Zacznijmy od zagranicy. Famur coraz chętniej stawia na inne rynki. Czy nie dostrzega już szans w Polsce?
Zawsze będziemy specjalnie traktować górnictwo polskie. Przede wszystkim dlatego, że tego górnictwa potrzebujemy i nie chcemy popełniać błędów naszych poprzedników. Gdy w Anglii zamykano kopalnie, po dziesięciu latach przemysł okołogórniczy niemal przestał istnieć. A bez rodzimego górnictwa nie ma możliwości, żeby Famur mógł dobrze funkcjonować. To podstawa naszego wzrostu na świecie.
W ubiegłym roku 29 proc. sprzedaży Famuru pochodziło z eksportu. Jak to się zmieni?
Liczymy, że w Polsce w długim terminie uda się utrzymać poziom wydobycia zbliżony do obecnego. Nie prognozujemy więc istotnego rozwoju na rynku krajowym. Poprawa może nastąpić natomiast za granicą, dlatego aktywnie poszukujemy nowych rynków dla naszych maszyn. Chcemy być wszędzie, gdzie wydobywa się węgiel, a docelowo także w kopalniach wydobywających inne minerały.
Mówi pan, że Famur dysponuje technologią, która pozwala rywalizować z największymi graczami na świecie. Skąd ta pewność?