W pierwszych miesiącach tego roku z metali szlachetnych uwagę przykuwało głównie złoto, a srebro czy platyna wypadały słabiej. Przebudzenie złota w ostatnich tygodniach przyniosło także silne wzrosty pozostałych dwóch metali. Cała trójka notuje kilkudziesięcioprocentowe zwyżki po dziewięciu miesiącach roku.
o tyle (w USD) wzrosła od początku roku cena uncji złota. Tylko we wrześniu zwyżka zbliża się do 11 proc.
sięga tegoroczna zwyżka srebra. W poniedziałek uncja srebra była o blisko 18 proc. wyżej w porównaniu z końcem sierpnia.
o tyle umocniły się w tym roku notowania platyny, która tylko w tym miesiącu zdrożała o około 17 proc.
Fundamentalne czynniki przemawiające za złotem i dwoma pozostałymi metalami szlachetnymi nietrudno wskazać, ale dla uczestników rynku dość jasne jest, że nie chodzi tylko o wzrost napięcia geopolitycznego, podważanie niezależności Fedu czy słabość dolara: na rynek metali szlachetnych wkroczył też mocno spekulacyjny kapitał. W dwa lata złoto zyskało już ponad 100 proc., a tylko w poniedziałek cena uncji rosła o 14 proc. Trwające od 20 sierpnia wzrosty cen złota to zatem kolejna fala zwyżek w ramach długoterminowej hossy, po tym jak wcześniejsze cztery miesiące (od połowy kwietnia) upłynęły pod znakiem korekty, która przyjęła formę trendu bocznego. Ale nic nie stoi na przeszkodzie dalszym zwyżkom. – Złoto ma obecnie wszystko, żeby dalej drożeć. Fundamentalne podstawy do wzrostów zapewnia regularny popyt ze strony banków centralnych, a także głęboko zakorzenione po pandemii przeświadczenie inwestorów o utracie wartości pieniądza, podszyte obawami o inflację i rosnące zadłużenie państw – tłumaczy Marcin Kiepas, analityk Tickmilla. W to wszystko dodatkowo wplatają się obawy o sytuację geopolityczną. Jego zdaniem ostatnie wzrosty złota dodatkowo napędzają oczekiwania na cięcia stóp procentowych przez Fed i będące tego pochodną osłabienie dolara.