagę w odniesieniu do podejmowanych w sferze publicznej działań związanych z wychodzeniem z kryzysu.
Pierwszy z nich odnosi się do kwestii zachowania możliwości działania. Można odnieść wrażenie, że dziś wiele krajów przyjmuje zasadę zróbmy wszystko, co się da, kryzys jest bowiem przejściowy – gdy wirusa uda się zwalczyć, będziemy mieć wiele lat dobrej koniunktury, aby sytuację fiskalną ustabilizować. Z wysokim prawdopodobieństwem okaże się to być błędnym założeniem; głębokie kryzysy – jak ten obecny – z reguły wywołują „wstrząsy wtórne", rodzą nowe problemy i ogniska zapalne (np. kryzys strefy euro, który pojawił się w konsekwencji globalnego kryzysu finansowego). Trzeba więc mieć możliwość reagowania w dłuższym okresie, a nie tylko teraz.
W kontekście powyższego punktu ważna jest także inna kwestia – narastającego w ostatnich miesiącach przekonania, że rządy i banki centralne mogą wszystko, mają nieograniczone wręcz możliwości działania. To pochodna upowszechniania się teorii głoszących, że tak długo, jak dług publiczny ma głównie charakter lokalny (finansującym jest np. lokalny bank centralny), to w zasadzie skala ekspansji fiskalnej rządu jest nieograniczona. To szkodliwa iluzja, której nie warto ulegać. Prawdą jest, że łącząc działania w polityce monetarnej i fiskalnej „można więcej", ale nie oznacza to braku granic jako takich. Te granice są gdzie indziej w przypadku małych, otwartych gospodarek (takich jak nasza), a gdzie indziej w przypadku emitentów waluty rezerwowej (USA), ale zawsze są.
Trzecia ważna kwestia odnosi się do tego, czy i w jakim stopniu w ramach udzielanej firmom przez państwo pomocy rozróżnia się problemy płynnościowe od przypadków niewypłacalności. Kryzys trwale zmienia sytuację wielu branż. Dla jednych są to zmiany na lepsze (np. branża e-commerce), dla innych na gorsze. W tym drugim przypadku trzeba jak najszybciej pozwolić (bankructwa, likwidacje) na uwolnienie zasobów do wykorzystania gdzie indziej, a nie sztucznie podtrzymywać je przy życiu.