W gąszczu rozmaitych analiz i opinii rynkowych łatwo stracić z pola widzenia kwestie o fundamentalnym znaczeniu, zwłaszcza jeśli podejmowaniu decyzji inwestycyjnych towarzyszą skrajne emocje, począwszy od strachu, a na euforii skończywszy. Jedna z takich fundamentalnych zasad brzmi: kupuj tanio, sprzedawaj drogo. Zasada pozornie banalna, a w praktyce rzesze inwestorów postępują nierzadko dokładnie odwrotnie, czyli kupują akcje, kiedy są drogie, a sprzedają, kiedy są tanie. Celem niniejszej analizy uczyńmy zatem odpowiedź na proste pytanie: czy polskie akcje są obecnie tanie, czy już może drogie? Z odpowiedzi takiej będzie wynikał wprost sposób postępowania. Jako podstawę naszej analizy przyjmijmy dwa popularne wskaźniki stosowane powszechnie przez inwestorów: cena/zysk (C/Z) oraz cena/wartość księgowa (C/WK). Zacznijmy od C/Z. Obecnie wskaźnik ten przekracza wartość 11,0 w odniesieniu do spółek z WIG20 (dla uściślenia – chodzi o wskaźnik obliczany w taki sposób, by uwzględnić wagi poszczególnych spółek w indeksie). To niemało, biorąc pod uwagę, że jest to poziom najwyższy od połowy 2011 r., a więc okresu poprzedzającego pamiętne tąpnięcie kursów akcji w sierpniu 2011 r. Dla porównania, rok temu (w końcu maja) C/Z wynosił tylko 6,7.
Znacząco obniżyły się zyski
Czy obserwacja ta skłania do stwierdzenia, że polskie akcje są drogie? Zanim wyciągniemy tak radykalny wniosek, warto nieco dogłębniej przyjrzeć się omawianemu wskaźnikowi.
Okazuje się, że wzrost C/Z w ostatnich kilkunastu miesiącach to nie tylko efekt zwyżki notowań (WIG20 od końca maja ub.r. urósł o kilkanaście procent), lecz również konsekwencja spadku zysków spółek. Zysk na akcję firm z WIG20 spadł w tym samym okresie aż o 33 proc. Umiarkowany wzrost cen akcji (czyli licznika we wzorze na wskaźnik C/Z), przy jednoczesnym silnym spadku zysków (czyli mianownika) spowodowały wywindowanie C/Z. O tym, jak duże znaczenie ma tu ten drugi czynnik, łatwo się przekonać, biorąc do obliczeń wcześniejszy poziom zysków (sprzed ich spadku). Taki C/Z wynosiłby obecnie jedynie 7,7.
Jeśli sięgniemy do historii, okaże się, że z podobnym zjawiskiem polscy inwestorzy mieli do czynienia wcześniej dwa razy w ostatnich kilkunastu latach. Poprzednio zyski spółek spadły mocno (aż o 90 proc.) w pierwszej połowie 2009 r., a wcześniej w latach 2002–2003 (wówczas firmy z WIG20 zanotowały nawet straty). Wówczas wskaźnik C/Z został na skutek tego wywindowany w górę w sposób jeszcze bardziej drastyczny niż obecnie. Jeśli ktoś potraktował te wygórowane poziomy C/Z jako przestrogę przed kupowaniem akcji, to musiał potem mocno żałować decyzji. Przykładowo, w końcu marca 2009 r. C/Z podskoczył do 28 (potem z miesiąca na miesiąc rósł jeszcze bardziej). Tymczasem od marca do końca 2009 r. WIG20 podskoczył o prawie 60 proc.
Istnieje nawet naukowa nazwa tego fenomenu – efekt Molodovskiego. Chodzi o to, że w okresie spowolnienia gospodarczego zyski spółek są z reguły niskie, co z kolei sztucznie zawyża wskaźnik C/Z. Kiedy nadchodzi ożywienie gospodarcze, zyski zaczynają rosnąć, a w ślad za tym normalizuje się C/Z. Z takim zjawiskiem mamy do czynienia obecnie (na razie na mniejszą skalę niż w 2009 r.).