We wtorek od godzin nocnych kontrakty na amerykańskie indeksy zniżkowały. Spadkami kończyła się sesja w Azji i trudno było oczekiwać, że Europa zachowa się wbrew globalnym trendom. Od rana większość giełd Starego Kontynentu świeciła na czerwono, a warszawskie indeksy przed południem plasowały się na samym końcu tabeli. Popołudnie przyniosło niewielką poprawę nastrojów nad Wisłą, ale przewaga podaży wciąż była zbyt duża, by odmienić losy wtorkowej sesji. 

Wśród dużych spółek nie było też sektora, który broniłby się przed zniżkami. Ledwie nad kreską po południu były Allegro, PZU i Budimex. Tabelę zamykało PGE z 6-proc. spadkiem. O blisko 4 proc. osuwało się KGHM, lider ostatnich tygodni. Marnie prezentowały się spółki konsumenckie i banki. 

Jeśli chodzi o techniczny obraz WIG20, to indeks co do punktu wyrównał minimum z pierwszej sesji miesiąca i dokładnie z tego miejsca zaczął odrabiać straty. Mamy więc dość wyraźne przebudzenie kupujących, którego nie należy lekceważyć, aczkolwiek wygląda na to, że obecnie najwięcej zależy od nastrojów na rynkach światowych.

Tymczasem amerykański Nasdaq rozpoczął wtorkową sesję od 2-proc. przeceny, wracając w okolice piątkowego zamknięcia, kiedy stracił 3,56 proc. Utrata tego wsparcia może oznaczać rozwinięcie kolejnej fali wyprzedaży, ale warto odnotować, że w tym roku już nieraz po mocnym ruchu spadkowym rynek w ciągu kilku dni się podnosił, a następnie wychodził na nowe szczyty. Trzeba jednak pamiętać, że dziś inwestorzy są w pułapce – zamrożenie amerykańskiego rządu, które może potrwać jeszcze kilka tygodni, sprawia że ważne dane nie są publikowane albo będą pojawiać się z poślizgiem. Pozostaje więc opierać się przy podejmowaniu decyzji na powoli ruszającym sezonie wyników kwartalnych.