Mongolia jednym kojarzy się z pustynią Gobi, koczownikami i skamieniałościami dinozaurów. Dla innych jest wielkim światowym rezerwuarem surowców takich jak miedź, węgiel i złoto, a także molibden i fosforyty. Za to akcje notowane na mongolskiej giełdzie – jest w zasadzie równolatką GPW; handel akcjami ruszył na niej 18 stycznia 1991 r. – interesują niewielu zagranicznych inwestorów.
Według oficjalnych danych, pandemia Covid-19 przez znaczną część 2020 r. omijała sąsiadującą z Chinami i Rosją Mongolię. Inaczej było w 2021 r. W ślad za wzrostem zachorowań pojawił się lockdown i zaostrzenia sanitarne, w tym obowiązek kwarantanny po przekroczeniu granicy, które zakłóciły i ograniczyły handel z Chinami. A że wszystko to działo się w roku wyborczym, to skłoniło rząd do działań osłonowych, w tym zwolnienia z rachunków za usługi komunalne i wypłat zapomóg.
Konsekwencją spadku konkurencji ze strony importowanych towarów był wzrost cen dóbr konsumpcyjnych i skok inflacji do ponad 10 proc. Inflacja, która jeszcze w początku ubiegłego roku była na poziomie 2,5 proc., wystrzeliła w kwietniu i jest najwyższa od 2015 r.
Po stosunkowo płaskim i w sumie spadkowym 2020 r. raczej nikt się nie spodziewał, że w kolejnym roku MSE Top 20 Index, indeks giełdy w Ułan Bator, przyniesie największe zyski na świecie. Wskaźnik giełdowej koniunktury w ub.r. dwa razy wystrzelił w górę – na przełomie zimy i wiosną, gdy pokonał pochodzący z początku poprzedniej dekady szczyt, i na przełomie sierpnia i września. Ostatnie miesiące roku przyniosły spadki, ale i tak wzrost wskaźnika był trzycyfrowy.
Na wzroście cen dóbr konsumpcyjnych skorzystali rodzimi producenci żywności. I to ich akcje były liderami wzrostów wśród uczestników giełdowego indeksu. Papiery Tumen shuvuut, producenta jajek, zdrożały o blisko 300 proc., a APU, producenta alkoholi i napojów, oraz Suu, producenta mleka i napojów mlecznych, po blisko 200 proc.