O rynku kapitałowym w piosenkach

• Zapewne nie ma na świecie piosenki poświęconej głównie corporate governance, dobrym praktykom lub rynkowi kapitałowemu; • Lecz są wspaniałe piosenki zawierające odniesienia, chociaż niekiedy jedynie pośrednie, do realiów rynku;

Publikacja: 30.12.2021 05:00

Andrzej S. Nartowski, ekspert corporate governance

Andrzej S. Nartowski, ekspert corporate governance

Foto: Fotorzepa, Małgorzata Pstrągowska

• Wyliczam tu ledwie kilka. Jeżeli ktoś zna więcej, niech nadeśle do redakcji propozycje, może pod patronatem „Parkietu" ukaże się antologia?

I. RYNEK KAPITAŁOWY: Kora, „Raz-dwa-raz-dwa" (falowanie i spadanie)

Kiedy Kora Jackowska z towarzyszeniem zespołu Maanam śpiewała tę piosenkę na koncertach, entuzjazm publiczności często zagłuszał rytmiczne kaskady słów, przez zgiełk przebijały się wyraziście tylko te dwa: falowanie i spadanie. Czyż nie jest to najkrótszy, przy tym najbardziej trafny, opis rynku kapitałowego? Notowania falują, to wznoszą się, to spadają, to znowu wznoszą się, by kiedyś spaść. Wzrost notowań przyjmujemy jako coś oczywistego, oczekiwanego, zasłużoną nagrodę za mądrą inwestycję. Spadki traktujemy jako krzywdę, niezasłużoną, dotkliwą. Dlatego falowaniu towarzyszy wrażenie spadania: kurs „to się wznosi, to w głąb wali" (Adam Mickiewicz, „Oda do młodości").

Kora śpiewała: „Z dołu do góry, a góry w dół, z ciemności w słońce, z ciszy w krzyk, falowanie i spadanie, falowanie i spadanie...". Trudno oprzeć się tu analogii do wykresu typowej spółki notowanej na giełdzie. Ruchy w przeciwnych kierunkach, olśniewające wzrosty, głośne zwałki, falowanie i spadanie właśnie. Zjawisko można określić barwnym mianem DOKTRYNY KORY.

„W moim znaku Waga"

To jedna z moich wielu ulubionych piosenek krakowskiego artysty. Powstała, kiedy z dumą pracowałem w Polskim Radiu Kraków, a tekst poety zawiera wzmiankę o tym z radia facecie, „który ma piękny głos i wielbicielek tłum". Dwa ostatnie słowa jasno komunikują, że nie chodziło o mnie, wszak nie miałem wielbicielek tłumu. Ale zwrotka tej smutnej piosenki o wypadku, szpitalu, czuwającej przy pacjencie siostrze zaczyna się od słów, które na rynku kapitałowym można określić terminem DOKTRYNY SIKOROWSKIEGO: Co będzie, nie wie nikt, nawet ten z radia facet...

Jeżeli otaczająca nas rzeczywistość zawiera obszary, w których można cokolwiek przewidzieć, rynek kapitałowy do nich nie należy. Jak bardzo mylimy się w prorokowaniu przyszłości, przekonać można się nie tylko za rok (to horyzont inwestycyjny wielu rekomendacji), ale często już za dzień, za chwilę. Pisząc raport o Getbacku, nie mogłem się nadziwić puchnącym rekomendacjom kupna ogłaszanym w przededniu katastrofy. To są, niestety, zwyczajne dzieje. Powiada Warren Buffett, iż „Jedyny pożytek z rekomendacji giełdowych jest taki: na ich tle dobrze wypadają wróżbici". Utkwiła mi w pamięci odpowiedź Iwony Sroki na zadane jej kiedyś pytanie, czy czyta „Gazetę Giełdy i Inwestorów Parkiet": Tak, czyta z uwagą, ale najbardziej interesujące są wydania sprzed dwóch tygodni. Dodam: wtedy widać, że co będzie prócz falowania i spadania – nie wie nikt.

„Co ty tutaj robisz"

Kuba Sienkiewicz jest autorem słów i muzyki przywołanej piosenki Elektrycznych Gitar, w której do ucha i wyobraźni najmocniej trafia czterokrotnie powtarzany refren „Już każdy powiedział to co wiedział / Trzy razy wysłuchał dobrze mnie / Wszyscy zgadzają się ze sobą / i będzie dalej tak jak jest". Na podstawie mojej znajomości praktyki rad nadzorczych gotów jestem proklamować tę piosenkę hymnem członków rad. Przecież tak właśnie przebiegają posiedzenia wielu rad nadzorczych: każdy mówi, co wie, nawet jeżeli nic nie wie; wysłuchuje dobrze przewodniczącego, który potrafi nie tylko pleść trzy po trzy, lecz nadto powtarzać się po trzykroć; unika się merytorycznej dyskusji, wobec czego panuje ogólna zgoda, a jej wyrazem bywa jednomyślne podejmowanie uchwał, nawet wbrew przekonaniom poszczególnych członków rad, którzy wszelako sądzą, że właśnie tak wypada głosować – a na koniec wszystko pozostaje po staremu bądź nawet jeszcze gorzej.

Piosenka powstała w 1997 r. – w tym czasie nawiązanie do praktyki rad nadzorczych było dla mnie oczywiste. Kuba (Jakub) Sienkiewicz jest lekarzem, podobno czasem komponuje i pisze na dyżurach. Lubię i cenię jego twórczość. Zwierciadło, w którym przedstawił domniemane posiedzenie rady, ukazuje sens DOKTRYNY SIENKIEWICZA.

„Should I (Reveal)"

Tę piękną piosenkę miłosną Frank Sinatra wykonywał publicznie (i wielokrotnie nagrywał) przez blisko 50 lat. Zapewne nie przyszło mu przez myśl, że romantyczne wyznania w świetle księżyca zostaną przez kogoś odczytane jako instrukcja dla spółek publicznych. Na początku pada pytanie: „Czy mam dokładnie wyjawić, co czuję? Czy mam wyznać... (że cię kocham?)". Co w oryginale brzmi „Should I reveal exactly how I feel / Should I confess (I love you?)". Samo wyznanie miłosne ujmuję w nawias, mnie chodzi tu raczej o jawność, przejrzystość, uczuć – także samopoczucia, o ujawnianie tego co istotne, o szczerość wyznań słanych partnerce / partnerowi, co na rynku kapitałowym oznacza inwestorów, interesariuszy, regulatorów. O miłości do nich nie wspominam, to nie należy do tematu.

Dociekanie racji przejrzystego ujawniania stanu rzeczy, potrzeby wyznawania prawdy, nazwę DYLEMATEM SINATRY. Pomijam słowo „doktryna", ponieważ w stosunku do twórczości Franka Sinatry zostało ono użyte przynajmniej dwakroć. Po raz pierwszy w dyskusji obyczajowej o wytoczonej w purytańskiej Ameryce kampanii przeciwko stosunkom przedmałżeńskim. Do znudzenia cytowano słowa śpiewanej przez Sinatrę piosenki „Love and marriage". Słowa stworzyli Sammy Cahn i Jimmy Van Heusen, ale przesłanie utożsamiono z Sinatrą, którego postawa życiowa dalece odbiegała od głoszonych w piosence ideałów.

Myślą przewodnią jest stwierdzenie: Miłość i małżeństwo idą w parze, jak koń z wozem (Love and marriage, they go together like the horse and carriage). Refren brzmi: „Dad was told by mother ‚You can't have one, you can't have none, you can't have one without the other"' (Matka powiedziała ojcu: nie możesz mieć jednego, nie możesz mieć niczego, nie możesz mieć jednego bez drugiego). Frank nie miał tych skrupułów, lecz obwołano go twórcą doktryny wiązania miłości z małżeństwem.

Po raz drugi „doktryna Sinatry" została sformułowana w wielkiej polityce na przełomie lat 80. i 90. ub. wieku. W Polsce zanikła komuna, powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego, robotnik stulecia Lech Wałęsa szykował się do prezydentury. Dziennikarze pytali Gennadija Gerasimowa, rzecznika Michaiła Gorbaczowa do spraw międzynarodowych, co Moskwa na to. Odpowiedź brzmiała: Stoimy na gruncie piosenki Sinatry „My Way", niech każdy postąpi po swojemu. Nie tylko Frank śpiewał tę pieśń, także Paul Anka, Elvis Presley, Tom Jones, ale on właśnie został symbolem życiowej niezależności. A o Gerasimowie i jego uśmiechu stworzył piosenkę brytyjski wykonawca Billy Bragg. Lecz to już inna historia...

Felietony
Wspólny manifest rynkowy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
Pora obudzić potencjał
Felietony
Kurs EUR/PLN na dłużej powinien pozostać w przedziale 4,25–4,40
Felietony
A jednak może się kręcić. I to jak!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Felietony
Co i kiedy zmienia się w rozporządzeniu MAR?
Felietony
Dolar na fali, złoty w defensywie