Zawirowania na rynku obligacji

W końcówce lutego widać było, jak kapitały przesiadają się ze spółek z sektora „growth", któremu wysokie stopy procentowe i inflacja najmocniej szkodzą, na „value", które zyskuje najmocniej na ożywieniu gospodarczym.

Publikacja: 05.03.2021 05:00

Piotr Kuczyński analityk

Piotr Kuczyński analityk

Foto: parkiet.com

Nawiasem mówiąc, interesujące jest, co rynek zrobi na przykład z Apple'em, który po części jest już w sektorze „value", a po części w „growth". Na razie rynek traktował tę spółkę jako będącą w sektorze „growth", ale korekta zatrzymała się na linii trendu wzrostowego.

Tytuły „robił" jednak przede wszystkim rynek obligacji, gdzie rentowności błyskawicznie rosły. Pierwsze reakcje rynku były zdecydowanie przesadzone. Przede wszystkim rentowności nadal są na historycznie niskim poziomie (okolice 1,5 proc.). Pod koniec 2019 roku sięgały nawet 2 proc., w 2018 roku było to ponad 3,2 proc., a przecież prawie przez cały rok 2018 indeksy rosły, a jeszcze szybciej rosły w 2019 roku.

Poza tym rotacja kapitałów z obligacji w końcu zwiększy też popyt na akcje, mimo że na razie uderzyła przede wszystkim w surowce – szczególnie zyskała miedź, której cena przed korektą doszła do 10-letniego szczytu (w 2011 roku był szczyt wszech czasów). Na tej fali bardzo mocno zyskiwała też ropa (poziom ze stycznia 2020 roku). Wydaje się, że ropa WTI wyhamuje jednak na poziomie z 2019 roku, czyli w okolicach 64–65 USD. Nadal w niełasce było złoto, które pogłębiało bessę.

Rzeczywiście oczekiwania inflacyjne są najwyższe od pięciu lat, co widać na wykresie tzw. punktu wyrównania (ang. BEP – breakeven point), który pokazuje, jaka musiałaby być inflacja w ciągu 10 lat, żeby całkowita wypłata z 10-letnich obligacji była równa wypłacie z TIPS (obligacji indeksowanych inflacją). Jednak zwyżki rentowności (z czasem nieuniknione) były zdecydowanie zbyt szybkie.

Poza tym wyższa inflacja pomaga, a nie szkodzi akcjom (w dłuższym okresie). Tak bywało od ponad 100 lat, kiedy to właśnie akcje w początkowym okresie hiperinflacji w Republice Weimarskiej były znakomitą ochroną kapitału. Gracze o tym zapominali i normalną korektę starali się uzasadnić wzrostem rentowności obligacji. Inaczej mówiąc, był to tylko pretekst, a nie powód do większej korekty, co zobaczyliśmy już na początku marca.

Właśnie na przełomie miesięcy zwracało uwagę to, co działo się na rynku walutowym i na rynku obligacji. Na rynku walutowym w ostatnim handlowym dniu lutego bardzo mocno (około 1 proc. – dla walut to dużo) spadł kurs EUR/USD. Mocno wzrósł indeks dolara (DX.F), pokonując znowu linię trendu spadkowego i dając wstępny sygnał kupna dolara. Piszę „znowu", bo na początku lutego już raz to zrobił, ale potem szybko pod linię powrócił.

Tak potężne umocnienie dolara miało dwa skutki. Po pierwsze, doprowadziło do spadku cen surowców. Po drugie, dolar tak bardzo się umocnił, bo zagranica rzuciła się na obligacje USA (z powodu wysokiej rentowności – niskiej ceny) i wymieniała swoje waluty na dolara. Duży wzrost popytu na obligacje połączony z poprzednim, wręcz historycznym, wzrostem rentowności doprowadził do wyraźnego ich spadku.

W piątek, 26 lutego, to nie miało wielkiego wpływu na rynek akcji, ale w poniedziałek, czyli właśnie w pierwszy dzień marca, już miało. Wystarczyło, że centralny bank Australii przeprowadził akcję masowego skupu obligacji, obniżając znacznie rentowność, by gracze doszli do wniosku, że takie ruchy pojawią się też na innych rynkach. To odpowiadało za dużą skalę zwyżek indeksów.

Za skalę, bo same zwyżki i tak zapewne by się pojawiły, gdyż, po pierwsze, nie umarła zasada „kupuj spadki", po drugie, rozpoczął się nowy miesiąc, co często pomaga bykom, po trzecie, szczepionka Johnson & Johnson została dopuszczona w USA, a firma ma błyskawicznie dostarczyć 100 mln dawek, po czwarte, w USA opublikowano bardzo dobre dane makro (indeks PMI dla przemysłu wzrósł tak, jak tego oczekiwano, a ISM wzrósł zdecydowanie mocniej od oczekiwań) i w końcu, po piąte, plan pomocy gospodarce o wartości 1,9 bln USD został przyjęty przez Izbę Reprezentantów.

Nasdaq zyskał ponad 3, a S&P 500 blisko 2,5 procent. Wyglądało to jak zamiana paniki w euforię (według mnie bezpodstawną), która doprowadziła indeks S&P 500 w okolice rekordowego poziomu i dzięki której Nasdaq ocalił wsparcie techniczne. Drogą Wall Street podążyły również rynki europejskie, które już wcześniej bardzo spokojnie reagowały na amerykańską korektę.

Z tego, co napisałem, wynikałoby, że nihil novi sub sole i wracamy do hossy (na rynkach globalnych, bo Warszawa nadal jest bardzo słaba). Być może, ale zaczęło niepokoić to, że w okolicach Nowego Jorku wykryto mutację wirusa, która (podobno) nie poddaje się wytworzonym przez szczepionki przeciwciałom. Prawdę mówiąc, wykryto ją już wiele tygodni temu, ale tytuły w dużych agencjach informacyjnych zaczęła „robić" dopiero teraz. Jeśli prawdą jest, że rzeczywiście szczepionki na tę odmianę nie działają i zacznie się ona szerzyć, to co prawda problem wysokich rentowności obligacji zniknie, ale niepokój powróci na rynki finansowe.

Na rynkach warto obserwować indeks Nasdaq, bo nie można wykluczyć, że uformuje się tam prawe ramię formacji głowy z ramionami (RGR), co owocowałoby wygenerowaniem sygnału sprzedaży i korektą przynajmniej do 11 900 pkt. Piszę to, bo widzę taką możliwość, ale tylko od strony technicznej, bo oprócz techniki i przewartościowania akcji oraz ewentualnej mutacji wirusa nie widzę powodu do większej korekty.

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie