Inflacja w Polsce niższa, niż można się było obawiać, ale bardziej uporczywa

W szczytowym punkcie, w lutym br., inflacja nie zbliżyła się do 20 proc., jak jeszcze niedawno powszechnie oczekiwali ekonomiści. Wyniosła „zaledwie” 18,4 proc. Ale szczegółowe dane sugerują, że dezinflacja będzie postępowała wolniej, niż się dotąd wydawało.

Publikacja: 15.03.2023 21:00

Inflacja w Polsce niższa, niż można się było obawiać, ale bardziej uporczywa

Foto: Bloomberg

Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w lutym o 18,4 proc. rok do roku, najbardziej od grudnia 1996 r., po zwyżce o 16,6 proc. w styczniu – podał w środę GUS. Te dane, z kilku powodów, okazały się sporą niespodzianką. Z jednej strony inflacja w lutowym szczycie okazała się niższa, niż sugerowały nawet świeże szacunki większości ekonomistów, z drugiej zaś wygląda na to, że jest bardziej uporczywa, niż się dotąd wydawało.

Wyjątkowa niepewność

Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści szacowali przeciętnie, że inflacja w lutym wyniosła 18,7 proc. rok do roku. To, że będzie wyższa niż styczniu, gdy wedle wstępnych danych GUS wynosiła 17,2 proc., było w zasadzie pewne ze względu na efekt bazy odniesienia. W lutym 2022 r. w życie weszła tzw. tarcza antyinflacyjna, która doprowadziła do spadku CPI o 0,3 proc. miesiąc do miesiąca.

Efekt bazy jest szczególnie wyraźny w przypadku cen paliw do prywatnych środków transportu, które w lutym podrożały o 30,8 proc. rok do roku po 18,8 proc. w styczniu. Podobnie tłumaczyć można przyspieszenie wzrostu cen żywności i napojów bezalkoholowych do 24 proc. rok do roku z 20,6 proc. w styczniu br. (choć przyczyniły się do tego także duże zmiany cen części produktów żywnościowych miesiąc do miesiąca, szczególnie owoców i warzyw).

Przeciętne szacunki ekonomistów dotyczące inflacji w lutym skrywały jednak duże różnice. Odzwierciedlało to niepewność związaną z doroczną aktualizują składu CPI, której GUS dokonuje właśnie w marcu, przy okazji publikacji lutowych danych (ma to na celu dopasowanie struktury CPI do struktury wydatków przeciętnego gospodarstwa domowego – więcej w ramce).

Po aktualizacji składu CPI urząd statystyczny na nowo liczy też inflację w styczniu. Zwykle w wyniku tej rewizji styczniowa inflacja okazuje się o 0,1–0,2 pkt proc. niższa od tej, którą GUS liczył na podstawie starego koszyka. Wyjątkiem był 2022 r., gdy po aktualizacji składu CPI inflacja w styczniu była o 0,2 pkt proc. wyższa, niż pokazywały wstępne dane GUS.

Zagadkowa rewizja

Ekonomiści w większości spodziewali się, że w tym roku powtórzy się sytuacja z ubiegłego roku. Przykładowo, analitycy z Banku Pekao szacowali, że aktualizacja składu CPI podbije styczniową inflację o 0,4 pkt proc., analitycy z PKO BP oceniali ten wpływ na 0,2–0,3 pkt proc. Tymczasem, choć zmiany w koszyku inflacyjnym okazały się mniej więcej zgodne z intuicją analityków, GUS zrewidował styczniowy wynik z 17,2 do 16,6 proc. rok do roku.

Jeszcze nigdy w historii aktualizacja składu CPI nie spowodowała tak dużej rewizji styczniowej inflacji. Stąd część ekonomistów przypuszcza, że rewizja musiała mieć też inne przyczyny. Jedną z nich mogła być inna, niż się początkowo wydawała, dynamika cen niektórych towarów i usług. GUS wstępnie szacował, że nośniki energii w styczniu podrożały o 34 proc. rok do roku. Z aktualnych danych wynika jednak, że zwyżka cen wyniosła niespełna 30 proc. rok do roku, najmniej od kwietnia ub.r.

Z drugiej strony, jak wskazuje Jakub Olipra, ekonomista z Credit Agricole Bank Polska, rewizja dynamiki cen niektórych kategorii towarów i usług też mogła wynikać z aktualizacji składu CPI. Choć waga kategorii „użytkowanie mieszkania lub domu”, która obejmuje m.in. ceny nośników energii, wzrosła do 27 proc. z 26,6 proc. w ub.r., to nie jest wykluczone, że waga opału akurat zmalała. Tymczasem opał należy do najszybciej drożejących grup towarów. W styczniu jego ceny wzrosły o 60,5 proc. rok do roku. Na weryfikacje tez hipotezy trzeba będzie jednak poczekać, aż GUS opublikuje szczegółowe dane dotyczące wag towarów i usług w CPI.

Daleko do celu NBP

Kontrowersji związanych ze zmianą składu CPI, a także efektami statystycznymi można uniknąć, analizując zmiany cen w ujęciu miesiąc do miesiąca. – W przypadku zmiany cen od stycznia do lutego podmiana wag traci na znaczeniu. Możemy dość szybko zobaczyć, że spora część cen w kategoriach bazowych rośnie szybciej niż na początku 2022 r. – zauważył w komentarzu do środowych danych GUS Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku.

Cały CPI wzrósł w lutym o 1,2 proc. rok do roku po zwyżce o 2,5 proc. w styczniu (wstępnie GUS informował o zwyżce o 2,4 proc.). To oznacza, że w ciągu zaledwie dwóch miesięcy poziom cen w Polsce wzrósł o 3,7 proc., czyli bardziej, niż powinien wzrosnąć w całym roku, gdyby inflacja była zgodna z celem NBP (2,5 proc. rok do roku z tolerancją odchyleń o 1 pkt proc. w każdą stronę). – Impuls inflacyjny jest szczególnie mocny w przypadku usług, które drożały o 1,3 proc. w styczniu i 1,6 proc. w lutym – zauważyli ekonomiści z Santander Bank Polska. – Te dane pokazują znacznie większą inercję inflacyjną niż przewidywano. Impet wzrostu cen jest nadal bardzo silny i nie wykazuje oznak osłabienia – dodali.

Piotr Bielski, szef zespołu ekonomistów Santandera, wylicza, że już po maju CPI będzie o 6 proc. wyżej niż w grudniu. Gdyby w grudniu br. inflacja rok do roku miała być właśnie na poziomie 6 proc., co sygnalizował prezes NBP, to po maju ceny musiałyby stać w miejscu, co jest nieprawdopodobne. Stąd, według niego, scenariusz spadku inflacji do końca br. do poziomu, który mógłby pozwolić RPP na obniżkę stóp procentowych, jest nierealny. Tego samego zdania jest Mazurek.

Sam w sobie spadek inflacji, począwszy od marca, jest jednak przesądzony. Część ekonomistów uważa też, że wciąż możliwe jest, że na koniec roku będzie ona w okolicy 7–8 proc. Zmiana składu CPI może nawet nieco obniżyć ścieżkę inflacji względem dotychczasowych oczekiwań. Ale o optymizm trudno. – Jak na razie proces dezinflacji odzwierciedla w dużym stopniu czynniki statystyczne. To nie zmienia naszych założeń co do skali spadku inflacji w tym roku (do około 8 proc. rok do roku w grudniu), ale wskazuje na wyzwanie, jakim będzie sprowadzenie inflacji do jeszcze niższych poziomów – ocenia Marta Petka-Zagajewska, kierownik zespołu analiz makroekonomicznych w PKO BP.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty