Coraz bardziej widać pogłębiające się rozbieżności między trendami na poszczególnych giełdach. Gdyby patrzeć wyłącznie na USA, to nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że mamy tam do czynienia z dynamiczną hossą. Indeks S&P 500 rośnie jak na drożdżach, niemal nieprzerwanie (nie licząc łagodnej listopadowej korekty) już od początku września ub.r. Przebicie szczytu z kwietnia ub.r. okazało się tu silnym impulsem wzrostowym, który popchnął indeks do 1300 pkt (w czwartek S&P 500 był o krok od jego pokonania). Licząc od dołka z końca sierpnia zwyżka wyniosła do tej pory 24?proc.
Niestety, ów trend wzrostowy w coraz mniejszym stopniu przekłada się na kierunek zmian kursów na warszawskiej giełdzie. Z formalnego punktu widzenia niby mamy nadal hossę (jeszcze w połowie stycznia ustanowiony został nowy jej rekord), ale ostatnie trzy miesiące to raczej huśtawka nastrojów i brak zdecydowania kupujących niż trend wzrostowy. WIG jest na poziomie niewiele odbiegającym od tego, na jakim znajdował się jeszcze na początku listopada ub.r. W tym samym czasie S&P 500 wzrósł o 7 proc. Licząc zaś od końca sierpnia (czyli od momentu rozpoczęcia obecnej uporczywej zwyżki amerykańskiego indeksu) przewaga S&P 500 nad naszym rodzimym WIG sięga 11 pkt proc.
[srodtytul]Sytuacja jest wyjątkowa[/srodtytul]
Jak te rozbieżności wyglądają na tle przeszłości? Jak się okazuje, pierwsza ze wspomnianych liczb (7 pkt proc. na przestrzeni ponad 11 tygodni, a konkretnie 80 dni kalendarzowych licząc od listopadowej górki WIG) jest czymś wyjątkowym na tle ostatnich lat. Z tak wyraźną przewagą S&P 500 nad WIG nie mieliśmy jeszcze do czynienia w trakcie trwającej od wiosny 2009 r. hossy. Pomijając okres bessy z 2008 r. (który jest nieporównywalny z obecną sytuacją), wcześniej taką (a nawet jeszcze nieco większą) przewagę widać było we wrześniu 2007 r., czyli tuż przed końcem poprzedniej kilkuletniej hossy. Jeśli cofniemy się jeszcze bardziej w przeszłość, to okazuje się, że równie silna rozbieżność zdarzyła się w listopadzie i grudniu 2003 r., czyli po pierwszej fali ówczesnego trendu wzrostowego. Wkrótce potem doszło do kilkumiesięcznej korekty spadkowej na Wall Street.
Analiza tych przypadków, choć wskazuje, że obecnie mamy do czynienia z niezwykle rzadko spotykanym zjawiskiem, niestety nie daje jednoznacznych wskazówek na przyszłość. O ile na przełomie lat 2003/2004 wyjątkowa przewaga S&P 500 nad WIG znikła w ten sposób, że na Wall Street zwyciężyła pokusa realizacji zysków, na GPW zaś powrócił trend wzrostowy (był to więc scenariusz korzystny dla GPW), to w drugim przypadku (jesień 2007 r.) niwelowaniu przewagi S&P 500 towarzyszyło rozpoczęcie bessy, także w Warszawie.