O inflacji można powiedzieć wiele, tylko nie to, że jest pod kontrolą

Wskaźnik cen konsumpcyjnych w kwietniu wzrósł najmniej od niemal roku. Inflacja hamuje jednak głównie z powodu wygasania szoków podażowych. Presja inflacyjna wynikająca z kondycji polskiej gospodarki wciąż jest silna.

Publikacja: 03.05.2023 21:00

O inflacji można powiedzieć wiele, tylko nie to, że jest pod kontrolą

Foto: Damian Lemański

Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w kwietniu o 14,7 proc. rok do roku, po zwyżce o 16,1 proc. w marcu. Inflacja po raz ostatni niższa była w maju 2022 r., blisko rok temu. Na pierwszy rzut oka to optymistyczna wiadomość. W marcu spadek inflacji okazał się mniejszy, niż szacowali przeciętnie uczestnicy comiesięcznej ankiety „Parkietu”. Kwietniowy wynik był zaś zbieżny z najbardziej optymistycznymi szacunkami ekonomistów. Przeciętnie oceniali oni, że inflacja wyhamowała do 15 proc. Niespodzianka to jednak wyłącznie efekt innego od oczekiwań zachowania cen żywności. Inflacja bazowa, która lepiej oddaje presję inflacyjną związaną z koniunkturą w polskiej gospodarce, nie hamuje. Tymczasem spowolnienie gospodarcze, które powinno ją stłumić, ma się ku końcowi.

Uparta inflacja bazowa

W stosunku do poprzedniego miesiąca CPI wzrósł w kwietniu o 0,7 proc. po zwyżkach o ponad 1 proc. w poprzednich trzech miesiącach. Jak wyliczyli ekonomiści z mBanku, po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych zwyżka wyniosła 0,9 proc. To jednak i tak najlepszy wynik w tym roku. Co więcej, sześciomiesięczna średnia krocząca tak liczonych zwyżek CPI jest jednoznacznie opadająca, co oznacza, że inflacja traci rozpęd.

Wstępne, a więc szczątkowe, dane GUS sugerują jednak, że jest to wyłącznie efekt czynników podażowych: normalizacji cen paliw, nośników energii oraz żywności w połączeniu z wysoką bazą odniesienia sprzed roku. Żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w kwietniu o 19,7 proc. rok do roku po 24 proc. w marcu, najmniej od września 2022 r. Wyhamowanie wzrostu cen w tej kategorii obniżyło roczną inflację CPI aż o 1,1–1,2 pkt proc. w stosunku do marca. Nośniki energii podrożały w kwietniu o 23,5 proc., najmniej od lutego ub.r., po 26 proc. w marcu. W stosunku do marca ich ceny zmalały o 0,3 proc. Paliwa do prywatnych środków transportu potaniały nawet w ujęciu rok do roku o 0,1 proc. To pierwszy taki przypadek od lutego 2021 r. Później przez niemal dwa lata paliwa stale drożały o ponad 20 proc. rok do roku.

W zachowaniu cen żywności można doszukiwać się pewnych optymistycznych sygnałów, ale na ich potwierdzenie trzeba poczekać na szczegółowe dane o inflacji w kwietniu, które ukażą się w połowie maja. W stosunku do marca żywność podrożała o 0,5 proc. – Był to pierwszy od 1,5 roku miesiąc (nie licząc lutego 2022 r., kiedy weszła w życie tarcza antyinflacyjna), w którym towary z tej kategorii zdrożały w mniejszym tempie niż implikowane przez wieloletnie wzorce sezonowe. Spodziewaliśmy się wygasania wcześniejszych wzrostów cen owoców i warzyw, być może stało się to szybciej od naszych założeń. Gdyby jednak za to zaskoczenie odpowiedzialna była żywność przetworzona, byłby to dobry prognostyk dla całego koszyka CPI – tłumaczy Piotr Bartkiewicz, ekonomista z banku Pekao. Wyraźne wyhamowanie wzrostu cen żywności przetworzonej oznaczałoby, że końca dobiega przenoszenie się szoków surowcowych na ceny innych towarów, w tym tych, które – inaczej niż żywność – zaliczają się do kategorii bazowych.

Na razie jednak tego zjawiska nie widać. Ekonomiści wyliczają, że inflacja bazowa wyniosła w kwietniu od 12,1 do 12,3 proc. rok do roku po 12,3 proc. w marcu. Taki wynik oznaczałby wzrost cen w kategoriach bazowych o ok. 1,2 proc. wobec marca, gdy z kolei wzrosły one o 1,3 proc. Po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych w ogóle nie widać tu hamowania wzrostu cen. To zaś – jak zauważa Bartkiewicz – oznacza, że niewielki spadek inflacji bazowej w ujęciu rok do roku jest wyłącznie efektem wysokiej bazy odniesienia sprzed roku.

Oddala się obniżka stóp

Uporczywość inflacji bazowej jest zaskakująca w kontekście załamania popytu konsumpcyjnego. W I kwartale, jak szacują uczestnicy naszej ankiety, wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych tąpnęły realnie o niemal 3 proc. rok do roku po spadku o 1,1 proc. w IV kwartale ub.r. Pomijając 2020 r., gdy możliwości zakupowe ograniczała epidemia Covid-19, takiego spadku konsumpcji we współczesnej historii w Polsce nie było. Co więcej, utrzymywał się on również na początku II kwartału. W kwietniu sprzedaż detaliczna, jak szacują ekonomiści, zmalała realnie o 8 proc. rok do roku po 7,3 proc. w marcu. W badaniach ankietowych oczekiwania firm co do podwyżek cen są coraz mniejsze. Ale ekonomiści zwracają uwagę na to, że zapaść konsumpcji lada moment dobiegnie końca. – Prognozowane przez nas od wiosny ożywienie konsumpcji ograniczać będzie presję na cięcie marż przez przedsiębiorstwa. Jednocześnie koszty pracy dalej będą żwawo rosnąć – tłumaczy Marcin Kujawski, ekonomista z BNP Paribas Bank Polska. W takich okolicznościach spadek inflacji bazowej będzie powolny i będzie utrudniał obniżanie inflacji ogółem. Ankietowani przez nas ekonomiści przeciętnie oceniają, że w grudniu 2023 r. CPI wzrośnie o 9,5 proc. rok do roku.

– W kontekście uporczywie wysokiej inflacji bazowej w 2023 r. nie będzie warunków do obniżek stóp procentowych. Cykl łagodzenia polityki pieniężnej rozpocznie się pod koniec III kw. 2024 r. – oceniają Adam Antoniak i Rafał Benecki, ekonomiści z ING BSK. To scenariusz skrajny. Większość ekonomistów sądzi, że RPP zacznie obniżać stopy procentowe wcześniej, ale w to, że nastąpi to jeszcze w tym roku, wierzy już niewielu.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty