Księgowane w tym roku zarobki na sprzedaży mieszkań mogą być jednymi z najniższych w historii większości deweloperów. Powód – obecnie rozliczane są bowiem lokale, których budowę i sprzedaż rozpoczęto w czasie zapaści na rynku nad Wisłą, będącej konsekwencją upadku banku inwestycyjnego Lehman Brothers.
[srodtytul]Rabaty widoczne w wynikach[/srodtytul]
Rezultaty firm z GPW pokazują, jak mocno deweloperzy musieli obniżać ceny, byle tylko znaleźć nabywców. Większość firm musiała pogodzić się z kilkudziesięcioprocentowym spadkiem zyskowności. Taką decyzję podjął m.in. Dom Development, lider rynku mieszkaniowego, a w czasach prosperity jeden z najbardziej rentownych deweloperów z warszawskiej giełdy.
Do niedawna spółka ta cieszyła się 30–40-proc. marżami brutto na sprzedaży, obecnie musi się zadowolić wynikiem średnio o połowę niższym. Problemem Dom Development, podobnie zresztą jak większości firm z branży, byli m.in. zakontraktowani na „górce cenowej” generalni wykonawcy, których wynagrodzenie pochłonęło większość zarobku. Wielu deweloperów realizowało ponadto projekty na gruntach kupionych drogo. [srodtytul]Zmiany w księgowaniu [/srodtytul]
Gwałtowne spadki, lub rzadziej zwyżki rentowności, których doświadczają spółki, są spowodowane wprowadzoną z początkiem 2009 r. zmianą sposobu księgowania wpływów ze sprzedaży mieszkań. O ile wcześniej projekty były wykazywane w wynikach jeszcze w trakcie ich realizacji, proporcjonalnie do zaawansowania sprzedaży i budowy, o tyle obecnie przychody księguje się dopiero po przekazaniu mieszkania kupującemu. W przypadku gdy w danym okresie większość przekazywanych mieszkań stanowią lokale z projektów o skrajnej rentowności, marże deweloperów ulegają skokowej zmianie.