Miniony rok przyniósł kontynuację hossy rozpoczętej jeszcze w lutym 2009 r., gdy indeksy ustanowiły dołek poprzedniej bessy. Od tamtej pory zarówno WIG, jak i WIG20 podwoiły wartość. Większość zwyżek przypadła co prawda na 2009 r., ale i 2010 r. wypadł całkiem przyzwoicie na tle wyników z innych lat.
O ile jednak w 2009 r. indeksy właściwie przez cały czas zyskiwały na wartości, to w 2010 r. hossa przerywana była głębokimi korektami. Okazało się bowiem, że nie wszystkie gospodarki w takim samym tempie wychodzą z kryzysu. Co więcej, dopiero miniony właśnie rok uzewnętrznił wszystkie negatywne konsekwencje kryzysu dla niektórych państw. O ile największe gospodarki światowe dzięki energicznym decyzjom swoich rządów czy banków centralnych dość szybko stanęły na nogi, o tyle mniejsze kraje, które nie dysponowały aż tak szerokimi możliwościami albo po prostu zbyt długo ukrywały trawiące je problemy, wpadły w zeszłym roku w prawdziwe tarapaty. Niestety, na czarnej liście znalazły się kraje z naszego kontynentu, co miało negatywny wpływ dla zachowania się warszawskiego parkietu.
[srodtytul]Widmo kryzysu krąży[/srodtytul]
Pierwszym krajem, który znalazł się na cenzurowanym, była Grecja. O jej ogromnym zadłużeniu i problemach z jego obsługą zaczęło być głośno już pod koniec 2009 r., ale bomba wybuchła dopiero w styczniu. W konsekwencji pomiędzy 20 stycznia a 10 lutego indeksy na GPW straciły po ok. 10 proc. Powrót do poziomów sprzed tąpnięcia zajął im aż kilka tygodni, mniej więcej do końca marca. Kolejna fala spadków rozpoczęła się niedługo później, bo już w połowie kwietnia. W ciągu miesiąca rynek stracił ponad 12 proc. Inwestorzy zdali sobie bowiem sprawę, że wsparcie, które Grecji udzieliła Unia Europejska, wcale nie rozwiązuje problemów tego kraju. Co więcej, coraz głośniej zaczęło się mówić, że w podobne kłopoty mogą wpaść inne państwa unijne, jak Hiszpania, Portugalia czy Irlandia.
Majowa korekta miała również podłoże techniczne. Trwająca nieprzerwanie od kilkunastu miesięcy hossa wywindowała wskaźniki giełdowe w rejony, w których śmiało można było mówić o ich przewartościowaniu. Nie powinno zatem dziwić, że część inwestorów powiedziała stop i zgodnie z hasłem „sell in may and go away” wyjechała na przyspieszone wakacje. Dlatego I półrocze na GPW nie należało do udanych. W tym okresie tylko indeks średnich spółek mWIG40 zyskał 1,2 proc. Wszystkie pozostałe indeksy zniżkowały.