Na koniec czerwca oferta Atalu urosła do bezprecedensowego poziomu 8,6 tys. lokali wobec prawie 8,1 tys. na koniec marca i 4,5-4,6 tys. w latach 2022-2023. Deweloper świadomie zastosował strategię zwiększania podaży, nie przerywając jej nawet, gdy okazało się, że perspektywy wprowadzenia kolejnego programu dopłat są nikłe, a sprzedaż mieszkań była słaba. W I połowie br. Atal sprzedał 735 lokali, o 43 proc. mniej niż rok wcześniej.
Do tych kwestii na konferencji wynikowej odniósł się prezes Zbigniew Juroszek. Same wyniki opisaliśmy w porannym tekście.
Czytaj więcej
Wartość i liczba sprzedanych w lipcu kredytów mieszkaniowych wspięła się na nowe szczyty. Obniżki...
Prezes Atalu: rynek będzie powoli wracać do równowagi popytu i podaży
Prezes przypomniał, że Atal zakładał w scenariuszu poprawę koniunktury pod koniec 2025 r.
– Uznaliśmy, że jakaś wielka walka o klientów w kwietniu, maju czy czerwcu nie miała sensu, bo wiązałoby się z jakiś dużo większymi upustami, więc lepiej było poczekać na moment, kiedy tego klienta będzie więcej. Zakładaliśmy, że sierpień będzie miesiącem, w którym sprzedaż zacznie się rozpędzać, ale sezon urlopowy tutaj bardzo dużo zaważył, niemniej od połowy sierpnia zwiększył się poziom rezerwacji i można powiedzieć, że ostatni tydzień sierpnia i pierwszy tydzień września przyniosły znacznie większą sprzedaż. Jest duży skumulowany odłożony popyt, bo część klientów czekała na rozstrzygnięcia odnośnie do programu dopłat do kredytów. Część czeka na obniżki stóp. Mamy cięcia, pewnie jeszcze nie takie, jakich rynek by chciał, ale perspektywa poprawy zdolności kredytowej i niższych kosztów kredytu jest dla klientów uspakajające, bariery psychologiczne zniknęły – powiedział Juroszek.