Świat zmienił się od lat 90., a wraz z nim wyzwania nadzorcze

Nadzieje pokładane w zrzeszeniach branżowych rynku kapitałowego, że będą one pełnić swoistą rolę samoregulacyjną i oczyszczającą rynek z czarnych owiec, się nie ziściły.

Aktualizacja: 03.10.2020 10:21 Publikacja: 03.10.2020 07:38

dr Kamil Mroczka, dyrektor generalny, UKNF

dr Kamil Mroczka, dyrektor generalny, UKNF

Foto: materiały prasowe

Maciej Kurzajewski, z-ca dyrektora departamentu postępowań, UKNF Fot. mat. prasowe

Maciej Kurzajewski, z-ca dyrektora departamentu postępowań, UKNF Fot. mat. prasowe

materiały prasowe

24 września oraz 1 października w „Parkiecie" ukazały się publikacje autorstwa Mirosława Kachniewskiego, prezesa zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych, pt. „Suweren nadzorcy" oraz „Cała władza w ręce inwestorów", m.in. na temat wzrostu kosztów nadzoru nad rynkiem kapitałowym. Pojawiły się też postulaty, aby to uczestnicy rynku kapitałowego wyznaczali zadania organowi nadzoru oraz wysokość jego budżetu.

Nie jest to pierwsza publikacja prezesa SEG, w której, przyjmując rolę trybuna ludowego i barwnie opisując otaczającą nas rzeczywistość dotyczącą rynku kapitałowego, stawia on kontrowersyjne diagnozy i prezentuje populistyczne recepty na bolączki tego rynku. Jest to natomiast chyba pierwszy jego artykuł, w którym pod pozorem troski o ochronę praw inwestorów i dbałości o jakość rynku zamieszczono tyle nieścisłości i nieprawdziwych informacji, że wymaga to odniesienia się.

Czytając pierwszy tekst pana Mirosława Kachniewskiego, doszliśmy do wniosku, że był on wynikiem błędnej analizy powszechnie dostępnych danych oraz niewłaściwej interpretacji (a być może niezrozumienia) przepisów prawa. Niestety, nasze założenia okazały się błędne. Pan Mirosław Kachniewski, „osoba z długim doświadczeniem w nadzorze (także w ujęciu międzynarodowym)" – jak tytułuje się autor obu tekstów – rozwija swoje nieprawdziwe koncepcje, czym świadomie wprowadza czytelników w błąd. W pierwszej kolejności pan Mirosław Kachniewski formułuje fałszywe stwierdzenia dotyczące sfery faktów. Następnie na ich podstawie formułuje kuriozalne i populistyczne postulaty, mające – jak rozumiemy intencje autora – przysporzyć popularności w pewnych gremiach, na których poklasku mu zależy.

Zacznijmy od sfery faktów, którymi bardzo nonszalancko operuje prezes SEG, być może dla zwiększenia efektu dramatycznego swoich wypowiedzi. Jego błędy odnoszą się do prezentowania wzrostu budżetu Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego w ujęciu procentowym i kwotowym. Autor publikacji błędnie wskazuje, że „uczestnicy polskiego rynku kapitałowego (...) będą musieli zapłacić za nadzór o 81 mln zł więcej niż w roku poprzednim", co stanowi „wzrost o 147 proc.", „płatnicy nie mają pojęcia, skąd się podwyżka wzięła", a owa podwyżka została „ustalona arbitralnie" przez nadzór.

Wyjaśnić należy, że wartość planu finansowego UKNF na rok 2020, która przypada na rynek kapitałowy, wynosi 100,41 mln zł, natomiast wykonane w 2019 r. koszty UKNF przypadające na ten sektor wyniosły 95,00 mln zł, co daje wzrost o 6 proc., a nie o 147 proc., jak twierdzi beletrystycznie pan prezes. Co więcej, biorąc pod uwagę, że przy wyliczeniu opłaty za nadzór nad rynkiem kapitałowym należy uwzględnić dodatkowe, ustawowe limity dotyczące wysokości opłaty w danym sektorze, realna wartość opłat za nadzór nad rynkiem kapitałowym wyniesie w 2020 r. łącznie 69 mln zł, co stanowi realny wzrost wnoszonych przez podmioty rynku kapitałowego opłat o 41,6 mln zł, a nie, jak wskazuje prezes SEG, o 81 mln zł.

Wprowadzona w 2019 r. zmiana statusu prawnego Komisji Nadzoru Finansowego i UKNF zmieniła zasady finansowania nadzoru nad rynkiem finansowym. Liczne zmiany w strukturze i funkcjonowaniu UKNF i KNF po przekształceniu organu nadzoru w państwową osobę prawną były zaś motywowane przede wszystkim koniecznością wzmocnienia nadzoru m.in. nad rynkiem kapitałowym. Nadzór w tym zakresie wymaga bowiem istotnego zwiększenia specjalistycznych kadr, wyposażenia w nowoczesne narzędzia technologiczne oraz oprogramowanie. Na fakt swoistego niedoszacowania osobowej sfery nadzorczej rynku kapitałowego zwracały w przeszłości wiele razy uwagę organy oceniające prace organu nadzoru. Być może autor publikacji formułuje swoje konkluzje, pamiętając etap pracy w Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, kiedy to ze względu na liczbę podmiotów i skalę regulacji do nadzoru wystarczało „kilka osób". Czasy jednak, w których pan prezes piastował swoją funkcję w organie nadzoru finansowego, są z dzisiejszego punktu widzenia zamierzchłą historią, która nijak się ma do obecnych wyzwań nadzorczych, determinowanych przez skalę rynku i stopień skomplikowania zagadnień.

Co istotne, opłaty za nadzór w tym obszarze przez wiele lat nie były adekwatne do realnie ponoszonych kosztów nadzoru – sztywny udział poszczególnych grup rynku kapitałowego w sektorze powodował, że opłaty za nadzór nad rynkiem kapitałowym, a w szczególności nad sektorem TFI, były rokrocznie znacznie zaniżone. Biorąc pod uwagę zwiększenie obowiązków i zadań nadzorczych, opłaty za nadzór musiały się zmienić w celu ich urealnienia i adekwatnego dostosowania do kosztów ponoszonych z tytułu nadzoru. Urealnienie kosztów nadzoru ponoszonych przez podmioty rynku kapitałowego, w szczególności TFI, jest konieczne chociażby dla zapewnienia proporcjonalności między udziałem tego sektora w ogólnych kosztach działania UKNF a znacznymi środkami i nakładem pracy, jakie niezbędne są dla skutecznego sprawowania nadzoru nad tym sektorem, w szczególności wobec istotnej skali obserwowanych na nim nieprawidłowości. A dodajmy, że to właśnie ten sektor stanowi obiekt szczególnie intensywnego zainteresowania nadzoru na przestrzeni ostatnich miesięcy – właśnie ze względu na zakres i skalę patologii. Dalsze utrzymywanie zaniżonego poziomu kosztów ponoszonych przez jeden z sektorów prowadziłoby również de facto do finansowania nadzoru nad nim przez inne sektory rynku finansowego.

Ponadto dalsze trwanie w niedofinansowanej strukturze nadzorczej nie przyniosłoby z pewnością korzyści inwestorom – których trybunem chce mienić się pan Mirosław Kachniewski – a raczej jedynie profesjonalnym uczestnikom obrotu, którego prezes SEG jest reprezentantem. Tu niestety naturalnie rodzi się pytanie, dlaczego przedstawiciel środowiska emitentów – których działania mają być przedmiotem zainteresowania nadzoru realizowanego np. z wykorzystaniem coraz bardziej zaawansowanych narzędzi oraz przez zespół coraz lepiej rozumiejący charakter i mechanizm nadużyć i nieprawidłowości na rynku kapitałowym – tak bardzo sprzeciwia się poniesieniu przez nadzór kosztów koniecznych dla odrobienia zapóźnień technologicznych i kompetencyjnych w tych obszarach. Można to interpretować jedynie jako wołanie, aby „było dalej tak jak jest" – i to zakorzenione, jak się wydaje, w rozumieniu rzeczywistości charakterystycznym dla początkowych lat polskiej transformacji.

Natężenie zjawisk patologicznych w ostatnich latach w szczególności na rynku kapitałowym było punktem zwrotnym na wielu płaszczyznach, w tym legislacyjnej oraz dotyczącej struktury nadzoru w połączeniu z jego finansowaniem. Rynek kapitałowy i naruszenia na nim powstające są najbardziej „absorbujące" dla KNF. W samym tylko 2019 r. na 129 postępowań prowadzonych przez KNF aż 99 postępowań sankcyjnych stanowiły postępowania wobec podmiotów rynku kapitałowego (77 proc. postępowań). Prowadzone w ostatnim okresie liczne postępowania administracyjne są skomplikowane, czasochłonne i wymagają znacznego zaangażowania sił i środków. Analogiczne wyzwania obserwowane są również w sferze licencyjnej, inspekcji i nadzoru bieżącego. Serwowana w artykule chwytliwa i uniwersalnie przytaczana teza o powolnym działaniu nadzoru ma swoje źródła i przyczyny. Ostatnie działania KNF i UKNF starają się temu zapobiec. Niezależnie od tego czas prowadzenia postępowań przez KNF jest również uzależniony od zachowania samych wnioskodawców, z czego autor publikacji jako osoba z wieloletnim doświadczeniem rynkowym również z pewnością zdaje sobie sprawę (choć w swojej wypowiedzi tego nie ujawnia).

Na osobną dygresję zasługuje postawa organizacji branżowych wobec ujawniania nieprawidłowości na rynku kapitałowym. Nadzieje pokładane w zrzeszeniach branżowych rynku kapitałowego, że będą one pełnić swoistą rolę samoregulacyjną i oczyszczającą rynek z „czarnych owiec" ze swojego grona, się nie ziściły. W ostatnich latach zidentyfikowane zostały przypadki, gdy podmioty nadzorowane świadomie i z premedytacją stosowały praktyki rażąco naruszające przepisy ustanawiające podstawowe reguły postępowania na rynku finansowym. Odbudowa zaufania na rynku wymaga stanowczych działań Komisji, gdyż w przypadku braku eliminacji rażących praktyk i ich wyraźnego napiętnowania koszty obniżenia standardów i „psucia rynku" ponoszą wszyscy jego uczestnicy – w tym także ci uczciwi. Nie odnajdujemy zaś ze strony organizacji branżowych głosów krytyki i potępienia patologicznych zachowań praktykowanych przez profesjonalnych uczestników obrotu ani też realnego ostracyzmu w stosunku do sprawców. Takiej samej żarliwości jak w krytyce organu nadzoru wyrażanej w kolejnych artykułach prasowych oczekiwalibyśmy w słowach potępienia patologii i konstruktywnych czynach stowarzyszeń i izb rynkowych. Wierzymy, że można wznieść się na ten poziom, nawet jeżeli oznaczałoby to pewne niedogodności biznesowe i reputacyjne w stosunku do niektórych podmiotów. Zakładamy, że interes płaconej składki na funkcjonowanie izb nie przeważa nad interesem inwestorów detalicznych.

Na koniec należy wskazać, że niestosowne jest wykorzystywanie przez prezesa Kachniewskiego światowego kryzysu spowodowanego przez wirus Covid-19 i sugerowanie, że rynek kapitałowy boryka się wyłącznie z problemami finansowymi. Podmioty tego rynku (m.in. TFI) dość dobrze odnalazły się w sytuacji kryzysowej. Nabycia netto FIO/SFIO/PPK tylko w ciągu ostatnich trzech miesięcy wyniosły ponad 9 miliardów złotych.

Reasumując, w sytuacji, w której organ nadzoru zajmuje się rozliczaniem bardzo poważnych naruszeń na rynku kapitałowym, postulowanie o to, aby budżet UKNF, kierunki i sposób jego rozdysponowania podlegał kontroli rynkowej, brzmi jak ponury żart.

Zachęcamy do konstruktywnego dialogu, a nie populistycznych i marketingowych działań. Cel mamy wspólny, jednak Urząd KNF prezentuje optykę państwa, a nie wyłącznie profesjonalnych uczestników rynku. Postulat pana prezesa, aby to rynek definiował cele nadzoru, jest nierealny i niespotykany w rozwiniętych państwach.

Felietony
Dwie strony medalu
Felietony
Rozważając błędy młodości. I błędy w ogóle
Felietony
Trudne relacje
Felietony
Zmiana perspektyw polityki Fedu
Felietony
Pracowita majówka polska
Felietony
Starożytne wskazówki dla współczesnych