– Nie będzie dalszej interencji legislacyjnej w zakresie Regulacji cen energii. Rynek rządzi się swoimi prawami i według mojej wiedzy nigdzie nie trwają prace związane z legislacją wstrzymującą wzrost cen – twierdzi Emilewicz.
Z informacji „Parkietu" wynika, że wszyscy gracze z rynku energetyki w swoich taryfach na 2020 r. przewidują podwyżki. Jak wysokie one będą, zdecyduje prezes Urzędu Regulacji Energetyki, który rozpatruje wnioski – i zapewne nieco utemperuje plany koncernów.
Jak się wydaje, podziela tę opinię również minister Emilewicz. – Osobiście nie spodziewam się drastycznego wzrostu – zastrzega szefowa resortu rozwoju. – Na poziomie gospodarstw domowych może to być około 10 proc. – skwitowała. Jeszcze kilka dni temu w odpowiedzi na podobne pytanie, Emilewicz dopuszczała możliwość, że podwyżki mogą nie przekroczyć pułapu 5-7 proc.
To nieco mniej niż przewidywała w rozmowie z nami szefowa Forum Energii, Joanna Maćkowiak-Pandera, która prognozuje podwyżki na poziomie 15-20 proc. dla gospodarstw domowych. Nasi rozmówcy podkreślają jednak, że zmiany w taryfach i urealnienie cen w największym stopniu dotknie sektor małych i średnich przedsiębiorstw – którego nie chronił (i nie chroni) praktycznie żaden z mechanizmów wprowadzonych przez poprzedni rząd w ramach operacji „zamrożenia" cen. Oznacza to, że podwyżki dla biznesu będą na pewno wyższe niż dla gospodarstw domowych.