Spokojnie, to tylko naturalna faza schłodzenia

2023 r. kończył się na warszawskim parkiecie historycznymi rekordami, a co za tym idzie – silnym, krótkoterminowym wykupieniem. W tym kontekście nie dziwi to, że „nowe otwarcie” przyniosło atak niedźwiedzi.

Publikacja: 07.01.2024 21:00

Spokojnie, to tylko naturalna faza schłodzenia

Foto: AdobeStock

W poprzednich dwóch artykułach akcentowałem na łamach „Parkietu”, że polski rynek akcji jest wykupiony i należy oswajać się z myślą, że inwestorzy w końcu zrealizują część zysków.

Główne indeksy były na długoterminowych lub historycznych szczytach, a oscylatory MACD i RSI pełzały na wysokich poziomach, powyżej granic lokalnego przegrzania. Korekta przyszła wraz z otwarciem 2024 r. i przede wszystkim dotknęła blue chips.

WIG20 spadał w piątek po południu szósty dzień z rzędu. Od szczytu hossy 2380 pkt zszedł do 2231 pkt. To wystarczyło, by wśród inwestorów pojawiły się obawy, że to początek końca rynku byka. Nie jest to nic nowego. Każda silniejsza korekta, zwłaszcza jak ma dość dynamiczny i seryjny przebieg, odwraca nastroje rynkowe o 180 stopni. Warto jednak pamiętać, że do spełnienia warunków odwrócenia głównego trendu (a ten wciąż pozostaje zdecydowanie byczy) jest bardzo daleko. Po pierwsze, średnia z 200 sesji, czyli umowna granica hossy i bessy, znajduje się przy 2045 pkt. Po drugie, skala strat to dopiero 6,3 proc., a przyjmuje się, że dopiero przekroczenie 20 proc. oznacza zmianę głównej tendencji. Do tego można jeszcze dorzucić zasadę, że rynek powinien złamać sekwencję coraz niższych lokalnych dołków, a w przypadku WIG20 oznacza to, że musiałby zejść poniżej 1843 pkt. Podsumowując – do rozpaczy jeszcze daleko.

Zawężając nieco zakres czasowy analizy, warto zwrócić uwagę, że w piątek WIG20 testował średnią z 50 sesji. Jest to o tyle istotne, że to ruchome wsparcie kilkakrotnie w ubiegłym roku zatrzymywało krótkoterminowe korekty, więc być może i tym razem historia się powtórzy.

Druga linia warszawskiej giełdy, czyli mWIG40, też zaczęła rok od zniżek. Indeks zszedł do 5625 pkt, ale w piątek po południu wciąż pozostawał powyżej średniej z 50 sesji, więc można w tym kontekście powiedzieć, że wymiar kary jest tu – przynajmniej na razie – łagodniejszy niż na wykresie WIG20. I to się wpisuje w regułę, że styczeń zazwyczaj sprzyja spółkom o mniejszej kapitalizacji. A im mniejsza, tym jeszcze lepiej, co potwierdził w minionym tygodniu sWIG80. Wprawdzie też lekko się schładza, ale na pierwszej sesji roku zdołał ustanowić nowy rekord wszech czasów 23 173 pkt. Źle wygląda to, że w przypadku MACD i RSI pojawiły się sygnały sprzedaży, więc należy liczyć się z ryzykiem, że i maluchy pójdą śladami mWIG40 i sWIG80. To oczywiście nie przekreśla oczekiwanego efektu stycznia, bo przed nami jeszcze trzy i pół tygodnia pierwszego miesiąca roku, a patrząc na dynamikę ostatnich zmian – wielu sesji do zauważalnego schłodzenia nie potrzeba. Bilans sezonowej anomalii nie jest zatem przesądzony, choć należy liczyć się z ryzykiem, że wkraczając w 2024 r. w fazie przegrzania, może być trudno o jeszcze większe podkręcenie temperatury. Wiele zależeć będzie od tego, jak WIG20 i mWIG40 zachowają się przy średnich z 50 sesji. Jeśli wsparcie zadziała – schłodzenie może okazać się tylko krótkoterminową korektą. Jeśli pęknie – będziemy szukać technicznego ratunku na niższych poziomach, co siłą rzeczy będzie zwiększać ryzyko defektu stycznia.

Byki i niedźwiedzie tygodnia
Pojawił się Mikołaj. Czy zakończy spadki na GPW?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Byki i niedźwiedzie tygodnia
Czy grudzień przyniesie wzrosty indeksów warszawskiego parkietu?